O tym, że energetyki nie są esencją zdrowia chyba nie trzeba nikogo przekonywać (wystarczy spojrzeć na ich skład). Co do kawy można się spierać - niby ma dużo pozytywnych właściwości, ale negatywnych też się trochę znajdzie (więcej info o plusach i minusach TU). Mnie mocno bardzo przeszkadza to, że wypłukuje z organizmu witaminy i minerały i dlatego też niemal całkowicie odstawiłam kawę na rzecz... herbaty. To takie proste.
Kilka słów o teinie
Kilka słów o teinie
Jak zapewne wiecie, teina jest herbacianym odpowiednikiem kofeiny. Ma podobne właściwości, czyli tak jak kofeina pobudza, ułatwia koncentrację, niweluje zmęczenie i takie tam. Wiecie, jak działa kawa (na większość osób, bo na mnie na przykład w ogóle)? Wiecie. No więc właśnie, herbata działa podobnie. Podobnie, ale nie identycznie. Różnica tkwi w takim małym szczególiku jak czas przyswajania. Otóż kofeina jest absorbowana przez organizm szybko, myk-myk, i człowiek jest pobudzony... na jakiś czas, niezbyt długi, także bez szału. Trzeba sięgnąć po kolejną filiżankę kawusi. Teina za to jest przyswajana wolniej, czyli, na logikę, dłużej się człowiek "budzi", ale za to pobudzenie herbaciane utrzymuje się przez odpowiednio dłuższy okres czasu. Oczywiście, zawartość teiny w różnych herbatach jest różna, jak łatwo się domyślić. TUTAJ macie ładną infografikę porównującą zawartość kofeiny/teiny w poszczególnych napojach (200 ml; wyjątek - espresso, informacja jest podana dla 50 ml napoju). Jak widać nieco ponad 400 ml (półtorej kubka, ja tyle piję na śniadanie) zielonej liściastej herbaty zawiera tyle teiny co filiżanka (50 ml) espresso kofeiny, tak że całkiem nieźle.
Czym jeszcze herbata przewyższa kawusię?
Mnie najbardziej się podoba to, że herbaty można pić, ile dusza zapragnie. To tak ze względu na mój nieuleczalny herbatoholizm. Podczas gdy kofeinę można "przedawkować", z teiną o to bardzo trudno. Zalecana maksymalna dzienna dawka kawy to 3-4 filiżanki (500 mg kofeiny). Powyżej 1000 mg kofeina staje się trująca, not cool. Za to bezpieczna dzienna ilość teiny jest szacowana na 600 mg (czyli np. 12-13 kubków zielonej liściastej herbaty). Poza tym herbatka niczego dobrego z organizmu nie wypłukuje (no dobra, oddaję kawie sprawiedliwość - polifenole herbaciane mogą blokować wchłanianie żelaza, ale jak się je i pije dużo witaminy C, to efekt się wyzeruje), a ma całe mnóóóóóstwo cudownych właściwości. Rzecz jasna, w jakimś tam stopniu zależy to od rodzaju herby (ja jestem wyznawczynią tej sypanej, mniam mniam), ale na ogół jej właściwości można w skrócie ująć następująco:
+ ochrona przed szkodliwymi wolnymi rodnikami
+ spowolnienie procesów starzenia (oh my! to dlatego wyglądam na nastolarę!)
+ stymulacja układu krążenia
+ obniżenie poziomu złego cholesterolu
+ ochrona przed próchnicą (bo fluor)
+ ułatwione trawienie
+ działanie bakteriobójcze i przeciwwirusowe (np. herbatka jest super przy zatruciach pokarmowych!)
+ działanie oczyszczające (z toksyn, rzecz jasna, bo i z czego)
+ witaminki (A, B1, B2, C, K) i minerały (fluor, wapń, żelazo, potas, sód i cynk)
No i takie tam. Myślę, że punkt drugi zachęcił już wszystkie kobiety, a mężczyzn na tym blogu jak na lekarstwo, więc starczy tego dobrego.
Jaka herba jest najlepsza na świecie?
Nie byłabym sobą, gdybym Wam nie poleciła moich herbacianych smakołyków. Bo jak ktoś wielbi kawę, to przy porzucaniu nałogu musi się na coś pysznego przerzucić, żeby nie było mu smutno i tęskno za kawusią, logiczne!
