Przecież dopiero co był wrzesień, jeździłam rowerem po zalanym słońcem Świnoujściu i wygrzewałam się na plaży. - tak mnie naszło, gdy wybierałam zdjęcia do wywołania. - A teraz już koniec lipca? Jak to? Dlaczego tak? Gdzie wcięło cały ten czas?
Znasz takie momenty? Na pewno znasz. Wiesz, takie refleksje zawsze przychodzą niespodziewane i mimo, że nie od wczoraj żyjesz na tym świecie, zawsze Cię zaskakują. Nagle, który to już raz, zdajesz sobie sprawę z tego, jak cholernie szybko pędzi życie. A Ty do wyboru masz tylko dwie opcje - nabrać tempa i sprintem tuptać razem z nim albo pozbyć się złudzeń, że kiedykolwiek uda Ci się spełnić wszystkie swoje niezliczone plany i marzenia. Co wybierasz? Zaklepujesz miejsce na samym przedzie tego maratonu? Super, w takim razie Ciocia M.Ortycja ma dla Ciebie garść dobrych rad, jak ograniczyć marnotrawstwo czasu (bo chyba fakt, że studiuję, pracuję, często zostając po godzinach, biegam 4 razy w tygodniu, bloguję dzień w dzień i jeszcze znajduję czas na gotowanie, DIY i znajomych świadczy o tym, że coś na ten temat wiem). Bo wiesz, tracąc czas, marnujesz życie, a ono naprawdę nie będzie czekać.
PIERWSZE I NAJWAŻNIEJSZE: ZNAJDŹ RÓWNOWAGĘ MIĘDZY TYM, CO MUSISZ A TYM, CO LUBISZ ROBIĆ
PIERWSZE I NAJWAŻNIEJSZE: ZNAJDŹ RÓWNOWAGĘ MIĘDZY TYM, CO MUSISZ A TYM, CO LUBISZ ROBIĆ
Przede wszystkim polecam jak najbardziej ograniczyć te wszystkie czynności, które musisz, a zwiększyć częstotliwości tych, które chcesz i lubisz. Oczywiście, musisz chodzić do pracy, bo za coś trzeba żyć, to nie ulega wątpliwości, ale już zawsze wysprzątane na błysk mieszkanie nie ma znaczącego wpływu na twoje życie, więc zamiast dzień w dzień latać z odkurzaczem, wyluzuj i postaw na coś, co naprawdę kochasz robić, a na co od dawna nie masz czasu. Naprawdę świat się nie zawali, jeśli zamiast sprzątania wybierzesz kurs tańca, o którym marzysz, a który akurat zupełnym przypadkiem jest wakacyjna promocja, grupon czy co tam jeszcze.
ODPUŚĆ ZNAJOMYCH, KTÓRYCH MASZ DOŚĆ
Przestań tracić swój czas na spotkania ze znajomymi, za którymi nieszczególnie przepadasz, z którymi już niewiele Cię łączy i utrzymujecie kontakt tylko z przyzwyczajenia. Jeśli nie pałasz do kogoś sympatią, pozbądź się go ze swojego życia. Przestań spotykać się z tym nudnym chłopakiem, co do którego masz nadzieję, że może jeszcze zaiskrzy (nie zaiskrzy!). Skończ też z dopraszaniem się o czas znajomych, którzy ciągle go dla Ciebie nie mają. Naprawdę nie warto! To okropne marnowanie życia. Podlicz sobie mniej więcej czas, jaki tracisz w ciągu miesiąca na takie znajomości (nie tylko spotkania, ale też rozmowy na fejsie, sms-y itp.) i pomyśl, na co możesz go wykorzystać (ciągle przecież marudzisz, że nie masz czasu biegać, czytać książek, zapisać się na jakiś kurs itp.)
