Blogger templates


...KATEGORIE:.......DIY.......KULINARNIE....... KULTURA I SZTUKA.......LUMPEKSY.......MODA.......MOIM ZDANIEM.......ZDROWIE I URODA..

czwartek, 29 stycznia 2015

WEGAŃSKIE KOSMETYKI PIERWSZEJ POTRZEBY

Nie musicie miotać się po sklepach z super eko kosmetykami, nie musicie też zamawiać wegańskich kosmetyków przez internet... Wszystkie kosmetyki pierwszej potrzeby spokojnie kupicie np. w Rossmannie!

1. Szampony Alterra - morela bio i pszenica bio / kofeina i biotyna
Są, oczywiście, jeszcze inne opcje, ale jakoś nie przyszło mi do głowy, żeby je zanotować. Znajdziecie je jednak, podejrzewam, w każdym Rossmannie. Prawie wszystkie szampony Alterra posiadają znaczek Vegan (jeden jest z miodem, więc, oczywiście, nie jest wegański). Na tym jednak nie kończą się korzyści z ich kupowania. Producent zapewnia, że nie zawierają one syntetycznych barwników, aromatów, substancji konserwujących, ani też silikonów, parafiny i innych produktów na bazie olejów mineralnych. Za to zawierają łagodne związki powierzchniowo czynne i substancje aktywnie myjące pochodzące z surowców roślinnych, a tolerancja tych szamponów przez skórę jest potwierdzona dermatologicznie. Buteleczka 200 ml kosztuje 9, 49 zł - mnie akurat udało się kupić w promocji za 5,99 zł / szt. (promocja trwa do dziś lub do wyczerpania zapasów).
Z zaleceń producenta tych szamponów, które ja posiadam na składzie:
Ten z morelą i pszenicą jest dla włosów matowych i łamliwych, ponoć ma nadawać włosom lśniący połysk i ułatwiać. ich rozczesywanie. Natomiast ten drugi, z kofeiną i biotyną, producent poleca do włosów osłabionych i przerzedzających się - szampon ma dostarczać włosom energii i odżywiać od nasady aż po końce.

2. Odżywka do włosów Alterra - bio-owoc granatu i bio-aloes
No nie wiem, jak dla Was, ale dla mnie odżywka to włosów to naprawdę kosmetyk pierwszej potrzeby - bez niej nie ma mycia włosów! Ale do rzeczy. 
Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale w (przynajmniej tym "moim") Rossmannie nie widziałam innych odżywek prócz tej z owocem granatu i aloesem. Ona mi jednak akurat pasuje, ponieważ jest przeznaczona do suchych i zniszczonych włosów. No i ma wysoką ocenę na wizażu, więc coś w niej musi być! Tak jak szampon posiada znaczek Vegan i nie zawiera sztucznych barwników, substancji zapachowych i konserwantów, silikonów, parafiny i innych produktów ropopochodnych. No i jest przebadana dermatologicznie. Koszt buteleczki 200 ml to 9,99 zł, ale, jak patrzę teraz na stronie Rossmanna, jest obecnie w promocji (do dziś lub do wyczerpania zapasów) - za 5, 99 zł! Chyba polecę zrobić zapas... Aha, jeśli kogoś interesuje skład, to niech sobie poczyta TUTAJ.


3. Żel do mycia twarzy Rival de Loop
To jest mój ulubiony żel do mycia twarzy, używam go od dawna (kupiłam skuszona niską ceną, akurat nie miałam hajsów, i zostałam przy nim, bo okazał się świetny!), więc wyobraźcie sobie jakaż była moja radocha, gdy odkryłam, że jest on wegański! Posiada nawet znaczek Vegan. Kosmetyki Rival de Loop, tak jak te Alterry, są dostępne w Rossmanie. Producent twierdzi, że żel ten nie zawiera mydła, a jego pH jest neutralne dla skóry. Ponadto ponoć został "specjalnie dostosowany do delikatnego codziennego mycia cery normalnej i mieszanej". Coś w tym jest! Faktycznie żel jest łagodny i dobrze myje nie wysuszając (ma w składzie wyciąg z miłorzębu japońskiego i wyciąg z ogórków, które mają spełniać to zadanie). Kolejną zaletą jest to, że jest w wygodnej tubce (150 ml - bardzo wydajny, mi starcza na pewno na dłużej niż miesiąc), więc można go wycisnąć aż do samego końca! Aha, teraz najlepsze - kosztuje jedynie 6, 99 zł, a czasem i bywa w promocji za 3 czy 4 złote!!!

