Jeżeli mieszkacie we Wrocławiu czy w okolicach, polecam Wam park linowy "wyspa przygody Opatowicka". Mamy tu dostępne 6 tras o różnych poziomach trudności (2 x łatwa, 2 x średnia, 2 x trudna), a w cenie biletu możecie przejść 5 tras (jeśli dobrze zrozumiałam ;). Warto więc przyjść na kilka godzin przed zamknięciem, żeby móc wykorzystać bilet do końca. Ja o tym, niestety, nie wiedziałam wcześniej, więc udało mi się z koleżanką przejść tylko 2 trasy.
Sprzęt wypożyczany jest w cenie biletu (w zamian musimy zostawić swój dokument tożsamości ze zdjęciem). Dobrze wziąć też ze sobą takie płócienno-gumowe rękawiczki, które, niestety, nie są wydawane w cenie biletu (przynajmniej we Wrocławiu, bo np. w Karpaczu takie dostajemy), a można je kupić w kasie za 4 zł.
Zanim wejdziemy na trasę, każdy ma obowiązek przejść szkolenie pod okiem instruktora parku. Szkolenie polega głównie na pokazaniu nam, jak korzystać z uprzęży, jak się wpinać, żeby być bezpiecznym. Trwa to ok. 5-10 minut i jeśli nie jesteście skończonymi półgłówkami, to na pewno to szybko ogarniecie ;) A potem można już szaleć!
Jeżeli nigdy nie byliście w parku linowym, możecie na początek wybrać trasy łatwe. Ja na nie nawet nie wchodziłam, bo uznałam, że szkoda mi czasu, skoro do zamknięcia parku tylko godzina. Poszłam od razu na trasy o średniej trudności i trochę byłam rozczarowana, bo jednak większość przeszkód była dla mnie zbyt łatwa. Było kilka takich, na których serce mi podchodziło do gardła (np. "kroki giganta", czyli, jak widzicie na rysunku instruktażowym, takie paliki ustawione pionowo, które się mega ruszały na wszystkie strony, czy też trapez, którego trzeba było się chwycić i tym sposobem przejechać na kolejną platformę), ale zdecydowanie zbyt mało! Trasy trudniejsze jedynie widziałam, nie starczyło mi już czasu, aby na nie wejść, ale są one zdecydowanie wyżej (od 8 do nawet 17 metrów nad ziemią) niż łatwe i średnie, i na pierwszy rzut oka widać, że trzeba się trochę namęczyć z duszą na ramieniu, żeby je przejść. Dlatego jeśli macie dobrą kondycję i lubicie adrenalinę, możecie od razu iść na te trudniejsze. Ja zapewne następnym razem się na nie skuszę. W razie "W", gdy zawiśniemy na jakiejś przeszkodzie i będziemy odmawiać współpracy, przybędzie superhero pan instruktor i nas ściągnie, więc nie ma strachu ;)
Aha, jeszcze jedno. Obczajajcie groupony, bo tam co jakiś czas są wejścia właśnie na Opatowicką, więc można tam wejść taniej. Mnie udało się kupić dwuosobowy groupon za 30 zł (podczas, gdy 30 zł to normalna cena biletu jednoosobowego), ale ostatnio widziałam też takie za 25 zł.
PS. Wybaczcie telefoniczną jakość zdjęć, ale nie bardzo chciało mi się tachać ze sobą aparat ;)
dobra opcja :D poszedłbym! ciekawe czy wejścia do zoo są na gruponie
OdpowiedzUsuńfajny pomysł, choć to chyba nie dla mnoe...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Marcelka Fashion
:)
Pomysł dla odważnych.pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhttp://balakier-style.pl/
O nie! Jedna z moich największych traum :D Mam niestety lęk wysokości, a obiecałam chłopakowi, że się tam z nim wybiorę. Na jednej z tras już po prostu nie wytrzymałam, chociaż na tych niższych bawiłam się nieźle. Nie pomagało, że dookoła latały szerszenie :D
OdpowiedzUsuń