Blogger templates


...KATEGORIE:.......DIY.......KULINARNIE....... KULTURA I SZTUKA.......LUMPEKSY.......MODA.......MOIM ZDANIEM.......ZDROWIE I URODA..

wtorek, 21 października 2014

Trudne początki czegoś dobrego

Nie było ostatniej pizzy z prawdziwym serem ani pożegnania z mleczkiem w tubce i bezami. Po prostu powiedziałam sobie, że od jutra na poważnie biorę się za bary z weganizmem... i tak też uczyniłam.

Kilka dni temu, około pół roku po rezygnacji z jedzenia mięsa, postanowiłam zrobić kolejny krok w kierunku bardziej etycznego życia i odstawiłam nabiał i jajka. Tak po prostu. Nie było ostatniej pizzy z prawdziwym serem ani pożegnania z mleczkiem w tubce i bezami. Nie było też ostatniej w moim życiu jajecznicy, jajka z majonezem ani nawet wuzetki. Po prostu powiedziałam sobie, że od jutra na poważnie biorę się za bary z weganizmem i tak też uczyniłam. Jacka, znaczy mojego konkubenta, moja decyzja bardzo ucieszyła, mnie - trochę mniej. Właściwie nie sama decyzja (bo super, że nie przyczyniam się do cierpienia zwierząt i kilku innych rzeczy), ale raczej... raczenie sobie z nią. Jest trudno.

Wegetarianizm okazał się dla mnie łatwy w wykonaniu. Zdarzało i wciąż zdarza mi się tęsknić za mięsem, głównie tym najgorszym - fast foodowym (hotdogi z żabki i cheeseburgery z maka!), ale jest to na tyle rzadkie, że nie odczuwam tego zbyt dotkliwie (wiem, że odczuję podczas świąt, gdy Ojciec Biologiczny zacznie pichcić gołąbki i bigos)... Poza tym dla mięsa łatwo mi znaleźć substytuty - roślinne hotdogi jem w Vedze, do chili con carne zamiast mielonego mięsa wrzucam sojowy granulat, a "nuggetsy" świetnie naśladuje tofu. Poza eliminacją mięsa, MOM czy żelatyny z diety, jako wegetarianka musiałam zrezygnować zdecydowałam się zrezygnować ze skórzanych butów i odzieży... I to by było właściwie na tyle. Nic trudnego, żadne wielkie poświęcenie. Z weganizmem jednak sprawa jest bardziej skomplikowana i dla mnie po prostu trudniejsza w realizacji.

Ponieważ uwielbiam słodycze, w głównej mierze te nabiałowe (wspomniane ciasta typu wuzetka, mleczko w tubce, czekolada), i jestem uzależniona od pizzy, mocno odczuwam skutki ich odstawienia. No co tu dużo mówić, jest mi po prostu przykro, że prawdopodobnie nigdy już nie tknę prawdziwej bezy albo nie wciągnę milky waya... I irytuje mnie, że muszę teraz bacznie czytać składy wszystkiego, co kupuję, bo do większości produktów dorzucają cholerną serwatkę. Ostatnio wyskoczyłam "na chwilę" po coś słodkiego do Żabki i spędziłam tam pół godziny szukając łakoci, które nie zawierają jednocześnie niczego odzwierzęcego i oleju palmowego (o tym, czemu to cholerstwo też jest be, przeczytacie tutaj). Skończyło się na tym, że wyszłam z Oreo, które i tak ostatnio non stop wcinam, i... brzoskwiniami w puszce. Do czego to doszło, żebym w ramach wciągania słodyczy musiała sięgać po owoce?!

Ale rezygnacja z większości słodyczy i mojej ukochanej pizzy (tak, wiem, że jest wegański ser, ale to zupełnie inna para kaloszy) to dopiero szczyt góry lodowej. Okazuje się, że odzwierzęce składniki są niemal we wszystkim i muszę się w tym kierunku bardzo mocno doedukować, bo jestem kompletnym laikiem. W kosmetykach na przykład sodium tallowate to tłuszcz pochodzenia zwierzęcego! Wegańska nie jest również gliceryna, keratyny, alantoina i... boję się pomyśleć, co jeszcze, bo to oznacza dużo nowej wiedzy do przyswojenia i dużo kosmetyków, z których będę musiała zrezygnować...