Przestań tracić swój czas na spotkania ze znajomymi, za którymi nieszczególnie przepadasz, z którymi już niewiele Cię łączy i utrzymujecie kontakt tylko z przyzwyczajenia. Jeśli nie pałasz do kogoś sympatią, pozbądź się go ze swojego życia. Przestań spotykać się z tym nudnym chłopakiem, co do którego masz nadzieję, że może jeszcze zaiskrzy (nie zaiskrzy!). Skończ też z dopraszaniem się o czas znajomych, którzy ciągle go dla Ciebie nie mają. Naprawdę nie warto! To okropne marnowanie życia. Podlicz sobie mniej więcej czas, jaki tracisz w ciągu miesiąca na takie znajomości (nie tylko spotkania, ale też rozmowy na fejsie, sms-y itp.) i pomyśl, na co możesz go wykorzystać (ciągle przecież marudzisz, że nie masz czasu biegać, czytać książek, zapisać się na jakiś kurs itp.)
ZAPOMNIJ O SŁABYCH KSIĄŻKACH I KIEPSKICH SERIALACH
Odłóż słabą książkę i nigdy do niej nie wracaj. Przestań oglądać nudny serial w oczekiwaniu, że może za 20 odcinków zacznie dziać się coś ciekawego (kto oglądał HIMYM, dobrze wie, o czym mówię!). Wyjdź z kina, jeśli w połowie filmu zasypiasz z nudy. Szkoda czasu na słabiznę. Dobrych książek, fajnych seriali i ciekawych filmów jest przecież na pęczki. Nie lepiej poświęcić czas na nie zamiast na nudy, przez które brniesz jak męczennik, z przyzwyczajenia ("zaczęłam, to już dokończę, przemęczę..."), nie wiedząc nawet w sumie po co? Zwłaszcza, że twoja lista książek do przeczytania już jest dłuższa niż chiński mur i prawdopodobnie i tak nie starczy Ci na nią życia...
PLANUJ
Planowanie czasu pomoże Ci ogarnąć chaos i zrobić znacznie więcej niż wtedy, gdy układasz sobie plan w głowie. Nie musisz planować wszystkiego co do godziny, ale koniecznie zapisz to, co masz do zrobienia. Polecam planowanie tygodniowe i dzienne. W niedzielę siadam z kartką i zapisuję wszystko, co muszę albo chcę zrobić w przyszłym tygodniu. Z tej listy korzystam przy planowaniu dziennym, które ogarniam z jednodniowym wyprzedzeniem, i tak po trochu odhaczam kolejne pozycje. Jestem pewna, że dzięki terminarzowi robię o wiele więcej niż zrobiłabym bez niego, bo o wielu rzeczach zapominam i przypominam sobie o nich w nieodpowiedniej chwili (np. gdy rano chcę jechać rowerem do pracy, nagle przychodzi olśnienie, że przecież mam flaka w przednim kole, i muszę dymać z buta). Także dzięki planowaniu wykorzystuję międzyczasy (o których zaraz) - np. wstawiam wodę na zupę i kukam do planera, na co, co powinnam tego dnia zrobić, mogę przeznaczyć tę chwilę, którą zajmie doprowadzenie wody do wrzenia (a w tym czasie można np. wyprać ręcznie stanik, odkurzyć pokój albo nałożyć na włosy olej).
WPROWADŹ W ŻYCIE MULTIASKINGOdłóż słabą książkę i nigdy do niej nie wracaj. Przestań oglądać nudny serial w oczekiwaniu, że może za 20 odcinków zacznie dziać się coś ciekawego (kto oglądał HIMYM, dobrze wie, o czym mówię!). Wyjdź z kina, jeśli w połowie filmu zasypiasz z nudy. Szkoda czasu na słabiznę. Dobrych książek, fajnych seriali i ciekawych filmów jest przecież na pęczki. Nie lepiej poświęcić czas na nie zamiast na nudy, przez które brniesz jak męczennik, z przyzwyczajenia ("zaczęłam, to już dokończę, przemęczę..."), nie wiedząc nawet w sumie po co? Zwłaszcza, że twoja lista książek do przeczytania już jest dłuższa niż chiński mur i prawdopodobnie i tak nie starczy Ci na nią życia...
