Jeśli jesteście ciekawi, co takiego (prócz trawy, wiadomo) jedzą weganie, to patrzcie i się ślińcie! Jeżeli zaś sami jesteście wegusami, a zabrakło Was dziś na wrocławskim święcie wegańskiego obżartucha, tym bardziej - patrzcie i się ślińcie!
Ratuj się kto może! Weganie atakują! Tak, tak, przybywa tych cholernych roślinożerców, rozplenia się to to jak jakaś zaraza! Najlepiej o tym świadczy fakt, że coraz więcej wegańskich imprez się organizuje (przynajmniej w moim najwspanialszym mieście), a na każdą z nich ludzie walą stadami!
Tym razem, z racji wiosny, impreza, a przynajmniej jej większa (i najważniejsza!) część, odbyła się na dworze. Szkoda tylko, że pogoda nie dopisała, ale pyszne jedzonko zrekompensowało niskie temperatury i mżawkę. Oj, zrekompensowało... Czego to tam nie było, panie tego... A wszystko wegańskie! Ja z łezką tęsknoty w oku wspominam oponki z czekoladą, coś wspaniałego! Ach, i jeszcze tofurnik z... batatów, z solonym karmelem - cudo, no cudo! Od razu sobie za Wielkanoc zamówiliśmy z Jackiem cały taki, tylko dla nas (no i dla Zuzy, niech jej będzie!)! Co poza tym było do żarcia - patrz: zdjęcia, bo nie jestem w stanie tego wszystkiego wymienić! A żeby tego wszystkiego było mało, to nie tylko żarcie przepyszne było na Vegan Machine, ale i koncerty (niestety, nie załapaliśmy się, smuteczek), które prawdopodobnie jeszcze trwają, i wykłady, i pokaz pichcenia! Było w czym wybierać, nie powiem, że nie! Powiem za to tak - więcej takich imprez!
Tym razem, z racji wiosny, impreza, a przynajmniej jej większa (i najważniejsza!) część, odbyła się na dworze. Szkoda tylko, że pogoda nie dopisała, ale pyszne jedzonko zrekompensowało niskie temperatury i mżawkę. Oj, zrekompensowało... Czego to tam nie było, panie tego... A wszystko wegańskie! Ja z łezką tęsknoty w oku wspominam oponki z czekoladą, coś wspaniałego! Ach, i jeszcze tofurnik z... batatów, z solonym karmelem - cudo, no cudo! Od razu sobie za Wielkanoc zamówiliśmy z Jackiem cały taki, tylko dla nas (no i dla Zuzy, niech jej będzie!)! Co poza tym było do żarcia - patrz: zdjęcia, bo nie jestem w stanie tego wszystkiego wymienić! A żeby tego wszystkiego było mało, to nie tylko żarcie przepyszne było na Vegan Machine, ale i koncerty (niestety, nie załapaliśmy się, smuteczek), które prawdopodobnie jeszcze trwają, i wykłady, i pokaz pichcenia! Było w czym wybierać, nie powiem, że nie! Powiem za to tak - więcej takich imprez!
________________________
Ciekawie wygląda to jedzonko :))
OdpowiedzUsuńA Ja mam pochorowane dzieci i nie mogłam się wyrwać z domu :(
OdpowiedzUsuńByłam i nawet Cię widziałam :)
OdpowiedzUsuńEj to trzeba było podejść zagadać! Fajnie by było poznać osobę, do której weganizmu się w jakiś sposób przyczyniłam! :)
UsuńJa to raczej jestem nieśmiałym odludkiem :)
UsuńAch jak zaluje :(
OdpowiedzUsuń