Zastanawia mnie, ile jest takich słów, których ludzie wstydzą się wymawiać (zawsze albo w konkretnych sytuacjach), które wprawiają ich w zażenowanie czy na które reagują nerwowym chichotem.
P. leży na kanapie, miętosi się z potencjalnym facetem u niego w domu. Jest miło, przyjemnie, chyba dojdzie do czegoś więcej. Nagle jednak, ni z tego, ni z owego, milusiński zaczyna przepraszać, oznajmiając, że... nie ma gumowej rzeczy. A musicie wiedzieć, że to nie żaden gówniarz, co jeszcze mleko pod nosem ma, ale dorosły, trzydziestoletni chłop!
J. idzie do ginekologa. To dla niej nie pierwszyzna, ale trochę się stresuje, bo dopadła ją infekcja i martwi się, jak o tym powiedzieć lekarzowi. Wstydzi się tych medycznych słów typu "pochwa" albo "wagina". A przy lekarzu przecież głupio mówić "cipka"... Wreszcie postanawia, że będzie unikać wszelkich określeń swego narządu rozrywkowego. Jeśli już będzie trzeba, powie "tam, na dole".
P. leży na kanapie, miętosi się z potencjalnym facetem u niego w domu. Jest miło, przyjemnie, chyba dojdzie do czegoś więcej. Nagle jednak, ni z tego, ni z owego, milusiński zaczyna przepraszać, oznajmiając, że... nie ma gumowej rzeczy. A musicie wiedzieć, że to nie żaden gówniarz, co jeszcze mleko pod nosem ma, ale dorosły, trzydziestoletni chłop!
J. idzie do ginekologa. To dla niej nie pierwszyzna, ale trochę się stresuje, bo dopadła ją infekcja i martwi się, jak o tym powiedzieć lekarzowi. Wstydzi się tych medycznych słów typu "pochwa" albo "wagina". A przy lekarzu przecież głupio mówić "cipka"... Wreszcie postanawia, że będzie unikać wszelkich określeń swego narządu rozrywkowego. Jeśli już będzie trzeba, powie "tam, na dole".
E. u lekarza. Coś się dzieje. Trudno określić po objawach, więc dostaje skierowanie na badania. Standardowo - morfologia krwi i próbki kału. E., słysząc o tym, zaciska nerwowo usta, próbując nie wybuchnąć śmiechem - przecież słowo "kał" (czy "kupa") jest taaakie zabawne!
Zastanawia mnie, ile jest jeszcze takich słów, których ludzie wstydzą się wymawiać (zawsze albo w konkretnych sytuacjach), które wprawiają ich w zażenowanie czy na które reagują nerwowym chichotem. Cóż, trochę by się pewnie znalazło. Są tacy, których żenuje słowo "seks", inni mają problemy z "tamponami" (spróbujcie faceta po nie wysłać do apteki!). Jest jeszcze wspomniana już "kupa", jest "penis", "sperma", "okres"... i wiele innych. Niemal każdy ma takie swoje wstydliwe słówko (albo słówka), których wypowiadania unika. Mnie, która też przecież takie wyrazy na podorędziu mam, to dziwi. Heloł, jestem dorosła! I inni, o których mówią powyższe z życia wzięte historyjki, również dawno temu mają za sobą wiek nastoletni. Nie powinny nas żenować ŻADNE słowa (chodzi mi o samo ich znaczenie, oczywiście). Powinniśmy to przyjąć na klatę i bez zająknięcia czy buraka na twarzy poprosić w aptece o prezerwatywy albo tampony, bez skrępowania poinformować lekarza, gdzie naprawdę nas boli, a kochanka (lub kochankę) o tym, gdzie chcemy być dotykane (albo dotykani). I tak dalej, i tak dalej. A jednak z jakiegoś powodu się wstydzimy... Dlaczego? Czy to kwestia wychowania (u mnie w domu nie rozmawiało się o sprawach płci i seksu na ten przykład), czy niedojrzałości (no kaman, jaki dojrzały człowiek cieszyłby się jak głupi do sera ze słowa "kupa"?) albo po prostu konformizmu, uważam, że powinniśmy to ćwiczyć, oswajać, jak najczęściej używać swoich żenujących wyrazów, by wreszcie weszły nam w krew i przestały zawstydzać. W końcu jesteśmy dorośli, udowodnijmy to samym sobie (i jednocześnie ułatwmy sobie życie)!
