Odkąd przestałam bawić się w przeskakiwanie z jednego kilkumiesięcznego związku w kolejny i dojrzałam do czegoś poważniejszego, jestem za przyjaźnią z byłym (tak, jednym, na kilku ciężko byłoby znaleźć czas, przecież człowiek ma jeszcze własnych "normalnych" znajomych... to znaczy takich, którzy nie widzieli go nago). W sprzyjających okolicznościach to naprawdę nie taki głupi pomysł!
Wchodząc z kimś w związek, muszę go przede wszystkim lubić, wiecie, jako człowieka, jako ziomeczka. To nie może być osoba, która mnie "jedynie" bardzo pociąga. Prócz chemii musi być jeszcze ciekawość - tej drugiej osoby. Ciekawość typu "co za super człowiek, ciekawe, co jeszcze świetnego robi w życiu, poza tym, o czym już wspomniał!", a nie typu "mmm, ciekawe, jaki jest w łóżku". Rozumiecie. Tak że gdy ktoś jest moim partnerem, jednocześnie jest moim przyjacielem (wbrew pozorom, nie jest tak z automatu we wszystkich związkach). A przecież, gdy pokłócisz się z przyjacielem, to potem się godzicie i znów jest wspaniale. Więc dlaczego po rozstaniu nie zrobić tak z byłym? Dlaczego się z nim nie przyjaźnić, już bez romantycznych i seksualnych podtekstów?
Związek, po tym pierwszym "wstępnym etapie", po pierwszej fascynacji czymś nowym, gdy w końcu wyjdzie się z łóżka, to nie tylko seks. To też rozmowy, to często podobne poczucie humoru, wspólne zainteresowania. To dużo dużo rzeczy, które robią razem także ludzie, których łączy zwykle koleżeństwo albo przyjaźń. U mnie było na przykład tak, że głównie z byłym (gdy jeszcze nie był byłym) grałam w planszówki, baaardzo rzadko z kim innym, on zresztą miał w tamtych czasach podobnie, to przede wszystkim było takie nasze wspólne hobby. I gdy się rozstaliśmy, to właśnie doprowadziło do naszego kumplowania się - że nie mamy (no, przynajmniej ja jeszcze wtedy nie miałam) z kim pograć! I tak, gdy sprzyjała temu sytuacja - gdy przebolałam rozstanie i miałam wreszcie wystarczająco czasu, a nie tylko tyle, żeby podrapać się po dupie, po prostu wróciliśmy do siebie - jako kumple. Oczywiście, z początku było trochę niezręcznie (w końcu kiedyś uprawiliśmy ze sobą seks, a teraz musieliśmy trzymać ręce przy sobie; poza tym mieliśmy też jakieś tam wspólne związkowe rytuały, nawet przy grach, np. "buziak dla zwycięzcy"), ale szybko się to zatarło, no i po prostu się tak spotykaliśmy - jako znajomi, jako przyjaciele.
Oczywiście, ja wiem, że nic nie jest czarne albo białe. Różnie bywa. Nie zawsze sytuacja sprzyja przyjaźnieniu się z byłym, nie zawsze ludzie rozstają się w pokojowych stosunkach, a czasem po prostu wszystko jest zbyt świeże i zbyt bolesne, żeby od razu przejść ze związku w tryb "przyjaźń". Nie można uogólniać, trzeba każdą sytuację rozważyć indywidualnie. Dla mnie są podstawy do przyjaźni, jeśli po prostu związek nie pyknął, coś się zepsuło, tak naprawdę z niczyjej winy, ale wciąż siebie szanujemy i lubimy. Tracę partnera, którego zapewne kochałam albo i nie, ale były tego uczucia zalążki - okej, trudno, tak wyszło. Ale dlaczego mam jednocześnie rezygnować z przyjaciela? Czy rezygnujemy z przyjaciół, gdy coś nam w tej relacji nie zagra, gdy w czymś się nie zgadzamy, gdy przez jakiś okres czasu nie mamy kiedy się spotykać? Nie, zazwyczaj nie. Przechodzimy nad tym do porządku dziennego, czasami zajmuje to trochę czasu, czasami trzeba się pogodzić z czymś, co nam się nie spodobało w zachowaniu przyjaciela. I tak samo może być z byłym. Rozumiem, że człowiek może potrzebować czasu, aby się oswoić na nowo z byciem singlem, z niebyciem z tą konkretną osobą. Normalna sprawa. Trzeba wtedy odpocząć, trzeba się odciąć, ale gdy już uczucie minie, gdy ból po rozstaniu minie, może warto spróbować kontynuować przyjaźń. Czy coś na tym tracimy? Jedynie własny czas, jedynie trochę czasu - tyle, ile potrzeba na upewnienie się, czy były partner chce Cię w swoim życiu, czy nie.
Jedyna sytuacja, dla której rozwiązanie, jak uważam, jest identyczne dla wszystkich takich byłych par, które się decydują na przyjaźń, to nagły nawrót uczuć. W chwili, gdy tylko zorientujesz się, że Twój były (czy była, jeśli czyta to jakiś hetero facet) spogląda na Ciebie maślanymi oczkami albo, że nagle ciągle do Ciebie pisze (prawdopodobnie stanie się to wtedy, gdy zaczniesz umawiać się, w romantycznym/seksualnym sensie, z kimś innym, true story!), nie może się doczekać, żeby Cię zobaczyć, bierz dupę w troki i uciekaj. Jeśli się zorientujesz zbyt późno i nagle on będzie stał przed Tobą i pytał, czy wrócicie do siebie, nawet się nie zastanawiaj, bierz nogi za pas. W odwrotnej sytuacji, gdy to Ty nagle znów poczujesz do niego miętę, tym bardziej się ewakuuj. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, a uczucie w przyjaźni wszystko komplikuje, więc po prostu uwierz mi na słowo (been there, done that), że nie warto się w to bawić.
