Nie chcę Ci mówić, jak wychowywać dziecko, ale... Pozwalanie na wszystko i pozbawianie go kontroli to nie jest bezstresowe wychowanie, tylko brak wychowania.
Ponoć tak u nas w kraju słabo z przyrostem naturalnym, a jednak mam wrażenie, że wszędzie aż roi się od dzieci. W centrach handlowych, supermarketach, restauracjach... Właściwie w większości miejsc publicznych. Sama dziecięca obecność to, oczywiście nic nadzwyczajnego - ani ziębi ani grzeje, ale zachowanie maluchów... cóż, potrafi doprowadzić do szału. Wrzeszczą, płaczą, piszczą, biegają, kopią ludzi siedzących naprzeciwko w komunikacji publicznej. No, ale to przecież tylko dzieci, prawda? Zazwyczaj jeszcze na tyle małe, że słowo "empatia" jest im obce. Nie ogarniają, że nie wszyscy w autobusie mają ochotę słuchać dziecięcych opowieści z mchu i paproci niemalże wykrzykiwanych. Nie wpadnie im do głowy, że od ich wrzasków ktoś może dostać migreny. Nie pomyślą, że ludzie do restauracji przychodzą po to, by w spokoju zjeść, a nie oglądać i słuchać dzieciaków ganiających się wokół stolików. Ja to rozumiem, ja wiem, że to są tylko dzieci, w ich wieku pewnie byłam podobnie nieznośna, o ile nie jeszcze bardziej.
Ale, do cholery, te dzieci, które nie ogarniają reguł życia w społeczeństwie, mają przecież rodziców czy jakichkolwiek innych opiekunów - niańki albo babcie - którzy to powinni wykazać się większym rozumem. Właśnie z racji bycia (podobno) dorosłym człowiekiem, rodzicem (czy innym opiekunem), do którego należy WYCHOWANIE dziecka i SPRAWOWANIE KONTROLI nad nim. Nie chcę Ci mówić, jak wychowywać dziecko, ale... Pozwalanie na wszystko i pozbawianie malucha kontroli to nie jest bezstresowe wychowanie, tylko brak wychowania w ogóle. Twoje dziecko nie rozumie, że obsypywanie innych plażowiczów piachem, kopanie współpasażerów w autobusie i wrzeszczenie obcym do ucha, to coś złego, ale Ty jesteś chyba na trochę wyższym poziomie inteligencji? Grzecznie proszę, ogarnij swoje dziecko. Czasem mam ochotę to wywrzeszczeć w twarz wyluzowanym rodzicom, a jednak tego nie robię. Być może wydarłabym się na nieodpowiednią osobę - zmęczoną albo zwyczajnie czymś zmartwioną i z tego powodu pozwalającą akurat w tym momencie swojemu dziecku na wszystko. Domyślam się, że czasem również tacy rodzice mają wrzasków swojego potomka dosyć. To jest empatia, wiesz? To jest właśnie empatia z mojej strony. Może Ty również ją okażesz (i zaczniesz też zaszczepiać dziecku) uspokajając swoje dziecko, które być może na zbyt wiele sobie pozwala i tym samym komuś przeszkadza? Musimy razem ze sobą funkcjonować w tym społeczeństwie - proszę, nie utrudniajmy sobie nawzajem życia.
________________________
Święte słowa i dzięki Ci za ten wpis ! Mam kuzynkę, która ma 4 letniego synka, Młody robi wszystko co mu tylko przyjdzie do głowy, rozpieprza każdą imprezę rodzinną, bo albo drze ryja bo ma taki kaprys, albo drze ryja bo czegoś mu się nie pozwala ! ale znikąd to się nie bierze !...
OdpowiedzUsuńCzy to oznacza, że gdy mam dziecko przechodzące bunt 2 latka mam trzymać je zamknięte w domu? Czasem nie da się dziecka jak to mówisz "ogarnąć" :) Uwierz mi .... Masz dziecko ? Jeżeli nie masz to na pewno będziesz mieć (tak sądzę) i wtedy dopiero zobaczysz jak to łatwo ujarzmić malca hihi :)
OdpowiedzUsuńOczywiście czasem faktycznie są rodzice/matki, które nie zwracają uwagi na swoje dzieci, które broją. Sama miałam taką sytuację na placu zabaw kiedy to JA musiałam opieprzać nie swoje dziecko. Żal.pl/ Ja staram się reagować, gdy moje jest niegrzeczne, ale..... niestety nie zawsze to skutkuje i musi troszkę pokrzyczeć :)
nie mam i nie chcę mieć dziecka. jednym z wielu wielu powodów są właśnie wrzaski, trudny do opanowania płacz czy trudność w ogarnięciu dzieciaka. rozumiem, że trudne może być np. opanowanie płaczu dziecka, ale już powstrzymać je przed kopaniem siedzącej naprzeciwko w mpk osoby to chyba nie taki problem?