PLANUJ
Planowanie czasu pomoże Ci ogarnąć chaos i zrobić znacznie więcej niż wtedy, gdy układasz sobie plan w głowie. Nie musisz planować wszystkiego co do godziny, ale koniecznie zapisz to, co masz do zrobienia. Polecam planowanie tygodniowe i dzienne. W niedzielę siadam z kartką i zapisuję wszystko, co muszę albo chcę zrobić w przyszłym tygodniu. Z tej listy korzystam przy planowaniu dziennym, które ogarniam z jednodniowym wyprzedzeniem, i tak po trochu odhaczam kolejne pozycje. Jestem pewna, że dzięki terminarzowi robię o wiele więcej niż zrobiłabym bez niego, bo o wielu rzeczach zapominam i przypominam sobie o nich w nieodpowiedniej chwili (np. gdy rano chcę jechać rowerem do pracy, nagle przychodzi olśnienie, że przecież mam flaka w przednim kole, i muszę dymać z buta). Także dzięki planowaniu wykorzystuję międzyczasy (o których zaraz) - np. wstawiam wodę na zupę i kukam do planera, na co, co powinnam tego dnia zrobić, mogę przeznaczyć tę chwilę, którą zajmie doprowadzenie wody do wrzenia (a w tym czasie można np. wyprać ręcznie stanik, odkurzyć pokój albo nałożyć na włosy olej).
Łącz obowiązki i przyjemności! Kiedy tylko możesz, rób kilka rzeczy jednocześnie. Zamiast bezczynnie oglądać serial, rób to w trakcie sprzątania, malowania paznokci, biegania (jeśli masz w domu bieżnię) itp. Ćwicząc, miej na uszach słuchawki i słuchaj kursu języka, którego od zawsze chcesz się nauczyć. Gdy wykonujesz czynność niewymagającą myślenia (jak np. wieszanie prania), jednocześnie układaj sobie w głowie treść wpisu na bloga, prezentacji do pracy czy argumentów popierających twoją prośbę o podwyżkę. I tak dalej, i tak dalej... Połączenie kilku czynności naprawdę pomoże Ci oszczędzić wiele czasu, pod warunkiem, oczywiście, że będziesz to robić z głową (w przeciwnym wypadku, jeśli będziesz się starać robić naraz zbyt wiele rzeczy, ten czas znacznie się wydłuży i w efekcie zmarnujesz go znacznie więcej niż wykonując wszystko z osobna). Bazując na zasadzie multiaskingu, możesz także zapoznać ze sobą wszystkich Twoich przyjaciół i zamiast biegać z jednego spotkania na drugie, spotykać się z nimi wszystkimi naraz. Jeśli przypadną sobie oni do gustu, rzecz jasna, nic na siłę.
KORZYSTAJ Z "MIĘDZYCZASÓW"
Wykorzystuj każdą chwilę wolnego czasu. Książki możesz przecież czytać w komunikacji miejskiej czy w kolejce w sklepie albo do lekarza (polecam zainwestować w Kindle!), a w pracy podczas przerwy załatwić wszystkie sprawy, jakie możesz ogarnąć przez telefon czy internet (jeśli masz dostęp). Ja na przykład często właśnie na przerwie w pracy piszę wpisy na bloga. Nie stój też bezczynnie przy garach, gdy coś gotujesz, nastaw minutnik i również ten czas wykorzystaj. A jeśli już musisz faktycznie stać przy kuchence pilnując, by Ci się jedzonko nie przypaliło, miej ze sobą np. terminarz i zaplanuj kolejny dzień albo i tydzień.