4. Pasta do zębów Urtekram
To jedyny w tym wpisie produkt niedostępny w Rossmannie (wielce nad tym ubolewam!). Wcześniej używaliśmy Himalayi (ona jest dostępna w Rossmanie!), ale Jackowi coś nie przypasowało i przerzuciliśmy się na Urtekram, z której jesteśmy bardzo zadowoleni! Przynajmniej z opcji mięta + zielona herbata (opcja aloes, miałam wrażenie, w ogóle nie odświeżała mi oddechu, fuj), ale wyboru jest kilka opcji smakowych - co kto lubi! Mi ta moja ulubiona najbardziej przypomina w smaku taką "zwykłą" pastę, ale nie zawiera fluoru, jest ekologiczna, organiczna (ma certyfikat Cosmos Organic by Ecocert Greenlife), ma znaczek Vegan, no i w ogóle jest super! Niestety, droga, ale warta swojej ceny (popatrzcie tylko na ten prosty skład!) - za 75 ml (taka zwyczajnej wielkości tubka) zapłacimy ok. 15-17 zł. My kupujemy ją na stoisku Świnek Trzech na różnych wegańskich eventach (oczywiście w ich sklepie też ją dostaniecie). Nie wiem, gdzie jeszcze będzie dostępna... No, na pewno w internetach (Świnki też mają sklep internetowy - ja ich tak polecam, bo tak bardzo ich lubię!), ale trochę słaba opcja samą pastę zamawiać...


5. Mydła w kostce Alterra - lawedowe / różane
Są też inne zapachy, ale ja wybrałam te i chyba będę po nie wracać, bo są spoko (my używamy ich do mycia jedynie rąk, jakoś pod prysznicem wolę mydło w formie żelu). Znów znaczek Vegan jest na opakowaniu. Mydło to ma zawierać 100% olejów roślinnych, a za to nie zawierać syntetycznych substancji konserwujących. Prócz znaczka Vegan na opakowaniu mamy jeszcze dopisek, że w składzie nie ma składników pochodzenia zwierzęcego - moim zdaniem fajnie, że producent to podkreśla! Warto też dodać, że opakowanie mydełka jest w przynajmniej 90% odzyskane podczas recyklingu (chyba coś jeszcze z niemieckiego pamiętam, skoro tę informację udało mi się odszyfrować samej!). Koszt kostki 100 g to 1, 99 zł. 


6. Żele pod prysznic Original Source 
Oj, te to z pewnością znacie! Ich cudownych zapachów nie sposób nie kojarzyć! Ja je uwielbiam jeszcze za fajną "galaretkowatą" konsystencję, co, mam wrażenie, sprawia, że są wydajniejsze, bo nic się nie przelewa przez palce. Żele Original Source również posiadają znaczek Vegan i również można je dostać w Rossmannie (ale nie tylko, są też m.in. w supermarketach, np. Tesco) - kosztują 11, 99 zł za półlitrową butelkę. A na tej butelce, prócz znaczka Vegan, jeszcze zachęta, by oddać ją do recyklingu! O, a na koniec (choć nie wiem, czy można kogoś jeszcze bardziej zachęcić) warto dodać, że te cudowne żele są produkowane w Polsce. Przykładowy skład TUTAJ.

7. Płyn do higieny intymnej Intima (Ziaja)
Gdy na jednej z wegańskich grup pytałam o to, czy ten płyn jest wegański, spotkałam się z durnymi żartami świadczącymi o tym, że... ludzie najwyraźniej nie wiedzą, jakie jest przeznaczenie płynu do higieny intymnej. Wyjaśniam więc dla takich durnych żartownisiów - okolice intymne są o wiele delikatniejsze i dlatego potrzeba im dedykowanej pielęgnacji - zwykłe mydło albo żel pod prysznic się nie sprawdzi, może podrażniać, wysuszać itp. Na opakowaniu zresztą mamy opisane działanie fizjologiczne, pozwolę je sobie przytoczyć:
"Wzmacnia naturalny system ochrony błon śluzowych. Zmniejsza ryzyko infekcji, przede wszystkim o podłożu grzybicznym. Skutecznie łagodzi podrażnienia śluzówki, zmniejszając uczucie świądu i pieczenia. Delikatnie myje oraz zapewnia długotrwałe uczucie czystości i świeżości." 
Płyny Ziai co prawda nie posiadają znaczka Vegan, ale sama Ziaja deklaruje, że są one wegańskie. Za półlitrową butelkę zapłacimy 6-8 zł.