________________________
Podoba Ci się wpis? Polub mnie na Facebooku lub zaobserwuj na Bloglovin!
Chce wiecej takich artykułów; ))
OdpowiedzUsuńSuper sie to czytalo;))
cieszę się, że się podobało :)
UsuńJa do tego właśnie dążę :)) tylko czy on to wytrzyma?? ...
OdpowiedzUsuńsłuchaj, jak mój były wytrzymał (ba, nie tylko wytrzymał, ale nawet to on częściej proponował, żeby się spotkać), to i Twój sobie poradzi ;)
UsuńTrochę utopijna sytuacja, taka przyjaźń z byłym... Piękna, ale bardzo trudna do osiągnięcia. Wydaje mi się, że prędzej czy później z kogoś wylezie mięta (:
OdpowiedzUsuńW moim przypadku przyjaźń z byłym (tak, mam tylko jednego byłego! :D) jest nie do zrobienia. Czasem myślę sobie, że może poszlibyśmy na kawę, pogadali jak ludzie, dowiedzieli się, co u kogo słychać. A potem przypominam sobie jego nieznośnie sztuczne zachowanie po naszym rozstaniu, na zasadzie "popatrz, wszystko u mnie w porządku!" i przechodzi mnie dreszcz :D Jestem pewna, że nawet teraz, ponad dwa lata od zakończenia związku (z jego inicjatywy, co najlepsze), zachowywałby się tak samo. Taki typ... mało odwagi życiowej (;
No, akurat mój przykład nie jest dobry, jak sama wiesz, ale ja wierzę, że to się da zrobić. Zresztą czytelniczki w komentarzach, jak widzę, dają znać, że się da!
UsuńFajnie, że się da, podziwiam i trochę zazdroszczę relacji z dojrzałym człowiekiem. Bo trzeba dojrzałości z obu stron do takiego układu (:
UsuńIdea piękna i nie taka utopijna, to znaczy, wszystko zależy od związku w jakim się było, ja moich wszystkich chłopaków traktuję jako przyjaciół i mam z nimi kontakt- chyba dobry, więc to da się osiągnąć. no chyba że wyjdą jakieś żale itd, jednak uważam, ze jest to wzniesienie się poza dziecinne fochy itd
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
przyjaźń z byłym, to jest to, co mnie ratuje od kilku lat...byliśmy razem ponad 6 lat. nie wyobrażam sobie, że miałby całkowicie zniknąć i on pewnie też tak ma, pomimo tego, że rozstanie było długie i ciężkie. wydaje mi się, że to przez wiek i doświadczenie doszliśmy do takiego etapu, gdzie ze sobą gadamy, pomagamy sobie, zapominając o tym, że oboje popełniliśmy mnóstwo błędów. dalej spotykamy się na piwie, mamy wspólnych znajomych, itp. duży ukłon w tej sytuacji dla mojego już przyszłego męża, który zgodził się na taki układ i nie jest chorobliwie zazdrosny (nie wiem, jak on to robi) ;) ale to już omówiłam z nim na początku, gdy zaczęliśmy się spotykać, więc jakoś to wszystko ogarniamy, tak żeby każdemu było dobrze :)
OdpowiedzUsuńtortilla!
Szacuneczek dla narzeczonego w takim razie :)
UsuńJa niewyobrazam sobie związku z moim byłym. Nie mam takiego, ale nie wyobrażam sobie tego.
OdpowiedzUsuńDobry post. Dał dużo do myślenia.
U mnie niemożliwe, choć alarmowałam o takim sposobie. Ale wszystko się pogrzebało, bo były założył komitywę z obecna koleżanką i knuli spiski, robili kłamliwe nagonki... ach życie! :-) Dobrze, że tego nie potrzebuję, bo świetnie się bez niego czuję :-)
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst, ALE nie zniosłabym chyba myśli, że mój Mężczyzna przyjaźni się ze swoją byłą. Na początku naszego związku niby tak było i przyjmowałam to ze spokojem, później sprawy przybrały inny obrót i... nie ukrywam, że się z tego cieszę, bo skręcałoby mnie to wciąż.
OdpowiedzUsuńPatrząc z drugiej strony, ja ze swoim byłym nie będę się przyjaźnić nigdy, bo co prawda swego czasu miałam taką myśl (po pierwszym i drugim z trzech rozstań...), ale pokazał swoje prawdziwe oblicze i za trzecim razem zerwałam znajomość definitywnie - przestałam odbierać telefony, nie chcąc mieć z nim nic wspólnego.
Różnie to bywa, może i przyjaźń z byłym/byłą jest fajnym rozwiązaniem, choć ja sobie takiej sytuacji nie wyobrażam.
Ja się zgadzam. Jestem na nie bo sama miałabym problem pogodzić się z tym, że mój mężczyzna spędza czas ze swoją eks, z którą uprawiał kiedyś seks, a teraz siedzi z nią i gra w planszówki albo wychodzi na piwo, po kumpelsku. NIE ;)
Usuń