Tak że z przejściem na weganizm jest trudno. Nie domyślałam się, że będzie aż tak ciężko. W obecnej chwili, w okresie, powiedzmy, przejściowym, gdy muszę do tego wszystkiego przywyknąć i wszystko ogarnąć, traktuję to, owszem, jako poświęcenie. Oczywiście, to mój wybór. Teoretycznie nic nie muszę, choć jednak odczuwam to trochę jako przymus - wewnętrzny. Po prostu naprawdę nie chcę brać udziału w całym tym biznesie cierpienia i śmierci, nie chcę tego wspierać.. I wiem, że z czasem będzie mi coraz łatwiej, że w końcu wejdzie mi to w krew i będzie czymś naturalnym. Póki co jednak jest trudno. Ale wiem, że warto. Wiem, że dokonałam słusznej decyzji i to moja największa motywacja.


________________________

Podoba Ci się wpis? Polub mnie na Facebooku,  obserwuj na Bloglovin lub Twitterze!

24 komentarze:

  1. Będę z ogromną uwagą śledzić Twoje poczynania z weganizmem w roli głównej - sama chciałabym, ale moja mama (która póki co mnie utrzymuje) nie bardzo podziela tę dietę, bo jest kosztowna, bo wymaga wiele czasu na wykonanie, bo to, bo siamto... Nie mniej jednak w przyszłości będę dążyć to tego, aby moje mięsne nawyki żywieniowe odeszły w zapomnienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy kosztowna, to bym się sprzeczała, to mięso jest przecież drogie, warzywa raczej są tanie, ja dziś kupiłam np. wielkiego kalafiora za 1,99 zł i 2 duże pory za 1,49 zł sztuka... do tego jakiś makaron, kasza, ryż - to jest tanie, tak samo jak strączki, które będą w wegańskiej diecie źródłem białka... Ale trochę twoją mamę rozumiem - nie jest tak łatwo się przestawić, ja w dodatku nie lubię korzystać z gotowych przepisów, wolę sama pokombinować.

      Usuń
    2. Szczególnie, że chodzi o wprowadzenie takiego jadłospisu dla jednej tylko osoby...

      Usuń
    3. wydaje mi się, że w takim przypadku można zamienić po prostu mięso na coś wege - ugotowanie granulatu sojowego zamiast mięsa mielonego do spaghetti to chwila moment i nic skomplikowanego, ukulanie kotletów z soczewicy albo zapanierowanie kawałka tofu zamiast drobiowego/schabowego kotleta też nie jest skomplikowane, itd. itd. trzeba szukać alternatyw i ogarniać to, na ile się da. Może pogadaj poważne z rodzicielką, powiedz, jakie to dla Ciebie ważne, być może pójdzie Ci na rękę... A jeśli nie, to może chociaż zgodzi się gotować bezmięsny posiłek dla wszystkich raz na kilka dni? Pomyśl, pokombinuj!

      Usuń
  2. Stearic Acid jest pozyskiwany z łoju wołowego i jest w większości kosmetyków, lanolina z wełny owczej, ja kiedy przeszłam na weganizm musiałam pół kosmetyczki wyrzucić podkłady tusze cienie eyelinery, polecam też sprawdzanie czy dana firma nie testuje na zwierzętach można to zrobić tu na stronie PETA http://features.peta.org/cruelty-free-company-search/index.aspx bądź tez na liście NOtest -> http://notest.pl/listy
    Dla mnie problemem też jest kupowanie ciuchów i butów bo nie każdego stać na drogie Vege ciuchy , najgorsze jest wełna i wkładki skórzane w butach. Ale da się żyć moim zadnie jednak lepiej bo bardziej świadomie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, lepiej, bo bez płacenia za cierpienie zwierząt. Co do kosmetyków to ja nie wyrzucam tych, które wcześniej kupiłam, po prostu następnym razem takich już nie kupię, jeśli zawierają coś odzwierzęcego... A co do testowania, to sama już nie wiem, czy wierzyć w te listy, czy nie. Ostatnio na moim fanpejczu dostałam a propopo testowania taki komentarz: "są scisle wytyczne, nie ma samowolki. i to jest fakt. kompletnie omijam jakies speudoraporty. pisze o tym z persepktywy nie laika a biotechnologa. eksperymenty sa przeprowadzane na zwierzętach ale w zupelnie innym dziale - szczepionki i leki. to sa dwie rozne sprawy, ktore dla osob poza branza chemiczna/biotech/med mogą znajdować się w tym samym worze. wszystkie eskperymenty sa scisle kontrolowane i sa z nich szczególowe raporty, ktore sa analizowane przez odpowiednie konsorcja. plus kontrolne naloty. za lamanie przepisow sa zabierane granty i finansowanie. a gdyby nastapil wyciek o lamaniu prawa, zostaliby zjedzeni przez oborncow praw zwierzat - z tego co czytalam to jeden z motywow, ktory powoduje ze czesc naukowcow w roznych dziedzinach nauki woli szukac alternatywnego do zwierzecego materialu do testow. poza tym nie wszyscy naukowcy z zasady popieraja testy na zwierzetach. ja jako bioetchnolog jestem temu w 100% przeciwna. istnieje bardzo duzy ruch anty wsord naukowcow. pamietam, ze czytalam o tym w jednym artykule w nature."