PS. Wiem, że ciągle o tym truję, ale to tylko dlatego, że takie to dla mnie istotne - bardzo proszę tych, którzy jeszcze nie wypełnili ankiety, o jej uzupełnienia - to max 10 minut!

________________________

Podoba Ci się wpis? Polub mnie na Facebooku,  obserwuj na Bloglovin lub Twitterze!

28 komentarzy:

  1. Podobno Tołpa ma kosmetyki nietestowane na zwierzętach, polecam szampon do włosów z kiełkami soi, żele do twarzy i płyn do mycia z czarną różą. Moja koleżanka była na praktykach w Tołpie i pracowała z kobietami, które robią i testują tam kosmetyki. Była zachwycona. Ja też jestem.
    Ostatnio odkryłam też szampon rumiankowy z green pharmacy (nie testują na zwierzakach, a cena w promocji to ok. 5 zł, nie 25 jak za Tołpę!). Na moje włosy (wypadające po innych szamponach) zadziałał cudownie! W ogóle nie wypadają, do tego są świeże duużo dłużej niż po jakimkolwiek innym szamponie (mam z tym duży problem, bo po każdym innym włosy były w formie ok. 12 godzin, tutaj ok. 36) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak ze składem tych kosmetyków, które polecasz? Też wegańskie?

      Usuń
    2. O Tołpie trudno znaleźć jednoznaczne informacje. Najpewniej należą do testującej firmy, tak jak Original Source)

      Usuń
  2. Alterra ma straaaaaasznie słaby skład najczęściej woda, gliceryna i alkohol... w takiej kolejności. Kupiłam sobie ostatnio scrub kokosowy to pachniał jak malibu z wódką :/ nigdy więcej.
    O wiele lepsze są kosmetyki Green Pharmacy i na dodatek polskie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe, do analizowania składów jeszcze nie doszłam, na razie jestem jeszcze na etapie "yaaaay, to wegańskie! bierę!!!" :D

      Usuń
    2. Alterra konserwuje swoje składniki alkoholem, aby właśnie nie stosować niepotrzebnych konserwantów, chyba, że chcesz, Wegan Nerd, zużyć szampon w przeciągu tygodnia trzymając go w lodówce.

      Usuń
    3. Oj, ja widzę, że to całe ogarnianie składów to jednak nie takie hop siup, chyba więc na razie pozostanę na swoim levelu :D

      Usuń
    4. Dasz radę, przy okazji polecam stronę cosdna.com, wklepujesz skład w zakładce analyze cosmetics i za Ciebie ta stronka wszystko ogarnia, wiesz jaki składnik jest po co i w jakiej skali bezpieczny :)

      Usuń
    5. nie mam nic przeciwko konserwowaniu alkoholem, ale alterra wali go do kosmetyków wyjątkowo dużo. wszystko wali alkoholem po otwarciu, tak nie powinno być, z resztą nie spotkałam się z tym nigdy w przypadku innych kosmetyków naturalnych. wydaje mi się że choć naturanle to składnikowo bardzo kiepskie. dla porównania drogerie DM (niestety tylko w dojczlandach) mają markę własną alverde, która jest równie tania, a jakościowo fantastyczna, przetestowałam na sobie wszystko i nic mi nie zaszkodziło (nie zapchało, nie podrażniło, nie wysuszyło, jak to zrobiła alterra)

      Usuń
  3. Szczerze zachęcam na zwracanie uwagę na inne kryteria oprócz "wegańskości" kosmetyków... Taki na przykład żel "original source" jest naładowany świństwami (m.in. już na drugim miejscu detergent sls - główny składnik chemii gospodarczej :)).
    Poza tym uważam, że weganizm nie powinien się kończyć na myśleniu w stylu "ojej, żeby w tym nie było grama mleka od krówki"... ja to widzę tak:
    nie jem produktów zwierzęcych z powodów etycznych -> w takim razie nie traktuję tej etyki wybiórczo, tylko również nie kupuję w sieciówkach szmat wyprodukowanych w urągających warunkach przez bangladeskie dzieci;
    nie jem sosu ze słoika, bo jest naszpikowany syropem glukozowo-fruktozowym, tłuszczem palmowym, glutaminianem sodu i prawie całą tablicą Mendelejewa -> nie kupuję ładnie opakowanych kosmetyków naładowanych szitem, bo nie jestem naiwniakiem, który wierzy w hasła o "lśniących, zdrowych włosach", które będę miała po użyciu jakiegośtam szamponiku w którym znajduje się promil oleju arganowego, a reszta to składniki takie same, jakie ma cif czy ludwik...
    Mówię Ci, takie holistyczne podejście do weganizmu = (ciut) lepsze i szczęśliwsze życie!

