Nowe buty - coś cudownego. Każda kobieta (i garstka mężczyzn) zna uczucie ekscytacji towarzyszące zakupowi nowej pary... A przecież wszystkie wiemy, że zakup idealnego obuwia nie jest ani prosty ani szybki. Dziś więc ten proces rozbijamy na części, żeby zrozumieć, o co cały ten szum.
1. Jestem spłukana, tylko popatrzę.
Przeglądasz obuwnicze e-sklepy i każda, absolutnie każda para butów ma w sobie to coś. Przynajmniej 50% chciałabyś przygarnąć i z nimi spać. Zapisujesz sobie je wszystkie w zakładkach, aby po przypływie gotówki natychmiast je zdobyć.
2. Mamusia miała wypłatę i wraca po swoje maleństwa.
Nadchodzi TEN dzień w miesiącu... Nie, nie okres. Wypłata! Z błyskiem w oku zasiadasz przed pecetem, otwierasz dziesiątki zakładek z butami, zacierając ręce i nagle... rozczarowanie. Żadne z zachwycających Cię wcześniej butów już nie są tak urokliwe. Kiedy przychodzi wydać pieniądze, dostrzegasz wady w każdej parze: te za wysokie/za niskie, te na sznurówki podczas gdy Ty wolisz rzepy, a tamte znowu jednak nie w "twoim" kolorze. Najgorsze jednak dopiero ma nadejść... Gdy znajdziesz już buty ze swoich snów, okazuje się, że nie ma, cholera, twojego rozmiaru!!!
3. My precious.
Przełknęłaś w końcu łzy rozczarowania, zakasałaś rękawy, pół nocy nie spałaś, ale znalazłaś! Tak, znalazłaś w końcu te jedyne! Twa radość nie jest zmącona nawet tym, że wywaliłaś na buty pół wypłaty! Po dokonaniu przelewu czekasz z niecierpliwością i wreszcie...
4. Euforia.
W końcu odwiedza Cię listonosz, nie kryjąc ekscytacji niemal wyrywasz mu paczkę z rąk i biegniesz po nożyczki. Facet wrzeszczy za Tobą, że musisz podpisać, więc bazgrzesz mu krzyżyk, po czym zatrzaskujesz drzwi przed nosem!
5. Próba generalna.
Są! Wreszcie są! Twoje małe (i rozmiar 39 wcale tego nie zmienia!) wymarzone dzieła sztuki... Natychmiast przywdziewasz je na nogi i paradujesz po całym mieszkaniu, czując się jak Kopciuszek idący na bal. Buty są hiper-wygodne, rozmiar idealny, a Ty wyglądasz w nich jak bogini! Decydujesz się wyjść w tych cudeńkach do ludzi...
6. Showtime!
Kiedy wychodzisz na zewnątrz, krocząc jak gwiazda po czerwonym dywanie, niespodziewanie na jaw wychodzi, że...
a. wyrzuciłaś pieniądze w błoto! Buty jednak za ciasne! Za wysokie, źle wyprofilowane, ujść się w tych cholerach nie da (więcej w tym temacie: "Ratunku, nie umiem chodzić w szpilkach!")! Psiocząc, na czym świat stoi, wracasz do domu.
b. dokonałaś zakupu życia! Te buty to spełnienie marzeń, nigdy ich nie porzucisz (czyt. do czasu następnych zakupów)!
Nie kupiłabym butów przez neta bez uprzedniego przymierzenia, ale potrafię się wczuć w klimat :D
OdpowiedzUsuńna sklepy stacjonarne też można to przenieść :P wtedy po prostu nie czekasz na kuriera :P
UsuńAle i nie chodzę po nich z obłędem w oczach i miną pt "me wants!"... W internetach jakoś łatwiej o taką reakcję, co widzę zawsze, gdy odwiedzam restyle i glovestar :D
UsuńU mnie działa to zupełnie inaczej a jestem 200% butoholiczką (Mishon)
OdpowiedzUsuńjak inaczej? pewnie zawsze masz pieniądze i zaczyna się od 3-ego etapu :D
UsuńPierwsze dwie fazy to cała ja. Do dzisiaj mam zakładki pełne jakichś dziwacznych obuwiów i ciuchów xD
OdpowiedzUsuńoj, ja też, raz na rok robię porządek w zakładkach :D
UsuńJa raz na pół roku. W sesji xD
Usuńtrue, true, true. Lepiej bym tego nie ujęła ;D
OdpowiedzUsuńa ja właśnie w piątek chyba się skuszę na czekoladowe founde...w ramach przedswiątecznej rozpusty ;)
OdpowiedzUsuńco do butów - zakupy przez internet absolutnie mi nie wychodzą...także ja za butami to w rajd po sklepach uderzam ;D
O tak, sama prawda:)
OdpowiedzUsuńahah, świetnie to ujęłaś :)
OdpowiedzUsuńBardzo prawdziwy artykuł. To widać na ulicach. Masz niezły dowcip.serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń