Blogger templates


...KATEGORIE:.......DIY.......KULINARNIE....... KULTURA I SZTUKA.......LUMPEKSY.......MODA.......MOIM ZDANIEM.......ZDROWIE I URODA..

środa, 5 lutego 2014

Skromności mówię stanowcze i zdecydowane NIE!

W naszej kulturze pokutuje stwierdzenie, że trzeba być skromnym. Żeby się, broń Boże, nie chwalić swoimi zasługami, nie znać swojej wartości, a na komplementy odpowiadać "ach, daj spokój" i się rumienić. Moja babcia mówi "Ty się nie chwal, niech Cię inni chwalą". A ja mówię "thanks, but no thanks". Skromności mówię stanowcze i zdecydowanie NIE!
źródło obrazka
Uważam, że jeśli sama siebie nie docenię, to nikt inny też tego nie zrobi. Gdy człowiek non stop umniejsza swoje zalety i sukcesy, inni zaczynają na nie patrzeć w ten sposób. Co gorsza, pomniejszając swoją wartość, sami w końcu uwierzymy, że nie jest ona wysoka.

Absolutnie nie sugeruję, by zostać narcyzem i kompletnie bez żadnego powodu zawyżać swoją samoocenę. Zarozumialców zresztą też nikt nie lubi. Chodzi o to, by spojrzeć na siebie łaskawszym okiem. Nie koncentrować się tylko i wyłącznie na wadach i na tym, co się nie udało, sukcesy zwalając na łut szczęścia. Oczywiście, nad wadami należy pracować i je eliminować, ale spójrzmy również na swoje mocne strony. Każdy przecież jakieś ma. Doceńmy je w sobie! Tak samo doceńmy, że na swój sukces (w jakiejkolwiek dziedzinie życia) sami pracowaliśmy, poświęciliśmy czas i dzięki zaangażowaniu coś osiągnęliśmy. Rzecz jasna, nie ma co się przechwalać, bo to nieco słabe, ale gdy ktoś nas za coś pochwali, przestańmy wreszcie odpowiadać "daj spokój, to nic takiego" albo "ee tam, można to było zrobić lepiej". W naszej kulturze jest zakorzenione, by mówić "udało Ci się!", gdy komuś coś faktycznie wyjdzie. Tak, jakby to było dziełem przypadku, a nie efektem pracy. Bierzmy przykład z Amerykanów, którzy zamiast "udało Ci się!" mówią "You did it!". Tak, TY to zrobiłeś, to TWOJA zasługa, a nie trafu losu.

Świadomość swoich zalet naprawdę pomaga w życiu. Gdy wiemy, w czym jesteśmy najlepsi, automatycznie będziemy lgnąć do zadań, w których swoje atuty będziemy mogli wykorzystać. Jest to bardzo istotne na przykład w pracy grupowej, gdzie dobrze dobrana rola każdego członka zespołu usprawnia pracę i sprawia, że jest ona efektywniejsza i może być wykonana o wiele lepiej niż gdyby te role przydzielono przypadkowo. Kolejny dobry przykład, gdzie warto mieć świadomość swoich mocnych stron - wybór ścieżki kariery. Oczywistym jest, że nikt nie chce pracować w zawodzie, w którym będzie się męczył. Kiedy znamy swoje zalety, możemy się zastanowić, w jakim zawodzie wykorzystamy je najlepiej. Na rozmowie kwalifikacyjnej zresztą zazwyczaj pada pytanie "dlaczego uważasz, że sprawdzisz się w tej pracy?" czy "jakie cechy predestynują Cię na oferowane stanowisko?." No i tutaj przechwałki (ale mające faktycznie poparcie, a nie wyssane z palca) już są jak najbardziej dobrze widziane! Musimy się przecież odpowiednio "sprzedać" pracodawcy, aby uznał, że faktycznie jesteśmy idealnym kandydatem, musimy tak zareklamować swoją osobę, by zdystansować konkurentów. A gdy już taką pracę znajdziemy, fakt, że możemy się w niej sprawdzić właśnie dzięki swoim atutom, będzie dodatkowym motywatorem.

Prawidłowa samoocena jest kwestią wyważenia między wadami a zaletami. Doceniajmy sobie zalety, wykorzystujmy je na co dzień i nie umniejszajmy swoich zasług, ale również nie udawajmy, że jesteśmy chodzącą perfekcją. Nie zapominajmy o wadach. Nie umniejszajmy ich znaczenia i nie uznawajmy za błahostki. Rzecz jasna, nie zwracajmy na nie uwagi innych (co jest na porządku dziennym zwłaszcza u kobiet - "obooooże, jaka jestem gruba! blablabla"), ale sami nad nimi popracujmy. Jeśli wiemy, że możemy coś zrobić lepiej, to próbujmy. Oceniajmy efekty swoich działań obiektywnie! Niestety, efektem kompletnie pozytywnego nastawienia są zazwyczaj gorsze rezultaty (np. jeśli ktoś się odchudza i nakręci się pozytywnie, że tak mu super idzie, to efekty są widocznie gorsze niż gdy ktoś myśli, że idzie mu kiepsko. W drugim przypadku osoba zaczyna się więcej starać i nad sobą pracować). Osoby o wysokiej samoocenie osiągają efekty gorsze niż te nastawione negatywnie (i to nie moje wydumane tezy, tylko efekty badań psychologicznych). Kluczem jest więc równowaga. Budujmy samoocenę przede wszystkim na rzeczywistych osiągnięciach, a nie pozytywnym myśleniu i  wmawianiu sobie, jacy to jesteśmy super. Jeśli mamy powody, by być z siebie dumnym i zadowolonym, to, do licha, bądźmy! A jeśli takich powodów nie ma, to pracujmy nad tym, działajmy, by móc te powody mieć.

Ach, i jeszcze jedno. W pupie miejcie osoby, które będą Wam mówić, że pewność siebie i wysoka samoocena to oznaki ukrytych kompleksów (cenisz siebie, więc prawdopodobnie masz masę kompleksów - bardzo logiczne!). Bo zawsze się tacy znajdą. Jeśli uważają, że nie macie powodów do tego, by się cenić i być z siebie zadowolonym, zapewne same Was nie doceniają i uważają za mało wartościowych. Chyba nie muszę wspominać, że takich ludzi nie warto mieć w swoim otoczeniu.

5 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy tekst, dzieki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny tekst! Uważam, że powyższych zasad powinni uczyć w szkołach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaa skasował mi się komentarz, a tak nad nim siedziałam i pisałam :P Trudno. Napiszę drugiego, niedopieszczonego.
    Sądzę, że trzeba mieć poczucie swojej wartości, zalet. Nie mówisz o sobie w superlatywach, nie wychwalasz swoich cech- nie masz pracy. Kogo pracodawca ma zatrudnić? Skromnego? Czy tego znający swoją wartość? ;)

    Rówieśniczka z Wrocławia :P

    obserwuję :)
    http://vogueswing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Wysoka samoocena to nie to samo co zarozumialstwo, niektórzy nie potrafią tego Mortyś rozróżnić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście, że nie to samo, choć bywa, że te dwie rzeczy idą ze sobą w parze :D

      Usuń