    Poza tym:
    1. Każdy ogarnięty w tym temacie człowiek wie, że piękno i zdrowie nie bierze się z zewnątrz, tylko z wewnątrz. Można się smarować do upadłego najlepszymi kosmetykami, ale przy jedzeniu śmieciowych rzeczy nie ma co się dziwić brzydkiej i zasyfiałej cerze, cienkim i słabym włosom, łamiącym się paznokciom etc.
    2. ŻODYN drogeryjny preparat nie zastąpi naturalnej pielęgnacji - ja używam sody, kawy, olejów, siemienia lnianego itepe i jestem zachwycona efektami!!! [także tym, że wydaję 10x mniej kasy na kosmetyki]
    (to "poza tym" nie odnosi się rzecz jasna do Ciebie, tylko po prostu staram się jakoś uargumentować te moje wypociny :D)

    Zuzia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe, ale też sama dieta przy gównianych i takich jak mówisz kosmetykach się nie obroni :D ja mam cerę jak z obrazka (możesz obczaić na zdjęciu z poniedziałkowego wpisu), więc najwyraźniej moja dieta jest git, a i kosmetyki nie takie najgorsze ;)

      Usuń
    2. A w ogóle co do podejścia do weganizmu to czy mi się wydaje czy sugerujesz, że u mnie ten weganizm kończy się na składach? :D Polecam zerknąć do wpisu "racjonalny weganizm, czyli robię co mogę" (http://m-ortycja.blogspot.com/2014/11/racjonalny-weganizm-czyli-robie-co-moge.html) no i również w kwestii bangaldeskich dzieci - "twoje pieniądze kreują rzeczywistość" (http://m-ortycja.blogspot.com/2014/10/twoje-pieniadze-kreuja-rzeczywistosc.html), bo... ja już o tym wszystkim (no, chodzi mi o wymowę, nie dokładnie o każde słóweczko), o czym Ty mówisz, napisałam :)

      Usuń
    3. Fajnie opisujesz jak widzisz weganizm ale wcześniej używasz gatunkowistycznego określenia "naładowany świństwami". Czyli czym? Co ma świnia do składu takiego czy innego? Przecież to nie jej wina i raczej niewiele ma z tym wspólnego. No i czy świnia to dla ciebie ktoś "gorszy"? Często zdarza się nawet weganom/kom używać takich określeń jak "puszczanie pawia", "gile, kozy w nosie", "zrobił to po świńsku", "kłamiesz jak pies", itp.itd. Weganizm to nie tylko wybieranie takich czy innych produktów ale głównie to jak traktujemy zwierzęta pozaludzkie (bo ludzie to też zwierzęta). Sposób ich traktowania to także sposób w jaki o nich mówimy i w jakim stawiamy ich świetle.

      Usuń
    4. Anonimie od "świństw" - błagam, powiedz, że nie mówisz tego na serio!!! Przecież język to jest zupełnie inna sprawa, trudno, żebyśmy się teraz nad każdym słówkiem zastanawiali, zwłaszcza, że, jak mówią językoznawcy, mówienie ma być NATURALNIE, czyli nawet z błędami, ale nie tak, że zastanawiasz się nad każdym słówkiem, drżąć by nie popełnić błędu...

      Usuń
    5. Zupełnie serio.
      Poczytaj, nie tylko ja NIENATURALNIE się wysławiam...
      http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/opinie/20140324/gzyra-w-poszukiwaniu-niewinnego-jezyka

