Postanowiłam zrobić mały eksperyment i ułożyć sobie zestaw wyłącznie z ubrań mojej siostry.
Myślałam, że to pestka... Trochę się przeliczyłam. Zadanie nie było wcale tak proste, chociaż sis ma multum ciuchów. Jednak w jej spodnie się nie wcisnę (cholerny mikroskopijny tyłeczek!), spódnic posiada jak na lekarstwo... I cóż robić, jak żyć, panie premierze? Koniec końców, rozwiązaniem okazały się legginsy. Oczywiście, płaszcz należy do mnie, czapka też, bo siostra ma jedną (czapkowa mania, widać, nie jest genetyczna). Dodatkowo odważyłam się w końcu połączyć desenie, korzystając z rad jednej z moich ulubionych blogerek modowych.
Nieskromnie (trzeba się cenić, damn it!) przyznam, że efekt finalny bardzo zadowalający ;)
sweter - clockhouse | czapka - diy | biker boots - wojas | reszta - no name | zdjęcia - Andy
nie wspomniałaś o ubłoconych butach, bo mnie ciągnęłaś w błoto! xD
OdpowiedzUsuńto Ty mnie, kochasiu, ciągnąłeś na piaskownię :D
UsuńTeraz łączenie deseni jest bardzo na czasie. Ciekawie to zrobiłaś i to na dodatek nie tylko ze swoich ubrań.pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo wiesz, tak się nabijałaś z mojej czapki bezdomnego a teraz sama nosisz kondoma...do tego z blogersko-hipsterską woalką :P
OdpowiedzUsuńnie ma jak refleks :D noszę te czapy już jakiś czas, co nie znaczy, że nadal nie uważam ich za żulersko-bezdomno-hipsterskich :P a nawet o tym pisałam notkę - http://m-ortycja.blogspot.com/2012/12/crazy-cat-lady.html ;)
Usuńi wskaż mi miejsce, gdzie się nabijałam, bo jakoś nabijania się sobie nie przypominam :P
świetny makijaż, czapka boska!
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba :)
pozdrawiam :)