      Usuń
  3. Gratuluję decyzji :) Początki są trudne, ale z czasem będzie coraz łatwiej :) Odkryjesz nowe smaki, nowe produkty. Nawet czasem słodycze sklepowe przez przypadek się zdarzają wegańskie :)
    pozdrawiam
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, wiem, Oreo właśnie są wegańskie chociażby :) podobno w Carefourze są też sojowe krówki... na pewno da się znaleźć w sklepach jakieś substytuty, ale, niestety, w najbliższym czasie na pewno nie będą one tak dostępne, jak "zwykłe" słodycze i stąd ból

      Usuń
  4. link odnośnie palmowego nie działa, tzn nie ma go

    OdpowiedzUsuń
  5. Powodzenia! Ja już się odżywiam roślinnie od trzech lat, chociaż od 13 nie jem zwierząt. Jest dużo wegańskich słodyczy w naszym kraju i w internecie, chociaż mnie najbardziej cieszą te robione w domu. Właśnie zrobiłam lodowy tort oreo :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Z radością będę śledzić twoją wegańską niedolę, jako że sam staram się jechać na tym wózku. I wreszcie ktoś kto pisze wprost, że przejście na weganizm nie jest proste i przyjemne w przeciwieństwie to tego jak przedstawiają to różnej maści organizację na broszurkach, gdzie motywem przewodnim są uśmiechnięte buźki przymierzające się do konsumpcji sałatki. Z chęcią poczytam o godzinach spędzonych na studiowaniu przepisów setkach i spektakularnych porażek wynikających z próby ich realizacji. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsza porażka już za mną - jako zamiennik jajka w racuchach użyłam siemienia lnianego i cholerne placki w środku zostały na wpół surowe, bo się to badziewię ściąć nie chciało :/

      Usuń
  7. Jeżeli masz problem z wdrążeniem w życie weganizmu, to przejdź na freeganizm... Będziesz mogła wtedy napisać o tym, kto co do śmietnika wyrzucił.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaczynałam podobnie - byłam uzależniona od pizzy i słodyczy. Minęło dopiero kilka miesięcy, a ja już wiem, że przejście na weganizm było najlepszą decyzją w moim życiu :) Chyba za niczym już nie tęsknię, polubiłam nawet pizzę bez sera i nie dostaję już oczopląsu czytając składy kosmetyków. No, może tylko ubrania jeszcze sprawiają mi mały problem, teraz na przykład szukam wegańskiego swetra i wcale nie jest z tym tak łatwo, jak na początku mi się wydawało. A do placków/racuchów polecam mąkę ziemniaczaną :)
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  9. Zobaczysz jaka to radość że wszystkie potrawy pod słońcem mogą być weganskie: Polecam Ci blogi: matka weganka, hello morning, jadłonomia - weganskie kaszanki, pizze twarożkiem z nerkowców, tiramisu, flaczki z boczniaków - naprawde wszystko da się zweganizować, śmietanka ze słonecznika, omlety z mąki groszkowej, trochę Ci to zajmie, ale jak najbardziej się da. Z kosmetykami jak już masz bazę to też jest prosto. W domu i tak wszystko myję ocetem, sodą i kwaskiem cytrynowym, eko płyny są drogie i nie widze sensu tego kupować. Kiedyś bardzo dużo robiłam ciast, naleśników, weganizowałam tradycyjne przepisy, ale teraz jakoś odnajduję się w prostocie i jem znacznie więcej warzyw, owoców, kasz - bardzo proste i szybkie są moje posiłki, ale dają dużo energii, są smaczne, z czasem smak się zmienia też i do wielu rzeczy nie ciągnie. Serio, mówię to ja, która kilka lat temu do każdego posiłku dodawała ser, nie wyobrażałam sobie dnia bez jogurtu, o właśnie - świetne serki, koktajle i lody można na bazie tofu, mleka roślinnnego przygotować czy kokosowego. Powodzenia!!!
    Asik