      Usuń
  4. a ja dziękuję anonimowemu, że zwrócił mi uwagę na słownictwo, jakim się posługuję:) jakkolwiek powiedzenie "wierny jak pies" można potraktować jako komplement w stosunku do psa, to jednak już stwierdzenie "brudny jak świnia" jest niepotrzebnym w naszym języku wyrażeniem; nigdy sama o tym nie pomyślałam, a jednak podpisuję się po tym w całej rozciągłości!! wbrew temu co mówisz, język też jest jednak wyrazem naszego podejścia do pewnych spraw; po prostu - jak kogoś szanuję to w całej rozciągłości; i nie chodzi tu o uważanie na każde słówko! jak masz do kogoś/czegoś szacunek i pomyślisz jakie postrzeganie tej osoby/zwierzęcia/tematu kreujesz, to nie będziesz musiała o tym wiecznie myśleć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, zdziwiłabyś, wiele metafor, cytatów, porównań itp. wchodzi w krew i używa się ich z automatu, a jak z automatu, to jednak trzeba by wyraźnie chuchać i dmuchać na każde słówko. No nie o to chodzi w weganizmie, to w żaden sposób życia zwierzakom nie uratuje, tak jak na przykład... ich niejedzenie ;) Takie jest moje zdanie i tego zamierzam się trzymać. Za dużo mam na głowie (a w kierunku weganizmu już i tak naprawdę dużo robię), żeby jeszcze myśleć nad każdym wypowiadanym słówkiem. A osoby, które innym na to stanowczo uwagę zwracają, może lepiej poszukałyby sobie zajęcia, które FAKTYCZNIE zwierzakom pomoże, zorganizowały jakąś zbiórkę dla schroniska, pogadały ze znajomymi o weganizmie czy coś w ten deseń ;)

      Usuń
    2. stwierdzenie, że Twoje podejście do weganizmu jest bardzo płytkie, to już przegięcie totalne, każdy robi co może i osądzanie kogokolwiek w ten sposób jest niepoważne i niekulturalne, a na pewno już nie ma nic wspólnego z empatią:( ja tylko podziękowałam, że zwrócił MI na ten problem uwagę i myślę, że jak się nad tym zastanowiłam, to już nie będę potrzebowała zwracać uwagi na każde słowo i z automatu (mam przynajmniej taką nadzieję) będę mówiła inaczej; wiesz kiedyś było bardzo popularne powiedzenie, że ktoś się zachowuje "jak bydlak"; zauważ ile osób teraz pisze (w odpowiedzi na takie sformułowanie "nie obrażaj bydląt" i ile osób pisze "nie nazwę ich bydlętami bo to by ubliżyło bydlętom"; jak widać język jest żywy i pewne określenia w pewnych kręgach "wypadają z obiegu". btw wiem, że w weganizmie co innego ratuje życie zwierzętom (jak np ich niejedzenie) i też się tego trzymam i nie zamierzam tego zastępować przecież próbą zmiany słownictwa:) jak mogłam to do schroniska chodziłam, robiłam ( z wolontariuszami) "plac zabaw" dla kotów w ich wolierze i takie tam jeszcze parę innych:) pozdrawiam i już znikam, bo off top się tu trochę niechcący zrobił:)

      Usuń
  5. M. Ortycja bardzo płytkie jest Twoje podejście do weganizmu. Współczuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, empatia jest taka płytka, że nic, tylko policję wegańską wezwać :(

      Usuń
  6. Oryginal source zawiera SLS - sbstancje rakotworcza wiec nie polecam. Za to polecam autorce bloga doksztalcenie sie w kwestii kancerogenow. Polecam strone rozanski.li

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro sam jesteś taki wyedukowany, to poproszę linka do wyników badań jednoznacznie stwierdzających rakotwórczość SLS.

      Usuń
    2. upieprzyli się ludzie tego SLSu i za cholerę nie odpuszczają. Propaganda i bzdurne, niepotwierdzone niczym gadanie. się zdenerwuję to zrobię 'skrina' z gazety i wam pokażę, że nie taki diabeł straszny, paskudne ludziska co łykacie wszystko jak pelikany bo pada słowo klucz (w tym przypadku "rak") a nawet nie sprawdzacie co się dzieje.

      Usuń
  7. w sumie coca-cola i frytki tez sa weganskie
    ropa rowniez ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Co do naturalnych "kosmetykow" polecam orzechy piorace. Wywar z orzechow mozna uzywac jak szampon, plyn do kapieli, plyn do mycia naczyn , a same orzechy mozna stosowac jak srodek pioracy do ubran :) naturalny I nietoksyczny sposob na prawie wszystko :)

    OdpowiedzUsuń
  9. To, że takie kosmetyki są bardziej dostępne, to zasługa większej świadomości ludzi i braku ufności do koncernów kosmetycznych. Cieszę się, że nie muszę kombinować, gdzie mogę dostać coś nieszkodliwego, a potrzebnego.

    OdpowiedzUsuń