Czyż życie nie byłoby piękniejsze i o wiele prostsze, gdyby można było wyczyścić pamięć o wszystkich nieudanych związkach?
Taka sytuacja:
Związek się kończy, ale wcale nie za porozumieniem stron, wcale
nie w pokojowej atmosferze i z deklaracjami wzajemnego szacunku oraz
obietnicami utrzymywania kontaktu, lecz z wielkim hukiem, awanturą
na cała dzielnicę i wyrzucaniem sobie nawzajem przewinień z pięciu
lat wstecz. Po takim rozstaniu naturalną reakcją jest wściekłość
naprzemiennie mieszana ze smutkiem i finalne dojście do wniosku, jak
piękne byłoby życie, gdyby można było ze swojej historii ten
felernie zakończony związek po prostu wykasować. Wyczyścić
wszystkie fragmenty pamięci związane z byłym partnerem albo cofnąć
się w czasie i nie dopuścić, by ta znajomość w ogóle się
zaczęła. Sami powiedzcie, czy wtedy życie nie byłoby o wiele
prostsze i piękniejsze?
Cóż, piękniejsze zapewne owszem by było, bez
niefajnych wspomnień żyje się lepiej, ale prostsze –
niekoniecznie. Podejrzewam wręcz, że takie życie byłoby trudniejsze. Jestem zagorzałą wyznawczynią banałów typu „nie
ma tego złego co by na dobre nie wyszło” i choć do rzygającej
tęczą optymistki mi jeszcze daleko, to w każdej sytuacji staram
się szukać dobrych stron albo chociaż nauczki. A co w życiu
lepiej niż dawne związki nadaje się, by wyciągać z tego lekcje?
Rozpamiętywanie zakończonych już definitywnie relacji jest słabe
i nie przynosi nic poza wściekłością, łzami czy frustrującym
poczuciem straconego czasu, ale już rzetelna analiza dawnych
związków krok po kroku* może nam jedynie przynieść korzyści. Takie rozeznanie z pewnością
pomoże w wyciągnięciu wniosków na przyszłość oraz w uniknięciu
popełniania raz za razem tych samych błędów, które to zebrane do
kupy skutkują kolejnym rozstaniem w atmosferze wzajemnej wrogości. Paradoksalnie można by wręcz podziękować byłym za lekcję życia.
Choć ludzie są różni i kolejni partnerzy często bardzo się
między sobą różnią, to z minionych związków można czerpać
jednak pewną uniwersalną wiedzę na temat życia w związku,
międzyludzkich relacji, a także… samego siebie.
Takie na przykład
bycie ze skończonym dupkiem, który nie widzi świata poza czubkiem
własnego nosa, potrafi skutecznie nauczyć dostrzec swoją własną
wartość jako człowieka i zrozumieć, że czasem po prostu trzeba
być egoistą. Nawet przeżycie zdrady nie musi być traumatycznym
przeżyciem skutkującym problemami z zaufaniem w kolejnych
związkach, ale przede wszystkim lekcją uczącą by nie czynić
związku fundamentem swojego życia i szczęścia, bo nawet ukochana
osoba jest tylko człowiekiem, a co za tym idzie nie jest idealna i nawet jej
może powinąć się noga (co, oczywiście, nie oznacza, że trzeba
to tolerować).
Jak się człowiek uprze, to z każdego wydarzenia, z
każdej relacji wyciągnie wnioski. Przecież wszystko, co nam się
przytrafia, ma na nas wpływ, tworzy nas i od sumy tych wydarzeń
zależy, jakimi ludźmi jesteśmy i jakie życie sobie ułożymy. Nic
na to nie poradzimy, nie da się wyprzeć swojej historii, nie można
magicznym sposobem wymazać z życia nieudanych relacji, ale do nas
należy decyzja, czy ukształtują nas one w negatywny czy też w
pozytywny sposób.
* Zadając sobie pytania w stylu: Czy mogę coś zarzucić sobie? Czy
przez cały okres trwania tej znajomości zachowywałam się fair?
Co zrobiłam nie tak? A co było nie w porządku w zachowaniu mojego
eks i Jakie były finalne przyczyny rozstania?
