Bo zamienianie się ciuchami to naprawdę dobry pomysł, który niesie same korzyści:
1. Odświeżam garderobę.
2. Nie wydaję na to ani grosza.
3. Odpada problem pozbywania się nadmiaru ubrań:
Pożyczone ciuchy oddaję i zapraszam osobę, od której je pożyczyłam, do splądrowania mojej szafy.
Jedyny szkopuł tkwi w tym, aby znaleźć chętną do wzajemnego pożyczania ubrań osobę o podobnym guście i identycznym lub podobnym rozmiarze. W moim przypadku jest to siostra, która zawsze w lumpeksie wypatrzy coś ciekawego i stale takimi nabytkami zasila swoją szafę (nic mi natomiast nie wiadomo o tym, żeby się czegokolwiek pozbywała). Teraz pozostaje mi tylko ją przekonać, aby dała mi czerpać z tego źródła... ;)
Wy pewnie też już macie na myśli jakąś osobę, z którą mogliście się zamieniać... Jeżeli nie, to macie okazję zweryfikować to przy okazji świąt. Odwiedzacie rodziców - zajrzyjcie do szaf swoich sióstr i mam/braci i ojców; spotykacie się z całą bliższą i dalszą rodziną - dyskretnie zlustrujcie, jak się noszą kuzynki/kuzyni w podobnym jak Wy wieku... albo babcie/dziadkowie, jeśli lubicie klimaty vintage :D Gdy już taką osobę znajdziecie, pozostaje tylko kwestia dogadania się (ja mam zamiar przekupić sis smakołykami, a jeśli się nie da, to liczyć na jej nieuwagę :D)...
Ja się wymieniam z mamą najczęściej, ale ponieważ mieszkamy razem, to nie ma wielkich odkryć. I zamiana jest chwilowa (;
OdpowiedzUsuńA to była reklama serków i dzieci wymieniały się kanapkami (:
dobre pomysły ;)
OdpowiedzUsuńJa zazwyczaj wymieniam się z mamą, a na siostrze i babci czasem pasożytuję :D
OdpowiedzUsuńja mam tak z mamą:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
A ja to wychodzę z założenia " dobry zwyczaj nie pożyczaj". Nie pożyczam od nikogo ciuchów, ani swoich. Kiedyś pożyczałam to wracały albo i nie.
OdpowiedzUsuńwystarczy pożyczam osobom, którym się ufa i nie rozdawać na prawo i lewo, tylko notować, co komu się pożyczyło, a potem się upomnieć, człowiek jest tylko człowiekiem i ma prawo zapomnieć
Usuń