LAST BUT NOT LEAST: NAUCZ SIĘ ODPUSZCZAĆ
Działanie ciągle na najwyższych obrotach to fajna sprawa, polecam, ale jeśli czasem nie odsapniesz to się zajedziesz albo ze zmęczenia popadniesz w depresję. Organizm jest przecież tak skonstruowany, że potrzebuje regeneracji. Dlatego, gdy czujesz, że już dłużej nie możesz, że nie masz siły i jedyne na co masz ochotę, to przespać cały weekend, albo gdy wieczorem ni stąd ni zowąd zbiera Ci się na płacz, bo już trzeba iść spać, a przecież dopiero połowa rzeczy na ten dzień odhaczona w terminarzyku, to znak, że trzeba wcisnąć reset. Rzuć wszystko w cholerę i idź spać. A następnego dnia zjedz pyszne śniadanie, które da Ci mnóstwo energii do działania i ułóż plan na nowo. Bez spiny. To, co wcześniej było w planach na tydzień, rozłóż na dwa tygodnie. Wykreśl wszystkie weekendowe plany i gdzieś wyjedź albo po prostu zrób sobie weekend leniucha (wiesz, spanie do oporu, cały dzień w piżamie i zero wychodzenia z domu). Taki odpoczynek to nie jest strata czasu (pod warunkiem, że zdarza się raz na jakiś czas, a nie staje się stylem życia), lecz pewnego rodzaju inwestycja w siebie - ładowanie baterii, żeby mieć siły znów działać z pełną mocą.
LAST BUT NOT LEAST: NAUCZ SIĘ ODPUSZCZAĆ
Działanie ciągle na najwyższych obrotach to fajna sprawa, polecam, ale jeśli czasem nie odsapniesz to się zajedziesz albo ze zmęczenia popadniesz w depresję. Organizm jest przecież tak skonstruowany, że potrzebuje regeneracji. Dlatego, gdy czujesz, że już dłużej nie możesz, że nie masz siły i jedyne na co masz ochotę, to przespać cały weekend, albo gdy wieczorem ni stąd ni zowąd zbiera Ci się na płacz, bo już trzeba iść spać, a przecież dopiero połowa rzeczy na ten dzień odhaczona w terminarzyku, to znak, że trzeba wcisnąć reset. Rzuć wszystko w cholerę i idź spać. A następnego dnia zjedz pyszne śniadanie, które da Ci mnóstwo energii do działania i ułóż plan na nowo. Bez spiny. To, co wcześniej było w planach na tydzień, rozłóż na dwa tygodnie. Wykreśl wszystkie weekendowe plany i gdzieś wyjedź albo po prostu zrób sobie weekend leniucha (wiesz, spanie do oporu, cały dzień w piżamie i zero wychodzenia z domu). Taki odpoczynek to nie jest strata czasu (pod warunkiem, że zdarza się raz na jakiś czas, a nie staje się stylem życia), lecz pewnego rodzaju inwestycja w siebie - ładowanie baterii, żeby mieć siły znów działać z pełną mocą.
________________________
Generalnie skup się na tym i rób to co NAPRAWDĘ czyni Cię szczęśliwą, a nie jedynie zatyka pustą czasoprzestrzeń ;)
OdpowiedzUsuńi rozsądnie to rozplanuj, żeby tego, co Cię uszczęśliwia, zmieściło się jak najwięcej ;)
Usuńkilka rzeczy jednoczenśnie, coś w miedzyczasie :D, to coś jak ja :)
OdpowiedzUsuńPrzez to ze juz od 1 klasy gimnazium mialam bardzo napiety plan (ang,kolko teatralne,warsztaty filozoficzne,taniec etc) nauczylam sie nie marnowac czasu pozatym czym mam wiecej do zrobienia jestem bardziej xorganizowana i biegam z jednego do drugiego autobusu:-)
OdpowiedzUsuńRzucanie nudnych książek w kąt to nie lada wyzwanie :-)
OdpowiedzUsuń