Każdy, kto był na diecie wie, jak ciężkim zadaniem są wtedy zakupy. Ten cholerny sklepowy marketing skutecznie utrudnia nam życie kusząc ze wszystkich stron niezdrowymi kalorycznymi bombami. Najpotrzebniejsze rzeczy są zawsze poustawiane na końcu, żeby trzeba było najpierw przejść drogę przez piekło, słuchając, jak wszystkie batoniki i czipsy wołają do Ciebie "mamo!". Ale ja znalazłam na to metodę!
Oto instrukcja robienia zakupów na diecie:
1. Robisz rozeznanie, jakie sklepy masz w swojej okolicy, rozrysowujesz sobie szczegółowo mapkę każdego samoobsługowego z oznaczeniem, w którym miejscu leżą jakie produkty.
2. Robisz listę zakupów.
3. Głowisz się, do jakiego sklepu iść, żeby kupić wszystko za jednym zamachem, a jednocześnie jak najmniej narazić się na pokusy. Polecam osiedlowe sklepiki, gdzie sprzedawczyni podaje wszystko zza lady (wtedy musisz po prostu utkwić wzrok w swojej liście, nie rozglądając się po sklepie, i voila! Unikasz pokus!).
4. Jeśli jednak wybierasz sklep samoobsługowy, czeka Cię bardziej skomplikowana akcja. Rozplanowujesz sobie w domu trasę po takim sklepie (na wcześniej nakreślonej mapce), aby ominąć czipsiki, cukiereczki i inne smakołyki, które będą szeptać twoje imię namiętnym głosem (jeśli po jednej stronie alejki będą konieczne Ci produkty, a po drugiej cukieraski i inne ciasteczka, to po prostu musisz iść bokiem tak, aby cukieraski mieć za plecami!).
5. Wreszcie wychodzisz z domu na te zakupy, zabierasz listę, na uszy nakładasz słuchawki, ulubiona muzyka na full.
6. Wchodzisz do sklepu i - uwaga! - nie bierzesz koszyka ani wózka! Zaufaj mi!
7. Przemykasz chybcikiem między półkami niczym cholerny ninja (dla efektu możesz nawet się w taką stylóweczkę ubrać, a co sobie będziesz żałować!), upychasz w rękach wszystkie niezbędne produkty z listy, starasz się nie patrzeć na ciastka (dzięki słuchawkom nie słyszysz jak krzyczą do Ciebie "mamo!").
8. Wreszcie docierasz do kasy, masz ręce pełne produktów, ledwo je utrzymujesz, więc jesteś odporny na czar słodkości, które zawsze stoją na stojaczkach koło kasy, tak chytrze!
9. Gdy nadchodzi twoja kolej, a kasjerka proponuje Ci wafelki w promocji (szczególnie w Eko są popularne takie procedery), krzyczysz "nie, dziekuję!" na tyle głośno, by uznała Cię za wariata, zapamiętała i już nigdy przenigdy nie zaproponowała żadnych pustych kalorii po obniżonej cenie.10. Wychodzisz ze sklepu z dumnie podniesioną głową i w myślach przyznajesz sobie kolejne 100 punktów silnej woli. Zwycięstwo!
PS. Jeśli jesteś totalnie słabym człowiekiem, a punkty twojej silnej woli osiągnęły już poziom Rowu Mariańskiego, pocieszę Cię - zawsze pozostają Ci zakupy przez internet z dowozem do domu.
________________________
Podoba Ci się wpis? Polub mnie na Facebooku lub zaobserwuj na Bloglovin!
Poradnik: Jak dbać o dietę, wychodząc na narkomana/psychola :D Wyobrażam sobie mnie skaczącego przez półki w mundurze, dla lepszego efektu założę okulary przeciwsłoneczne - przyciągam uwagę ludzi, a nie słodycze moją.
OdpowiedzUsuńpolecam dawkę poczucia humoru!
UsuńW mym komentarzu był nadmiar poczucia humoru ... i to nie sarkazm, zrobię to :3 Tylko ... ja nie tyję :(
Usuńja też nie tyję, ale to nie znaczy, że będę wpieprzać chemię i fast foody, wolę zdrowe jedzonko, które da coś wartościowego mojemu organizmowi
Usuńproblem w tym że często duże sklepy zmieniają ustawienie produktów i o dupe rozbić Twoją mapkę, ale w moim przypadku faktycznie brak koszyka się znakomicie sprawdza bo gdy w pierwszej kolejności wezmę to co potrzebuję, to juz brak miejsca na dodatki
OdpowiedzUsuńno zmieniają, to też marketing, ale wtedy wystarczy, że przejdziesz raz (przemkniesz niczym ninja!) i po przyjściu do domu myk myk szybko z pamięci narysujesz nową mapkę :P a zmieniają nie aż tak często,bo co kilka miesięcy, jak nie rzadziej :P
UsuńNie wiem jakby musialo mi sie nudzic, zeby rysowac mapki marketow :P pokusy sa wszedzie zreszta, czaja sie za kazdym rogiem. Trzeba miec silna wole i tyle bo jak nie to pozostaje grube dupsko!
OdpowiedzUsuńhm... czy Ty serio myślisz, że ja rysuję sobie takie mapki? i że napisałam też wpis na poważne? :o
UsuńZ zakupami na diecie problemem są ceny:/
OdpowiedzUsuńjeśli kupuje się jedzenie tylko dla jednej osoby (a nie np. dla całej rodziny), to nie ma aż tak dużej różnicy w wydatkach... wiele produktów też kupuje się raz na jakiś czas, a nie za każdym razem, bo starcza to na dłużej (np. u mnie masło orzechowe, pesto, cukier brązowy, przyprawy, brązowy ryż itd.) zresztą ja wolę zjeść mniej, ale czegoś zdrowszego, niż nawpieprzać się do porzygu pustych kalorii (fast foody) czy mocno przetworzonego żarcia, które nie dostarczy mojemu organizmowi niczego wartościowego, a tylko mnie zapcha. przedkładam jakość nad ilość.
Usuń