UsuńJak Cię lubię i często czytam, tak uważam, że posty na temat wychowania dzieci powinnaś sobie darować, skoro dzieci nie masz. Chyba, że masz wykształcenie kierunkowe lub inne doświadczenie z dziećmi, to zwracam honor.
OdpowiedzUsuńI żeby była jasność, jestem przeciwniczką "bezstresowego wychowania" i rozbrykanych "wszystkomiwolno" dzieci. Ale mam dwójkę i wiem, jak bywa ciężko, więc to właśnie od strony dorosłych liczę na empatię i zrozumienie.
Mam wrażenie, że nie przeczytałaś tego wpisu ze zrozumieniem, być może przez negatywne nastawienie po przeczytaniu tytułu czy coś. Owszem, nie mam dzieci i nie chcę ich mieć, ale mogę się wypowiadać na temat przestrzeni publicznej, w której jakieś zasady obowiązują. Nie obchodzi mnie, co ludzie w swoich czterech ścianach robią w dziećmi, niech tam pozwalają im się drzeć 24 godziny na dobę, skoro im to nie przeszkadza. Mnie, i zapewne nie tylko mnie, takie rozbrykane dzieci przeszkadzają. Wracam do domu np. po całym dniu na uczelni, zmęczona, i marzę jedynie o chwili odpoczynku i świętego spokoju, a tu się dziecko w autobusie wydziera albo siedzi i mnie kopie, a matka patrzy w okno, w ogóle nie reaguje - to nie jest normalne. Gdybym była chamska, to też dzieciakowi bym z buta odwinęła (ale wtedy podniosłoby się oczywiście wielkie oburzenie, bo jestem dorosła przecież, powinnam być mądrzejsza - cóż, matka takiego dzieciaka też jest dorosła i też powinna być mądrzejsza i swojego potomka przypilnować). Miejsca publiczne, jak sama nazwa wskazuje, są dla wszystkich, nikt nie ma na nie monopolu, więc nie ma "róbta co chceta". Druga sprawa, że we wpisie nie mówię o bezwzględnym uciszeniu i uspokojeniu dziecka (wiem, że nie zawsze się da, mam małe dzieci w rodzinie), ale raczej zwracam uwagę na rodziców, którzy totalnie olewają, jak się ich dziecko zachowuje, pozwalając mu na wszystko.
Usuńi jeszcze jedno: skoro wiesz, jak z dziećmi bywa ciężko, z ich zachowaniem, to właśnie również powinnaś się wykazać empatią wobec bezdzietnych osób, którym zapewne też ciężko znosić zachowanie dzieci, w dodatku cudzych, wobec nich czy w ich pobliżu. czasem mam wrażenie, że matki uważają, że dziecko wszystko tłumaczy i można spokojnie być egoistą ograniczającym się jedynie do dbania o własną rodzinę, a resztę świata mając w nosie.
UsuńAle widzisz jest jedna zasadnicza różnica, ja mogę postawić się w Twoim położeniu, bo byłam bezdzietną, zmęczoną studentką, ale Ty już w skórę rodzica chwilowo się nie wcielisz. Dlatego, choć Twój tekst zawiera sporo racji (bo przecież nigdzie nie zanegowałam tego, co piszesz, więc nie wiem skąd podejrzenie o niezrozumienie tekstu czy negatywne do niego nastawienie), to jednak uważam, że nie powinnaś podejmować się prób wpływania na wychowanie nieswoich dzieci.
UsuńBo uwierz mi, nikomu krzyki obcych dzieci nie przeszkadzają bardziej niż matce, która właśnie wyrwała się na godzinę na kawę bez swojego potomstwa i chciałaby w ciszy i spokoju tę kawę wypić. A tu latają po knajpie rozwrzeszczane obce maluchy.
Ale przełykam wtedy ślinę i się nie wtrącam, bo, jak napisała koleżanka wyżej, ujarzmienie dwulatka przechodzącego bunt, jest jak próba ujarzmienia tornada.
