3 miesiące temu powiedziałam sobie "przez kwartał nie kupię żadnego ubrania, żadnych butów ani dodatków" i... udało się! Kwartał minął jak z bicza strzelił, a ja nie wydałam ani złotówki na wyżej wymienione rzeczy. Tak, nie kupiłam nawet żadnej pierdoły typu rajstopy, opaska czy rękawiczki. Można? Można!
źródło zdjęcia |
Męczyłam się pierwsze dwa miesiące, tęsknie spoglądałam na ulubiony lumpeks mijany w drodze z i na uczelnię. Wystawy przyciągały mnie jak magnes! A jednak dałam radę! Pomogło mi w tym traktowanie siebie jak rozwydrzonego dzieciaka, który męczy matkę o nową zabawkę. Więcej na ten temat możecie przeczytać tutaj. Ten sposób naprawdę się sprawdza.
Po dwóch miesiącach wszystko nagle minęło. Jak ręką odjął. Pozbyłam się pragnienia kupowania bez opamiętania. Ba, pozbyłam się w ogóle pragnienia kupowania ubrań, butów i innych tego typu akcesoriów (okej, jak zobaczyłam w lumpeksie cały wieszak dżinsów za 3 złote, trochę zwątpiłam, ale kto by nie zwątpił? To przecież jak za darmo!). Gdy weszłam do centrum handlowego, w którym akurat w najlepsze trwały wyprzedaże, a sklepy wydawały się konkurować pod względem ilości naklejek i szyldów "wyprzedaż/sale/-70%" na wystawach, ja spokojnie udałam się po to, po co tam przyszłam, z wielką obojętnością mijając wystawy, a gdy dokonałam zakupów (jedynie tytoń i bletki!), bez cienia żalu opuściłam ten przybytek konsumpcyjnej uciechy. Naprawdę nic, absolutnie nic, mnie nie kusiło! Żaden diabeł na ramieniu nie szeptał mi "no, wejdź tam, tylko się przecież rozejrzysz...". Pokusa minęła, mam nadzieję, że już na zawsze.
Brak zakupów nie rzutował na moje szczęście czy nieszczęście. 3 miesiące bez kupowania uświadomiły mi, że da się żyć bez kompulsywnych zakupów, bez tego dreszczyku emocji, który towarzyszy buszowaniu po ulubionych lumpeksach i wyszukiwaniu tam coraz to lepszych "skarbów". I takie życie wcale nie jest gorsze. Za pieniądze, które wydałabym na nową koszulkę, mogę kupić sobie przecież słodycze, nafutrować się nimi jak bąk i też być szczęśliwa. Albo czas, który poświęciłabym na łażenie po szmateksach, mogę przeznaczyć na czytanie książki i to da mi jeszcze większą radochę!
Także jeśli wasze szafy pękają od nadmiaru ubrań i nie macie już gdzie trzymać kolejnych par butów (ja naprawdę już nie mam gdzie, pudła z butami trzymam na szafie i sięgnęły już one sufitu), pomyślcie nad wielkimi porządkami w szafie (spójrzmy prawdzie w oczy, o niektórych rzeczach nawet nie pamiętacie, że je macie!) oraz odwykiem od kupowania. Nawet takim 3-miesięcznym, na próbę.
Ja chcę docelowo zrobić roczny odwyk od kupowania, ale boję się takich dalekosiężnych planów, więc robię to małymi kroczkami (jeszcze tylko 9 miesięcy!). Zatem obecnie postanawiam, że przez kolejny kwartał też nic z ubrań, butów, dodatków nie kupię. Wręcz przeciwnie, sporej części chcę się jeszcze pozbyć. Kto się przyłącza do akcji?
PS. Przypominam o ANKIECIE. Wypełnienie zajmie Wam 5 minut, a mi pomoże ogarnąć treści na blogu. Dzięki! :)
PS. Przypominam o ANKIECIE. Wypełnienie zajmie Wam 5 minut, a mi pomoże ogarnąć treści na blogu. Dzięki! :)
Też mam taki odwyk. A jak teraz, kiedy kwartał minął? Nie chcesz zrobić nalotu na sklepy? :)
OdpowiedzUsuńtak jak mówię, po dwóch miesiącach to znika, więc sklepy mijam z obojętnością :P
Usuńojj chyba bym nie dała rady ;)
OdpowiedzUsuńdałabyś! jak ja, która nieraz kilka razy w tygodniu chodziłam po lumpeksach, dałam radę, to każdy by dał ;)
UsuńGratuluję wytrwałości! Ja dałam radę przez miesiąc, a potem się okazało że jestem w ciąży i teraz to na grandę muszę zmieniać zawartość szafy. :) Plusem za to jest konieczność gruntownego przejrzenia jej zawartości i likwidacji pewnych zatorów, które się porobiły na półkach...
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem! Jak od jakiegoś czasu robię bardziej racjonalne zakupy, mam swoją listę (spisaną! bo ta w głowie potrafiła nagle powiększyć się o dodatkowe buty czy torebkę) i jakoś się jej trzymam. Kiedyś na wyprzedażach wpadałam w jakiś szał.
OdpowiedzUsuńDo niekupowania niczego jeszcze długa droga, ale i tak jestem dumna ze zmian.
Podziwiam. Podziwiam!
OdpowiedzUsuńJa bym nie dala rady :D
OdpowiedzUsuńmodajestnaszapasja.blogspot.com
Sama rzadko chodzę na zakupy żeby kupić jakieś ubrania ale chyba powinnam spróbować sobie zrobić kwartał wolny od kupowania pierdół.
OdpowiedzUsuńja nie robie odwyku bo ciuchów mam mało, na tyle, że te wysłużone są na tyle wysłużone, że się dziurawią :D a to wstyd i w ogóle porażka więc ja jednak postawię na kupowanie.
OdpowiedzUsuńchoć też muszę powiedzieć, że ostatnie zakupy tego typu urządziłam sobie z okazji urodzin (miesiąc temu) i wcale nie kupiłam nie wiadomo ile ;)
Mnie też się udało, pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie też pierwsze dwa miesiące były najtrudniejsze w tym wyzwaniu, ale teraz już mnie przestały ciuchowe zakupy interesować, nawet te dla dziecka mnie przestały interesować (ale nie mam wyjścia, bo mi rośnie trochę za szybko i jakieś nowe większe łachy trzeba do szafki dokładać). Nie wiem czy wytrzymam rok, ale jestem pełna optymizmu, bo, kurde no, na serio te zakupy do szczęścia nie są w ogóle potrzebne.
OdpowiedzUsuń