Gdy człowiek się pierwszy raz wydziara, słyszy od rodziny, przyjaciół, znajomych pytania i uwagi na temat pracy. Że jak to tatuaż? A co z pracą? Jak Ty znajdziesz pracę? Nie będzie Ci to przeszkadzać? Nie boisz się, że nikt Cię nie przyjmie?
źródło obrazka |
Na szczęście podejście do tatuaży w naszym kraju wciąż się zmienia. Na lepsze. Również ze strony pracodawców. Powoli, ale skutecznie odchodzimy od skojarzenia tatuaż = kryminał. Nie wydaje mi się, że ludzie są coraz bardziej otwarci (wystarczy spojrzeć na nagonkę na gender czy szerzącą się homofobię), to chyba raczej zasługa opatrzenia się z tatuażami. Od jakiegoś czasu tatuaże są w modzie, coraz więcej ludzi je ma, nie są już szokującym widokiem i chyba dlatego stają się one coraz mniejszą przeszkodą w pracy.
Nie sugeruję, oczywiście, żeby na rozmowę kwalifikacyjną tatuaże eksponować, ale też nie drżyjmy zanadto o to, że potencjalny pracodawca może je zobaczyć. To i tak prędzej czy później pewnie wyjdzie na jaw. I na pewno w większości przypadków (piszę "w większości", bo ten odsetek negatywnie nastawionych buców zawsze się znajdzie) tatuaż nie będzie miał znaczenia podczas podejmowana przez pracodawcę decyzji, czy nas przyjąć czy nie. Z pewnością również, gdy kierownik już w trakcie pracy przyuważy, że mamy dziary, nie zwolni z nas z tego powodu. Liczą się kwalifikacje i liczy się doświadczenie. Oraz umiejętność odpowiedniego ich zaprezentowania podczas rozmowy. Jeśli (potencjalny) szef siedzi już jakiś czas w biznesie, doskonale sobie z tego zdaje sprawę i najprawdopodobniej nasze tatuaże nie będą miały wpływu na jego decyzję. To zbyt głupi pretekst, by stracić dobrego wykwalifikowanego pracownika. No, chyba, że mamy wydziaraną twarz czy głowę, ale takie przypadki to raczej wyjątki, więc nie biorę ich pod uwagę.
Nie mówię, że wszyscy pracodawcy są teraz wielce otwarci i każdy przyjmie nas z pocałowaniem ręki. Pewnie, że zdarzają się i tacy, którzy tatuaż uznają za czynnik uniemożliwiający normalną pracę. Jednak równie dobrze możemy takiego potencjalnego szefa zrazić każdą inną pierdołą, i tak czy siak pracy nie dostaniemy. Nie dowiemy się też, czy bez dziary by nas przyjął, więc nie ma sobie co pluć w brodę. Ale takie osoby to coraz rzadszy gatunek. Ja na szczęście z takimi nie miałam do czynienia. Oczywiście, na rozmowy kwalifikacyjne zawsze ubieram się elegancko i staram zakryć tatuaże, ale nie obciągam nerwowo rękawów marynarki ani nie zakładam apaszki w obawie, że gdzieś przypadkiem odkryję kawałek tatuażu i, nie daj Boże, pokażę go rekruterowi. Ba, ostatnio miałam sytuację, gdy właśnie znad sukienki wysunął mi się skraweczek panterki i manager to zauważył. Gdy na pytanie, czy to tatuaż, potwierdziłam, odpowiedział, że on bardzo lubi tatuaże. Po tym, że potem do mnie oddzwonił i zaprosił na drugi etap rekrutacji, wnioskuję, że nie było to tylko czcze gadanie. Kolejnym zresztą przykładem na to, że tatuaż nie jest już przeszkodą w pracy, jest fakt, że pracowałam w urzędzie w sumie rok (a to przecież taka poważna instytucja niby!) i nigdy się z tatuażami nie ukrywałam. Wręcz przeciwnie, nosiłam i dekolty i krótki rękaw i nie spotkałam się nigdy z negatywną reakcją na dziary. A pracowałam też w dziale, gdzie przychodzili podatnicy i nie stanowiło to dla nikogo problemu. Żadna babcia z laseczką się nigdy nie oburzyła na mój widok, więc spokojnie. Na pewno idzie ku dobremu, jeśli chodzi o temat tatuaży w pracy.