PS. Ten wpis jest taką malutką zapowiedzią mojej książki, która, jak dobrze pójdzie, ukaże się jeszcze w tym roku. Dajcie znać, czy Wam się się podobał, no i stay tunned!
________________________
Co właściwie chciałaś przekazać? Dla kogo ma być to książka?
OdpowiedzUsuńPrzeczytałeś/przeczytałaś wpis, anonimie? Jeśli tak, to może przeczytaj jeszcze raz, uważnie. Przekaz jest oczywisty. A książka będzie zbiorem felietonów skierowanych raczej do kobiet.
UsuńZgadzam się, ja też uważam, że życie to niekończąca się lekcja i wszystko co się dzieje czemuś służy. Każdy związek był dla mnie ważny i z każdego wyciągnęłam wiedzę nie tylko o tej drugiej osobie, ale też przede wszystkim o sobie samej. Tekst dobry, czekam na resztę kłębiących się w Twojej głowie pomysłów, a myślę, że jest ich wiele :D
OdpowiedzUsuńpodzielam Twoje zdanie, ze wszystkie dobre i złe (bardziej złe) chwile, sytuacje albo nas budują, albo wzmacniają, ale głównie własnie uczą nas czegoś, takie myślenie jest dobre ale faktycznie kwestia też tego, czy to co wyniesiemy z danej lekcji kiedyś nam się w ogóle przyda? :D nie wiadomo.
OdpowiedzUsuńJa uważam, że każda relacja jest lepsza, niż brak jakichkolwiek relacji ;)
OdpowiedzUsuńno aż do takich wniosków bym się nie posuwała :D ja uważam, że lepiej jednym być samemu niż się pakować w związek z pierwszym lepszym, który się nawinie...
Usuńteż tak myślę i opieram to na własnym doświadczeniu. i nie chodzi wcale o wiązanie się z byle kim. chodzi o to, że wszystko jest lepsze od całkowitej samotności i braku związków z ludźmi. ześwirować można dosłownie. o wiele lepiej męczyć się z ludźmi, ale też uczyć czegoś i rozwijać niż siedzieć samemu zamknięty w swoich czterech ścianach.
Usuńale stwierdzenie "jakakolwiek relacja" sugeruje, że lepszy ktokolwiek, a więc nawet byle kto, niż nikt. ja tak nie uważam. oczywiście, że siedzenie samemu w czterech ścianach all the time jest słabe, ale przecież większość ludzi, nawet gdy nie jest w związku, ma jeszcze rodzinę i przyjaciół, dalszych znajomych, więc to nie jest tak, że albo związek, jakikolwiek, albo samotność.... zresztą tego własnie się nauczyłam na swoich błędach - sama tak kiedyś robiłam, że koniecznie musiałam z kimś być w związku, bo bez tego czułam się niepełna, a dziś, na podstawie tamtych właśnie doświdczeń wiem, że lepiej być singlem niż być z kimkolwiek
Usuńale nawet zgodnie z treścią Twojej notki bycie z największym bucem czegoś uczy. chociaż bycie w tym czasie samemu pewnie uczy czegoś innego ;) a to nie jest tak, że najpierw trzeba pobyć w fatalnych związkach, żeby zrozumieć i docenić bycie samemu?
Usuńano właśnie odnośnie notki. Twoim zdaniem lepiej mieć spokój i nie być nigdy w żadnym związku czy mieć za sobą cztery mocno toksyczne związki? (tak czysto teoretycznie)
twardy orzech do zgryzienia :D ja we wpisie mówię o przeszłości i o tym, żeby jej nie żałować, bo rpzecież jest już po ptokach, czasu nie cofniemy, więc dobrze chociaż tę przeszłość jakoś wykorzystać. ale w toksyczne związki lepiej się nie pakować, jeśli czujemy albo coś wskazuje na to, że to takie będą... tylko właśnie ze związkami bywa tak, że na ogół nie wiesz, jakie będą, póki się w nie nie wdasz, prawda? oczywiście, gdy się okaże, że jest słabo, to lepiej brać nogi za pas i wiać, gdzie pieprz rośnie, a nie trwać w takim związki i się męczyć, tylko po to, żeby mieć jakąś naukę na przyszłość.
Usuńojej zapowiada się super! :)
OdpowiedzUsuńJeej na pewno kupie <3
OdpowiedzUsuń