Blogger templates


...KATEGORIE:.......DIY.......KULINARNIE....... KULTURA I SZTUKA.......LUMPEKSY.......MODA.......MOIM ZDANIEM.......ZDROWIE I URODA..

czwartek, 15 maja 2014

Dzień offline

Wróciłam do domu i ogarnęła mnie pustka. Co ja mam robić?! Dzień wcześniej oddałam laptopa do serwisu, a każdy mój powrót z pracy zaczynałam właśnie od uruchomienia tegoż sprzęciwa. W tym całym oszołomieniu stanem offline zaczęłam więc... sprzątać. Gdy dwie godziny później mieszkanie błyszczało czystością, usiadłam zaskoczona, jak wiele czasu mi jeszcze zostało do pójścia spać i jak dużo rzeczy mogę jeszcze w tym czasie zrobić!

I zrobiłam. Dużo, dużo, dużo. I wtedy zaświtała mi w głowie myśl: trzeba z tego dnia offline zrobić tradycję! Nie wiem, jak Wy (choć podejrzewam, że macie podobnie), ale ja niby sobie zdaję sprawę z tego, że za dużo czasu spędzam online nierzadko ten czas marnując, ale to tylko w teorii, bo tak naprawdę to kupa prawa. Bo okej, niby blog, niby research do pracy, ogarnięcie mejla - same potrzebne i poważne sprawy, ale w międzyczasie przecież jeszcze fejsbuk, jakieś nic nieznaczące i nic nie wnoszące do mojego życia rozmówki ze znajomymi, pinterest (toż to gorszy złodziej czasu niż kiedyś telewizor!), blogaski innych ogarniane na bloglovin albo chociaż ładowane do pocketa na później, twitter, jakieś komiksy, jakieś coś... No i wychodzi na to, że w praktyce nie zdaje sobie człowiek kompletnie sprawy, jak wiele czasu mu w ten sposób ucieka, dopóki nie zostanie siłą odseparowany od swojego laptopika czy innego peceta. To jest straszne! 

I ja mówię temu procederowi marnowania czasu dość! No, nie na zawsze, nie szalejmy za bardzo, bo jednak internety są fajnie i muszę blogować (to wspaniała pasja, ale i już nałóg!) i jakoś pracować i w ogóle... Ale jeden dzień offline* (przez co przyjmujemy totalnie zostawienie lapka czy innego peceta w spokoju, a nie, że tylko internety wyłączamy i dalej pociskamy np. seriale cały dzień) raz na jakiś czas to całkiem zacna myśl. Raz na tydzień na ten przykład (stały, np. sobota, albo ruchomy ten dzień). Polecam skorzystać! W tym czasie można tyyyyyyyle ciekawych (ciekawszych niż sprzątanie, ale i to czasem trzeba ogarnąć) rzeczy zrobić! Dla tych, których internety za mocno wciągnęły podpowiadam, co można na ten przykład: Przeczytać pół książki, albo i całą, jak się nockę zarwie (me like it!). Ugotować, upiec coś superpysznego. Pójść na długi spacer. Spontanicznie wyskoczyć do kina. Zafarbować wreszcie włosy. Wypróbować tę kawiarnię czy knajpę, o której tyle się ostatnio nasłuchało. Pojechać na rowerze na drugi koniec miasta albo w ogóle za miasto. Poukładać puzzle. Napisać plan swojej książki (o, to też ostatnio mi się udało!). Pójść do papierniczego i wybrać piękne kartki do postcrossingu. Wyskoczyć do lunaparku (akurat we Wrocławiu stacjonuje obecnie całkiem skowyrny!). Pójść do fryzjera. Zrobić manicure. Pograć w nogę. Pograć w planszówki. Zrobić posiedzenie ze znajomymi przy sziszy. Czy po prostu wyjść z domu i spróbować czegoś nowego, spontanicznie, jak w Big Bang Theory, co tam Wam się napatoczy - nawet wróżka! I uwierzcie mi, że podczas tego offline dnia uda Wam się najprawdopodobniej zrobić nie jedną, ale kilka z tych rzeczy (chyba, że wciągnie Was książka)! I o to właśnie chodzi.

PS. Jeśli tak jak ja kochacie swojego blogaska, to polecam napisać wpis wcześniej i ustawić automatyczną publikację na offline dzień.

PPS. Tak, internety w telefonach, tabletach, kindlach i wszelkich innych sprzętach też zostawiamy w spokoju.

________________________

Podoba Ci się wpis? Polub mnie na Facebooku lub zaobserwuj na Bloglovin!

8 komentarzy:

  1. jak siedzę w domu to fakt, marnuje czas na neta, ale w internecie w sumie nie ma nic szczególnie ciekawego....

    OdpowiedzUsuń
  2. całkiem często zdarza mi się robić taki dzień, zwłaszcza jak gdzieś sobie wyjeżdżam. ale jeśli jestem w domu, to też zwykle biorę się za sprzątanie. ;)
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć,
    wow, przeczytane na jednym wdechu (teoretycznie, bo tekst był długi... ale chodzi o to, że jestem pod wrażeniem)! Naprawdę dobrze napisane i w pełni sie z Tobą zgadzam. :)
    Kilka miesięcy temu miałem format laptopa i przechodziłem przez to samo, jestem zadowolony z tamtego dnia, a właściwie wieczoru, który był najlepszy. :)

    Będę powtarzał takie dni często (teraz, kiedy zdałem maturę)... napiszę wreszcie moje opowiadanie grozy, zadbam o co tygodniowe wpisy na blogu, bo absurdy czekają... no i rower, moja pasja. :)

    Będę tutaj zaglądał częściej.
    Pozdrawiam,
    Matt.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj w tych czasach to prawie każdy nie ma dnia bez komputera, więc Twój pomysł na dzień offline jest świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja staram się przynajmniej w weekend odpacząć od neta bo to jest przeokrutny pozeracz czasu. W te dni staram się zrobić jak najwięcej w domu, by np. w niedzielę mieć czas dla rodziny lub przyjaciół, polecam każdemu !

    OdpowiedzUsuń
  6. dobrze napisane!
    uwielbiałam jak w liceum wyjeżdżałam na dwa tygodnie nad morze pod namioty :) - zero komputera, internetu, telewizora, telefon się oszczędzało aby nie łazić tyle ładować do wc czy sklepiku (wtedy nie ciągnęło się kabli z gniazdkiem do namiotów), a radio słuchało się sąsiada gdy włączył w samochodzie. było cudownie!
    i muszę coś zrobić aby i teraz choć jeden taki cudowny dzień w tygodniu się znalazł!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobry pomysł to jest :) Tylko jak do zrealizować?

    OdpowiedzUsuń
  8. Po ostatnim dniu offline mam podobne wrażenia. Ile ja mam czasu, jeżeli nie marnuję go na bezmyślne przeglądanie internetu :)

    OdpowiedzUsuń