Rzecz jasna, są wyjątki, bo w zawodach wymagających stałego kontaktu twarzą w twarz z klientem pewnie będzie trzeba te tatuaże ukrywać, nawet gdy mamy supertolerancyjnego szefa. Ale to wyniknie raczej z tego, że w takiej pracy zwykle wymagany jest oficjalny dress code, który tak czy siak tatuaże zakryje. No i jeszcze sprawa klientów - różni się zdarzają i niektórzy mogą uznać, że skoro mamy dziary, to jesteśmy niepoważni, nie jesteśmy profesjonalistami, a gdy stracimy przez taką pierdołę klienta, a potem kolejnego, to i superszef przestanie być taki tolerancyjny, bo po co trzymać pracownika, który przynosi firmie straty?
To podejście się stale zmienia na lepsze, coraz rzadziej słyszymy głosy, że z tatuażami to tylko kryminaliści, a i moje doświadczenie pokazuje, że dziara nie musi być przeszkodą (jasne, sama usunęłam tatuaż z palców właśnie ze względu na przyszłą pracę, ale umówmy się, dziaranie palców to naprawdę kiepski pomysł, niczym się takiego tatuażu nie ukryje w razie potrzeby, więc po co ryzykować, że trafi się na pracodawcę-buca i wymarzona praca przeleci koło nosa?). Dlatego bawi mnie niezmiernie, gdy co jakiś czas przez facebooka przewija się ta grafika. Nie bójcie się więc decydować na tatuaże, jeśli taka forma zdobienia ciała Wam się podoba! Nie miejcie wątpliwości ze względu na pracę. Zresztą czy warto pracować z osobami, które żyją zamknięte w swoim hermetycznym światku, do którego nie wpuszczają nikogo, kto się w jakikolwiek sposób wyróżnia? Nie sądzę. Jeśli jesteście dobrymi pracownikami, to to jest Wasza wartość i jeśli nie doceni Was jeden pracodawca, to doceni inny. Oczywiście, radzę też podchodzić z rozsądkiem przy wybieraniu miejsca tatuażu i tutaj nie szaleć z tatuowaniem np. głowy, szyi, dłoni czy stóp. Ale cała reszta jest okej, bo w razie wyjątkowych okazji (jak np. wspomniane spotkania z klientami) można je ukryć pod ubraniem.
Sama myślę o małym tatuażu i nie powinien mi on raczej przeszkadzać w przyszłej pracy.
OdpowiedzUsuńchciałam mieć tatuaż ale mój mąż się nie zgadza
OdpowiedzUsuńpytasz męża o zgodę na wszystko? to twój mąż czy właściciel?
UsuńDobrze, że postrzeganie tatuaży się zmienia, chociaż trafiają się jeszcze tacy, co spojrzą spode łba, jak na wyrzut społeczeństwa.
OdpowiedzUsuńMyślę że powoli znów świat się zmienia i będzie coraz mniej problemów ze znalezieniem pracy gdy ma się tatuaż-tatuaże. Sama planuję mieć kilka. :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy temat, dość popularny, często poruszany, dobrze, ze o tym napisałaś! :)
OdpowiedzUsuńsam stałem się 3 dni temu właścicielem dwóch dużych jak dla mnie nowych tatuaży, aczkolwiek są one w dość dyskretnym miejscu, ale na tym na pewno sie skończę!
Mam już jeden tatuaz na łopatce i marzy mi się na nadgarstku ale jako przyszła prawniczka wyglądałabym niepoważnie z rysuneczkiem na ręce;p
OdpowiedzUsuńzależy jakiej wielkości by on miał być, ja mam na nadgarstkach, ale szerszy zegarek czy bransoletka załatwiyby sprawę ;)
UsuńW mojej branży osobą z tatuażami na szyi, nadgarstkach itp. traktowana byłaby niepoważnie. Raczej nikła byłaby szansa na podpisanie umowy/kontraktu przez osobę, która ma na nadgarstkach symbole karty do gry ;-) Jednoznacznie byłaby odebrana, jako osobą nieszczera, grająca w jakąś grę, odbierana jako osoba dwulicowa, nieszczera. Niestety gdy w grę wchodzą duże pieniądze trzeba być zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz osobą nieskazitelną, czystą, taką która nawet fryzurą, strojem, kolorem nie daje żadnych znaków partnerowi, że coś może być nie tak.
OdpowiedzUsuńZ wielkim żalem musiałbym zrezygnować z takiej osoby, mimo pokaźnych kwalifikacji, bo wiem, jak zareagowaliby klienci a tym samym zrezygnowaliby z naszych usług, towarów itp.
Natka
Ja jestem za tatuażami i zauważyłam, że im młodsze kierownictwo to nie przeszkadzają im tatuaże o ile nie obrażają uczuć religijnych klientów np. swastyki, pentagramy. Ja pracuje w księgowości. Podatki te sprawy i mam tatuaż na łydce i nikomu to nie przeszkadza. W sumie i tak go rzadko widać bo nogi zazwyczaj pod biurkiem, no ale zawsze ;)
OdpowiedzUsuń