________________________
Moim zdaniem to przychodzi z czasem, a jak wiadomo, nie wszyscy dojrzewamy w równym tempie, dlatego dla niektórych osób są pewne słowa tabu ;)
OdpowiedzUsuńPodczas czytania naszła mnie myśl, że są słowa, których nie używam przy obcych osobach, za to wśród znajomych często. Mowa o przekleństwach. Nie żebym się wstydziła czy czuła zażenowana, tu chodzi o to, że nie wiem jak ktoś zareaguje - czy nie poczuje się obrażony, urażony, zniesmaczony itd. A przecież czasami są sytuacje, w których użycie powszechnie uznanego za niecenzuralny wyrazu jest najbardziej trafne...
OdpowiedzUsuńchyba jestem bardzo niedojrzała, bo za każdym razem, kiedy w tekście pojawiało się słowo "kupa" wybuchałam tłumionym śmiechem na cały ołpenspejs.
OdpowiedzUsuńwszystko zależy od kontekstu, jeśli np. bawi Cię to słowo okrutnie, gdy lekarz mówi, żebyś przyniosła próbki kału, no to ja to uważam za niedojrzałe, ale jeśli występuje to w jakimś dziwacznym kontekście albo w anegdotkach, no to zapewne może bawić, ale wtedy nie samo słowo, ale całokształt :P
Usuńbawi mnie na Twoim blogu ;)
Usuńsilly me! :D
UsuńWypraszam sobie, mój chłopak bez zająknięcia i z uśmiechem na twarzy prosi ekspedientkę o podpaski i tampony! A tak w ogóle... Mam taki problem, tyle że nie chodzi o to, że ja wstydzę się wypowiadać słowa tego rodzaju. Moi rozmówcy reagują dziwnie, kiedy takie wyrażenia słyszą. I nie da się z nimi rozmawiać. Co to jest, zaścianek jakiś?
OdpowiedzUsuńoj, ja tu troszkę na potrzeby wpisu generalizuję, ale wiadomo, że to nie wszyscy tak mają, dlatego się nie obrażaj :)
UsuńMam podobnie. Nie mam oporów, by rozmawiać, o czym chcę, i używać słów, jakich chcę, ale moi rozmówcy potrafią zrobić dziwną minę, gdy usłyszą wyrażenia ze sfery seksu, anatomii, etc. Co najmniej, jakbym im kota skarpetą zamordowała. Nie mam pojęcia z czego to wynika.
Usuńkupa jest zabawna akurat !!
OdpowiedzUsuńbardzo fajny tekst :)) zauważyłam, że z wiekiem przechodzi mi to wstydzenie się niektórych słów i w sumie rzadko co mnie żenuje.. ale kiedyś było inaczej :)
OdpowiedzUsuńlekcja biologii <3
OdpowiedzUsuńświetny post :) bardzo prawdziwy. masz rację, powinniśmy nauczyć się wyrażać wszystko co mamy na myśli. sama osobiście mam z tym problem
OdpowiedzUsuńMój były gdzieś na początku znajomości pytał mnie "a robiłaś już no wiesz... tą rzecz?". Wówczas 22 lata "chłop" (w cudzysłowie, bo tak naprawdę to łajza); pytał również, jak czuję się w "ciche dni".
OdpowiedzUsuńLudzie! Słowa "seks" i "okres" są najnormalniejsze w świecie i nigdy nie stosuję zamienników, bo ani one wulgarne, ani nietypowe. Fakt, kiedy rozmawiam np z mamą czy babcią mojego faceta, nie powiem "cipka" ze względów oczywistych, czy też "wagina", bo to wg mnie zbyt oficjalne. Jednak można powiedzieć "kobiece narządy", zamiast "tam na dole", czy "wiadome miejsce".
Ludzie powariowali.