Pamięć bywa figlarna i, niestety, wybiórcza. Czasem się wściekam, że pamiętam kompletnie pierdoły (mam wrażenie, że dla tych miejsce w moim mózgu jest nieograniczone), a nie potrafię sobie dobrze przypomnieć istotnych faktów z mojego życia i umiejscowić ich w czasie. A przecież mam dopiero 24 lata! To co dopiero będzie na starość - strach pomyśleć...
Na szczęście można zawczasu zadbać o to, żeby na starość pamiętać ważniejsze i mniej ważne momenty. I nie, wcale nie mam tu na myśl żadnych wspomagających pamięć suplementów diety. Są na to inne przyjemniejsze sposoby - zdjęcia, pamiętniki i takie tam. Po latach to naprawdę świetne pamiątki, które cudownie przywracają wspomnienia.
Poruszając się po internetach można znaleźć całe mnóstwo pomysłów na utrwalenie wspomnień. Ja chcę Wam krótko opowiedzieć (i polecić) o moich trzech ulubionych.
1. Jedno zdanie dziennie
Odkąd pamiętam prowadziłam pamiętniki. Gdy czytam obecnie te z okresu bycia nastolarą, zaśmiewam się w głos i czerwienię ze wstydu. Ale i ziewam z nudów przy niektórych wpisach. Jakiś czas temu natknęłam się na pomysł, aby założyć 3- lub 5-letni pamiętnik, w którym codziennie zapisuje się tylko jedno zdanie. Ponoć można takie dzienniki kupić na Amazonie lub eBayu, już nie pamiętam. Ale do rzeczy. W takim dzienniku 1 kartka = 1 dzień, podzielony na 3 lub 5 lat. Ja, zamiast płacić miliony monet na zagranicznym portalu, po prostu kupiłam ładny czysty zeszyt (niestety, 200 kartkowy, więc na niektórych stronach znajdują się 2 dni). Myślę, że jest to świetny pomysł na zatrzymanie wspomnień (choć często naprawdę trudno mi ograniczyć się jedynie do jednego zdania) i z pewnością każdy znajdzie na to czas, bo napisanie jednego zdania zajmuje około minuty. Oczywiście, ja zapisuję fakty i odczucia o różnym stopniu istotności, czasem to kompletnie pierdółki, ale warte, moim zdaniem, zapamiętania, np. dlatego, że zabawne.
2. Jedna sekunda dziennie
Innym, nawet lepszym niż "jedno zdanie dziennie", pomysłem, jest nagrywanie dzień w dzień sekundy swojego życia. Na taki pomysł wpadł Cesar Kuriyama i dzień w dzień już od wielu lat nagrywa po sekundzie swojego życia, a potem robi z tego dłuższy film. Pomysł po prostu genialny! Pomyślcie, jak po roku składacie te sekundy w jeden film i oglądacie migawki ze swojego życia... A po dziesięciu latach? Wow, to musi być coś! Niestety, mi zabrakło samodyscypliny (przeklęty słomiany zapał) i po jakichś dwóch tygodniach porzuciłam nagrywanie. Może kiedyś do tego wrócę. TUTAJ obejrzycie wykład Cesara na TED o jego projekcie, a również zobaczycie urywki filmu jego życia.
3. Album ze zdjęciami.
Oczywiście taki najzwyklejszy album w moim przypadku nie wchodzi w grę, bo to zbyt proste i zwyczajne. Kupiłam więc album szumnie zwany kroniką (tak głoszą pięknie wytłoczone litery na okładce) na allegro, z czystymi kartkami, na które po prostu można wklejać zdjęcia, i dam popis swojej kreatywności. Chodzi mi o to, aby móc również opisać, co dane zdjęcie przedstawia, czy są to czyjeś urodziny czy może majówka itp.. Trudno takie pierdoły pamiętać po dwudziestu latach przecież. A poza tym z wklejania zdjęć będę miała większą frajdę niż z wkładania ich po prostu w kieszonki albumu. Zdjęć w obecnym czasach robimy znacznie więcej niż kiedykolwiek, więc nie będzie trudno znaleźć odpowiednie do albumu. Ja mam zamiar wywołać również dużo tych instagramowych, bo w taki sposób najczęściej uwieczniam chwile. Album będzie idealnym uzupełnieniem mojego dziennika "jedno zdanie dziennie".
________________________
Podoba Ci się wpis? Polub mnie na Facebooku lub zaobserwuj na Bloglovin!
pomysł z filmem jest zajebisty teraz to żałuję, że nie nagrywałem siebie tak już od 6 lat, uwieczniłbym wszystko co miałem na głowie :P a z albumami to ja mam zasrany komputer zdjęciami :P myślę o dysku przenośnym.
OdpowiedzUsuńteż mam zasrany dysk zdjęciami, ale dobrze wiesz, że na dysku to nie to samo, co wywołane w albumie, to zupełnie inny klimat.
Usuńja planuję zrobić sobie album :)
OdpowiedzUsuńMy zbieramy niektóre kartonowe tabliczki, na których zapisywaliśmy nazwy miejscowości, do których chcieliśmy jechać >na stopa<. Więc na ścianie wisi nasz "bilet" do Paryża, Portugalii i wielu innych ;) Nie mówiąc już o paragonach, biletach wstępu i całej masie pamiątek - częściej nazywanych śmieciami ;)
OdpowiedzUsuńniestety, takie śmieci też kolekcjonuję, mam całą kolekcję biletów na koncerty, pociągowych, autobusowych z różnych wakacji, z jakichś muzeów, teatrów, z kina itp. itd.
Usuń