I nie chodzi mi o skrajne sytuacje, gdzie rodzice totalnie zlewają, co robi ich dziecko. Chamstwo i brak kultury to akurat cecha niezależna od posiadania potomstwa, więc nie ma co generalizować.
no ale akurat mnie właśnie głównie o takich rodziców, którzy zlewają co robi ich dziecko, chodzi w tym wpisie... co jakiś czas mi się zdarza na takie rodzinki trafić, wtedy sama zwracam dziecku uwagę i nagle następuje olśnienie ze strony rodziców, że ich dziecko robi coś nie tak, i dopiero wtedy zwracają mu uwagę
Usuńa ja powiem, żę dobrze, że M.Ortycja porusza u siebie takie tematy!
Usuńpo pierwsze, w tym aspekcie ma prawo coś napisać. co innego, gdyby chciała rozprawiać o tym, który rodzaj karmienia jest lepszy, albo jak się przygotować do porodu czy pierwszych dni z dzieckiem - nie wie, bo i skąd ma wiedzieć? tego dowie się dopiero będąc matką, tak jak tego jaka jest miłość rodzicielska.
ale to, w jaki sposób rodzice opiekują się dziećmi w miejscach publicznych, widzi, więc ma jakieś pojęcie, tak?
a druga sprawa, taki wpis z odpowiednim podejściem obu stron może dać bardzo ciekawą dyskusję.
trzecia rzecz - chcecie by wykazała się empatią względem rodzica, w taki razie skąd ma wiedzieć, jak się taki rodzic czuje, skoro sama nim nie jest? no chyba właśnie dzięki takim wpisom i dyskusjom pod nimi może się dowiedzieć czegoś o tych po drugiej stronie 'barykady'.
najlepiej, my matki, zostańmy nieomylnymi i nietykalnymi świętymi krowami.
powiem to jako matka dwójki dzieci: strasznie, ale to strasznie wkurwiają mnie dzieci puszczone samopas np. w autobusie. albo takie drące japy bez powodu. a jeszcze bardziej rodzice, którzy na wszystko pozwalają, albo na nic nie zwracają uwagi. wkurza mnie, jak ktoś z góry zakłada, że dziecko może stać brudnymi butami na siedzeniu w autobusie czy tramwaju, bo ma taki kaprys i 'bo to dziecko'. albo jak matka jedna z drugą zajęte plotkowaniem zupełnie nie zwracają uwagi na drące się, własne potomstwo.
OdpowiedzUsuńkumam z doświadczenia, że dzieci mają taki okres czasu, kiedy próbują wszystko wymuszać. zazwyczaj płaczem albo wierzganiem się po chodniku/podłodze w sklepie. najlepsza rada? ignorować, bo inaczej dupa. przegrasz tą bitwę, przegrywasz całą wojnę. i ja wtedy tych rodziców rozumiem, że nie robią nic - bo im też nie jest łatwo, ale na dłuższą metę to właśnie przyniesie odpowiednie efekty. nie rozumiem natomiast, kiedy ignorują rozrabiające i płaczące z nudów dziecko. albo jak jest głodne.
sama zawsze staram się mieć w torebce chusteczki, jakąś przekąskę i picie dla dziecka, bo wiem, że właśnie dwóch ostatnich zacznie się domagać, kiedy nie będę miała możliwości nigdzie tego kupić (taki radar wbudowany), a współpasażerowie nie muszą tego znosić.
i jeszcze ten sam apel wysłałabym do właścicieli psów. szlag mnie trafia, jak wchodzi ktoś z psem (w BE nie ma obowiązku zakładania kagańca) i ten kundel podchodzi do mnie, próbuje wąchać po nogach, czy lizać po stopach. bleee. a właściciel zadowolony, bo takiego ma komunikatywnego psa!
Jak dla mnie w tym kraju brakuje miejsc publicznych, gdzie nie wpuszczają dzieci:/
OdpowiedzUsuńach, mi też! fajnie, że mamom się wychodzi na przeciw przygotowując miejsca dzieciom przyjazne i ułatwiając wychynięcie z czterech ścian i wyjście do ludzi, ale ktoś powinien też pomyśleć i zrobić miejsce przyjazne bezdzietnym, gdzie dzieci nie są mile widziane (ale od razu by było, że to dyskryminacja, faszyzm, niepoprawność polityczna i co tam jeszcze) - dostrzegam niszę! - na pewno miałoby wielu klientów :D
Usuńnie pamiętam już u kogo (Volantification?) była kiedyś dyskusja na ten temat. też jestem za tworzeniem takich miejsc przyjaznym dzieciom i takich, gdzie wstęp mają tylko dorośli.
Usuńjako matce zdarza mi się czasami wyrwać z domu i wtedy szukam miejsca, gdzie mogę pogadać z dorosłymi znajomymi na dorosłe tematy, używając też dorosłego słownictwa ;) w akompaniamencie alkoholu i fajki.