Po pierwsze to muszę wspomnieć, że przerzuciłam się na sypaną, w sensie liściastą, ze względu na dietę. Taką herbatę to aż grzech słodzić, bo to profanacja (tak, stałam się herbacianym snobem i fanatykiem). Lubię Liptony smakowe, te ekspresowe, rzecz jasna (są w ogóle liściaste w ich ofercie?), ale je trzeba słodzić, bo inaczej mi po prostu nie smakują, to taki mój płynny odpowiednik słodyczy. A sypane to sam smak, sama esencja, tak, że niczego więcej nie potrzeba. Jak się człowiek napije, to nawet mu do głowy nie przyjdzie, żeby ten smak cukrem psuć, no kaman. Polecam bardzo zielone smakowe herbaty, to obecnie jest mój nałóg. Twinings zielony jaśminowy - niebo w gębie, powiadam (a poza tym ma ładną puszeczkę, a ja jestem łasa na ładne rzeczy). Z takich tańszych, to Bio-active zielone smakowe też są pyszne, np. z pigwą - cudo! Czerwona z Bio-active również mi smakuje, ale czerwoną herbatę trzeba lubić, bo jednak ma bardzo specyficzny smak, więc jeśli ktoś dopiero zaczyna "przygodę" z herbatoholizmem, to nie polecam tak od razu brać się za bary z czerwoną. Biała herbata, taka zwykła, nie żadna smakowa, to moja kolejna faworytka i też mocno polecam, ja akurat piję Yunnan de luxe (bardzo wydajna, więc warta swojej ceny) i raczej tej marki się będę trzymać. Aha, jeszcze jedno na koniec - herbata (Lipton polecam, no i cukier wtedy obowiązkowy, najlepiej trzcinowy) z mlekiem też smakuje wspaniale, a mówię to Wam dlatego, że mi nikt nie powiedział, sama odkryłam to dopiero niedawno i jestem zła, że tyle życia zmarnowałam bez herbaty z mlekiem!
+ spowolnienie procesów starzenia (oh my! to dlatego wyglądam na nastolarę!)
+ stymulacja układu krążenia
+ obniżenie poziomu złego cholesterolu
+ ochrona przed próchnicą (bo fluor)
+ ułatwione trawienie
+ działanie bakteriobójcze i przeciwwirusowe (np. herbatka jest super przy zatruciach pokarmowych!)
+ działanie oczyszczające (z toksyn, rzecz jasna, bo i z czego)
+ witaminki (A, B1, B2, C, K) i minerały (fluor, wapń, żelazo, potas, sód i cynk)
No i takie tam. Myślę, że punkt drugi zachęcił już wszystkie kobiety, a mężczyzn na tym blogu jak na lekarstwo, więc starczy tego dobrego.
Jaka herba jest najlepsza na świecie?
Nie byłabym sobą, gdybym Wam nie poleciła moich herbacianych smakołyków. Bo jak ktoś wielbi kawę, to przy porzucaniu nałogu musi się na coś pysznego przerzucić, żeby nie było mu smutno i tęskno za kawusią, logiczne!
Po pierwsze to muszę wspomnieć, że przerzuciłam się na sypaną, w sensie liściastą, ze względu na dietę. Taką herbatę to aż grzech słodzić, bo to profanacja (tak, stałam się herbacianym snobem i fanatykiem). Lubię Liptony smakowe, te ekspresowe, rzecz jasna (są w ogóle liściaste w ich ofercie?), ale je trzeba słodzić, bo inaczej mi po prostu nie smakują, to taki mój płynny odpowiednik słodyczy. A sypane to sam smak, sama esencja, tak, że niczego więcej nie potrzeba. Jak się człowiek napije, to nawet mu do głowy nie przyjdzie, żeby ten smak cukrem psuć, no kaman. Polecam bardzo zielone smakowe herbaty, to obecnie jest mój nałóg. Twinings zielony jaśminowy - niebo w gębie, powiadam (a poza tym ma ładną puszeczkę, a ja jestem łasa na ładne rzeczy). Z takich tańszych, to Bio-active zielone smakowe też są pyszne, np. z pigwą - cudo! Czerwona z Bio-active również mi smakuje, ale czerwoną herbatę trzeba lubić, bo jednak ma bardzo specyficzny smak, więc jeśli ktoś dopiero zaczyna "przygodę" z herbatoholizmem, to nie polecam tak od razu brać się za bary z czerwoną. Biała herbata, taka zwykła, nie żadna smakowa, to moja kolejna faworytka i też mocno polecam, ja akurat piję Yunnan de luxe (bardzo wydajna, więc warta swojej ceny) i raczej tej marki się będę trzymać. Aha, jeszcze jedno na koniec - herbata (Lipton polecam, no i cukier wtedy obowiązkowy, najlepiej trzcinowy) z mlekiem też smakuje wspaniale, a mówię to Wam dlatego, że mi nikt nie powiedział, sama odkryłam to dopiero niedawno i jestem zła, że tyle życia zmarnowałam bez herbaty z mlekiem!
