czyli kolejne głupotki, suchary i inne true stories z życia mego i moich kamratów (co za piękne słowo!). Po większe porcje zapraszam TU.
źródło zdjęcia + radosna twórczość na canvie
Szybkie objaśnienie postaci, dla tych, co zjawili się tu pierwszy raz:
Jacek - mój konkubent (nieco już nadgryziony zębem czasu, ale mimo wszystko wciąż na chodzie)
Zuza - moje-niemoje dziecko (11-letnie), czyli, brzydko mówiąc, moja pasierbica
Andy - mój przyjaciel (i zapasowy mąż!)
Koleżanka - koleżanka. I tak nie znacie.
Inna koleżanka - inna koleżanka. Tej pewnie też nie kojarzycie.
Ja: Ty jesteś nienormalny!
Jacek: Jak chciałaś normalnego, to trzeba było iść... nie wiem, nie wiem... Nie wiem, gdzie...
Ja: No właśnie, ja też nie wiem!
Jacek: Do kościoła?
Ja: No cholera, znowu jakiś frajer jedzie mi środkiem chodnika!
Andy: A jak ja idę i ktoś też samochodem jedzie po chodniku to ja się tym nie przejmuję i dalej idę środkiem - JAKBY JUTRA MIAŁO NIE BYĆ!
O urodzinach Zuzy.
Ja: Ale te dzieci będą u Zuzy w pokoju?
Jacek (gorzki śmiech): Jasssne... One będą WSZĘDZIE! W całym domu! Rozpełzną się!!!
Zuza: A Ty robiłaś TO kiedyś w trójkąciku?
Ja: Nie.
Zuza: To dobrze.
Ja: Czemu?
Zuza: Bo bym się musiała za Ciebie wstydzić.
Zuza: Mam pomysł! Daj mi ten swój rożdżko-długopis, zaczarujemy mój pokój tak, żeby się sam sprzątał!
Jacek (sprzątając po urodzinach dziecka): Tych bananów w czekoladzie tyle narobiłaś...
Ja: Bo te dzieci nie zjadły! Jeszcze w zamrażarce trochę tego mamy, trzeba zaprosić jakichś gości do nas i niech to zjedzą!
Kupiłam sobie drugie już czarne pumpy (tym razem takie dresowe, jakby to Was ciekawiło), przypominam sobie o tym w domu i komunikuję niby to Jackowi, niby to w przestrzeń:
- O, przymierzę sobie moje nowe pumpy! Bo wiesz, na starość stawiam przede wszystkim na wygodę!
Ja: Nie sądzisz, że GAMOŃ to super słowo? Trzeba je wskrzesić do użytku!
Andy: Cudowne! Ale nie mówmy o tym głośno, bo to musi być nasz pomysł.
Ja: Nie mówię głośno, tylko napiszę na fejsie. I wtedy będzie udokumentowane, że to ja to wymyśliłam pierwsza, i kto by mówił inaczej, to ja mu powiem "a tu mam dowód, że kłamiesz, chuju", a on "przepraszam, myślałem, że mi się uda".
Ja: Ej, wiesz co? Fajnie mieć z kimś konto! Bo se siedzisz w domu i nagle Ci przychodzi sms, że na konto wpłacono np. tysiąc złotych! I to jest strasznie przyjemne uczucie, że tak nagle z niczego ktoś Ci wpłaca pieniążki! I Ty se możesz iść na zakupy i kupić, co tylko chcesz!
Andy: I roztrwonić! I uciec za granicę! Ułożyć życie na nowo!
Ja: No tak, możesz uciec za granicę, ale co za takie tysiąc złotych tam porobisz? Chyba se pożyjesz dwa dni i do domu z powrotem z podkulonym ogonem...
Ja: Jacek! Jestem podenerwowana!
Jacek: Czym?
Ja: No właśnie niczym!
Jacek: Ale o co chodzi? Co Cię zdenerwowało?
Ja: No nic!
Jacek: Nic nie rozumiem, czym jesteś podenerwowana?
Ja: Właśnie niczym, po prostu czuję się podenerwowana bez powodu i to mnie jeszcze bardziej denerwuje!!!
Ja: No to niezła jazda...
Koleżanka: Jazda to imię psa mojego sąsiada Łotysza.
Koleżanka (ta co wyżej): Niezłą metodę wybrały kocięta, żeby przetrwać - puchatość.
Ja: Ty to masz same złoty myśli dziś! Czytam urywki tego, co piszesz mojemu konkubentowi i radośnie się zaśmiewamy!
Koleżanka (tak, wciąż ta sama): Jak mam dobry dzień to muszę wykorzystć zanim się skończy. Do grobu zabrać nie ma jak. Nastawiam mozg na częstotliwość i powtarzam co mówią głosy.
Ja (tulając kota): Uwielbiam go!!!
Jacek (zaczyna śpiewać): Ja uwielbiam go...
I razem: Bo on tu jest i miauczy dla mnie!
Zuza gra w pokoju w piłkę z kolegami. Nagle słyszę jej roszczeniowy głos:
- ALE JA JESTEM DZIEWCZYNĄ I MASZ MI DAWAĆ FORY!!!
Ja: ...no i mamy pełną lodówkę jedzenia, na bogato!
Koleżanka (tym razem już inna): Widzę, że dobrze Ci na jego (w sensie Jacka) garnuszku.
Ja: No wiadomo! Ja jeszcze ani jednego CV nie wysłałam!
Koleżanka: W sumie się nie dziwię. Jak stary nic nie mówi, to trzeba korzystać!
Ja: No to niezła jazda...
Koleżanka: Jazda to imię psa mojego sąsiada Łotysza.
Koleżanka (ta co wyżej): Niezłą metodę wybrały kocięta, żeby przetrwać - puchatość.
Ja: Ty to masz same złoty myśli dziś! Czytam urywki tego, co piszesz mojemu konkubentowi i radośnie się zaśmiewamy!
Koleżanka (tak, wciąż ta sama): Jak mam dobry dzień to muszę wykorzystć zanim się skończy. Do grobu zabrać nie ma jak. Nastawiam mozg na częstotliwość i powtarzam co mówią głosy.
Ja (tulając kota): Uwielbiam go!!!
Jacek (zaczyna śpiewać): Ja uwielbiam go...
I razem: Bo on tu jest i miauczy dla mnie!
Zuza gra w pokoju w piłkę z kolegami. Nagle słyszę jej roszczeniowy głos:
- ALE JA JESTEM DZIEWCZYNĄ I MASZ MI DAWAĆ FORY!!!
Ja: ...no i mamy pełną lodówkę jedzenia, na bogato!
Koleżanka (tym razem już inna): Widzę, że dobrze Ci na jego (w sensie Jacka) garnuszku.
Ja: No wiadomo! Ja jeszcze ani jednego CV nie wysłałam!
Koleżanka: W sumie się nie dziwię. Jak stary nic nie mówi, to trzeba korzystać!
PS. Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, zachęcam do wypełnienia krótkiej ankiety na temat mojego bloga.
________________________
Hahaha to o denerwowaniu i kocie - najlepsze! :D
OdpowiedzUsuńŚmiszne 😀
OdpowiedzUsuńJakbym siebie widziała i mojego ukochanego :D Te dialogi zakochanych (ale tych prawdziwą miłością, a nie słodkim lofcianiem) są niesamowite :D
OdpowiedzUsuń