    OdpowiedzUsuń
  10. jako konserwator zabytków z zawodu uważam, że nikt z nas tak naprawdę weganinem nie będzie. prawie wszystkie dostępne meble są przeklejane roztworem na bazie żelatyny, a co lepsze klejem kostnym lub skórnym. wiele instrumentów na bazie drewna lub sklejek również jest przeklejanych klejami i roztworami pochodzenia zwierzęcego. warto być tego świadomym, a mało osób o tym wie. niemniej jednak życzę Ci powodzenia w kuchni, bo tutaj można całkowicie wykluczyć zwierzęcopochodne składniki. gdzie indziej to mało możliwe. pozdrowienia :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale meble już mam i raczej mało prawdopodobne, bym je musiała kupować, to nie jest coś takiego, co się często wymienia jak np. kosmetyki, a jeśli już będzie taka potrzeba i faktycznie nie da się znaleźć mebli wegańskich, to jeszcze zostaje alternatywa w postaci zakupu używanych, w ten sposób nie wspiera się mimo wszystko tego przemysłu... wydaje mi się, że nie ma takich z góry określonych konkretnie reguł dotyczących weganizmu, to jest kwestia podejścia raczej... bo zobacz, jeśli kupię skórzane buty na lumpeksie, to też nie wspieram przemysłu skórzanego, więc według mnie jestem fair, ale według mojego chłopaka nie, bo mimo, że nie wspieram tego biznesu, to jednak noszę na sobie czyjeś zwłoki... tak że myślę, że każdy sobie sam to musi wszystko wypracować, ułożyć w głowie.

      Usuń
    2. tak, masz rację, grunt to nie dać się zwariować. sama jestem wegetarianką, ale studia zmodyfikowały trochę moje podejście do zwierzęcopochodnych rzeczy. nie miałam wyboru - musiałam robić zaprawę z kości zwierząt, bo w renesansie tak robiono i koniec. niektórych rzeczy się nie zrekonstruuje "po wegańsku", bo po prostu nie wyjdzie w połączeniu z meblem, który jest właśnie renesansowy czy barokowy. pozatym nie mogę narzucać klientom swoich widzimisię bo nie po to słono płacą za rekonstrukcje rzeczy cenne, aby konserwator im narzucał swoje zdanie :D imponuje mi Twoje podejście i cieszę się, że zostałaś racjonalną, świadomą weganką, mało takich jest ;-) buziaki, trzymaj się ciepło

      Usuń
  11. Mieszkasz we Wrocławiu? Próbowałaś pizzy w Złym Mięsie? Jest OK, chociaż brakuje jej sporo do berlińskiego Zeus Pizza&Pide (mam tylko te dwa doświadczenia z wegańską pizzą, teraz czekam na otwarcie pizzerii w Warszawie).
    Gotowych słodyczy jest mnóstwo, jest blog http://weganskiepysznosci.blogspot.com/ i tam masz podpowiedzi.
    Gliceryna często jest roślinna, oznaczają tak na kosmetykach.
    Początki zawsze są trudne, ja po ponad 1,5 roku nadal się uczę wielu rzeczy, chociaż już sporo wiem :-) no i faktycznie ta cholerna serwatka czai się w nieoczekiwanych miejscach.
    Powodzenia - stay vegan :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jadłam wegańską pizzę w Złym, ale to zupełnie co innego niż taka "prawdziwa" :(
      a co do gliceryny, to jak jest napisane "glycerin", to w sumie nie wiadomo, jakiego jest pochodzenia... tak jest np. na moim ulubionym szamponie :/
      aha, i dzięki za linka do wegańskich pyszności, zaraz zaczynam wertowanie! :)

      Usuń
  12. Witam ja, kiedy mam już ochotę na pizzę, to tylko warzywna. Nie lubię się obżerać więc, kiedy ma chwilę wolnego i chęć, na taką pizzę to przyrządzam ją sam w swoim piekarniku. Wiem przynajmniej co jem, a w tych barach różnych tyle się dzieje, że po wysłuchaniu tych wszystkich historii postanowiłem już nigdy nie jadać w barach.

    OdpowiedzUsuń