________________________
Podoba Ci się wpis? Polub mnie na Facebooku lub zaobserwuj na Bloglovin!
Mi się czasem zdarzy napić energetyka, a kawę też lubię tylko z dużym dodatkiem mleka (np. latte czy cappuccino). Odkąd odstawiłam fusiastą kawę, herbatę piję chętnie :)
OdpowiedzUsuńJa zawsze byłam herbaciarą, kawę piję bardzo rzadko, tylko kiedy potrzebuję ekspresowego kopa. Poza tym, nie wiem, czy napój, którego połowę stanowi mleko, można w ogóle jeszcze nazwać kawą (;
OdpowiedzUsuńHerbaty czarne, zielone, smakowe, ziołowe... zajmują mi pół blatu w mojej małej kuchni! :D
I takie małe sprostowanie: firma Bio Active zmieniła jakiś czas temu nazwę na Big Active (:
ja też od zawsze piję herbatę w ilościach ogromnych, a na kawę i energetyki miałam takie zrywy, że piłam dzień w dzień, od tego zaczynałam poranek, a potem nagle porzucałam
UsuńNo i nie zgodzę się, że zielona herba nawadnia lepiej niż woda, wystarczy poobserwować swoje usta po wypiciu drugiego kubka: suche! Dlatego pijąc duże ilości zielonej herbaty trzeba pamiętać o piciu podobnie dużych ilości wody, bo zielona ma to do siebie, że lekko wysusza organizm...
OdpowiedzUsuńMoże Ty masz problem z przesuszającymi się ustami? Ja piję dużo zielonej i nie mam takiego problenu. Co do nawadniania organizmu, ja nie sugeruję, żeby pić tylko herbatę, ale żeby zastąpić nia kawę i energetyki:P
UsuńLuz, chciałam tylko podzielić się spostrzeżeniem (: Gdzieś o tym przeczytałam, a potem skojarzyłam z przesuszonymi ustami po herbacie.
UsuńZdrówko, właśnie piję zielonego Liptona z cytryną i melisą (;
ja ostatnio staram się zamieniać jeden kubek kawy na zieloną z Bio-active, już od miesiąca mi idzie ;d
OdpowiedzUsuńkażdy wie, że herbatka najlepsiejsza na świecie :D
OdpowiedzUsuńLipton to jedna z gorszych herbat na rynku (sama ją pije, ale kiedyś byłam na szkoleniu z parzenia herbaty i dość mocno nieprzychylnie się tam wypowiadali na temat Liptona właśnie), pewnie znasz vloga czajnikowy (http://www.youtube.com/user/mailpatpl?feature=em-subs_digest) - gość prowadzi herbaciarnie w moim mieście, wybieram się do niej już drugie stulecie i dość nie mogę (aż te 1.5km!) i jest rewelacyjny, mega dużo przydatnych rzeczy się można dowiedzieć jak się jest takim fanatykiem herbaty jak ja :) (i z tego co widzę też ty!)
OdpowiedzUsuńMam to szczęście, że uwielbiam zieloną herbatę, a są przecież osoby, którym nie smakuje i za żadne skarby świata nie chcą jej próbować. Zaparzając zieloną herbatę trzeba tylko pilnować czasu zaparzania, bo jak za długo przetrzymamy to po jej wypiciu będzie nam się chciało spać, a ja jednak wolę osiągać efekt zupełnie odwrotny ;) A co do kawy, to przez moje problemy żołądkowe musiałam z niej zrezygnować dokładnie 5 miesięcy temu. Zaczęłam pić kawę zbożową i tak jest do dzisiaj. Teraz zaś przeglądałam różne serwisy w internecie i znalazłam coś takiego jak kawa gentile, która określana jest przed producenta jako przyjazna dla żołądka (czytam, że mogą ją pić nawet osoby z wrzodami) - słyszał ktoś z Was o tej kawie? http://www.i-apteka.pl/product-pol-47363-BRISTOT-Gentile-kawa-przyjazna-dla-zoladka-250g.html Warto się skusić? W sumie mam ochotę spróbować, ale chciałam jeszcze zasięgnąć opinii kogoś, kto ją pił :)
OdpowiedzUsuń