Na razie fryty korzenne wygrywają (robiliśmy razem z synem, najbardziej mu się podobało wygniatanie w torebce foliowej ;) ), ale cannelloni też brzmi dobrze! Ola
Wczoraj wykorzystałam Twój przepis na obiad. Nadzienie wyszło idealne, ale makaron był twardawy, pokryłam go gęsto sosem czosnkowym, ale podczas jedzenia można było wyczuć chrupiące fragmenty.
no powiem, że mnie zaciekawiło. mimo że ja nie wegańska ani nic z tych rzeczy chyba wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńNa razie fryty korzenne wygrywają (robiliśmy razem z synem, najbardziej mu się podobało wygniatanie w torebce foliowej ;) ), ale cannelloni też brzmi dobrze!
OdpowiedzUsuńOla
Cannelloni w piekarniku, niedługo zobaczymy efekt :)
OdpowiedzUsuńWczoraj wykorzystałam Twój przepis na obiad. Nadzienie wyszło idealne, ale makaron był twardawy, pokryłam go gęsto sosem czosnkowym, ale podczas jedzenia można było wyczuć chrupiące fragmenty.
OdpowiedzUsuńTo ja tak miałam jak piekłam bez przykrycia, a Ty pod przykryciem piekłaś?
Usuń