Blogger templates


...KATEGORIE:.......DIY.......KULINARNIE....... KULTURA I SZTUKA.......LUMPEKSY.......MODA.......MOIM ZDANIEM.......ZDROWIE I URODA..

czwartek, 10 lipca 2014

Być szczęśliwym singlem

Wiesz, to całkiem zabawne. Jeszcze całkiem niedawno, bo nieco ponad rok temu, nie wyobrażałam sobie życia bez związku. A teraz... Teraz po prostu nie wyobrażam sobie bycia z kimś.

Odkąd tylko zaczęłam spotykać się z chłopakami, ciągle z kimś byłam. Zdarzało się, że z jednego związku przechodziłam w drugi. Moja najdłuższa przerwa pomiędzy kolejnymi związkami trwała pół roku. Ja po prostu MUSIAŁAM z kimś być. Bez tego nie wyobrażałam sobie bycia szczęśliwą. Dziś jest mi samej tak dobrze, że chciałabym napisać list do siebie z przeszłości. Do tej dziewczynki, która tak bardzo pragnęła czyjejś miłości i uwagi. Byłby to bardzo krótki list - coś w stylu "mała, wyluzuj, na chłopakach się świat nie kończy".

Szczęśliwy singiel istnieje, to nie mit. Do tego po prostu chyba trzeba w pewien sposób dorosnąć. Szczęśliwy singiel to osoba, której nie potrzeba tej drugiej połówki, tego dopełnienia, do szczęścia, bo doskonale bawi się sama. Bo umie być szczęśliwa na własne zawołanie, a nie uzależniać to od partnera. Szczęśliwy singiel to osoba, która umie się sobą zająć w odpowiedni sposób. Lubi siebie i dlatego nie boi się być sama. Przecież ma przyjaciół, przecież ma pasje, w których się zatraca. Nie ma w jej życiu pustki, którą koniecznie trzeba by wypełnić związkiem (tylko hej, nie zrozum mnie źle - nie twierdzę, że każdy, kto jest czy chciałby być w związku, odczuwa taką pustkę, którą dzięki partnerowi wypełnia). Ba, czasami taka osoba, nawet będąc singlem, sama dla siebie nie ma wystarczająco dużo czasu (przykład - ja!). Dlatego właśnie nie ciągnie ją, by się wiązać - gdzie w tym wszystkim znalazłaby jeszcze czas dla stałego partnera, któremu trzeba jednak poświęcać trochę więcej uwagi niż przyjaciołom?

Dzień dobry, jestem nieanonimowym szczęśliwym singlem. Co najzabawniejsze uświadomiłam to sobie najdobitniej, gdy umawiałam się z pewnym chłopakiem. Kiedy zauważyłam, że to zmierza w kierunku stałego związku, ogarnęłam się, że ja tak nie chcę, że mi w takiej relacji jest ciasno. Mnie jest naprawdę dobrze samej. Zresztą ja po prostu na zbyt wysokich obrotach działam, żeby się z kimś wiązać. To wspaniałe, że wreszcie, po latach, sama wzięłam odpowiedzialność za własne szczęście. Naprawdę polecam taki styl. Ja chcę z życia brać jak najwięcej, nauczyć się jak najwięcej (choćby kilka rodzajów tańca, mówić płynnie w przynajmniej dwóch językach... i takie takie), przeczytać jak najwięcej i jak najwięcej zobaczyć. Upycham to wszystko jakoś w swoim grafiku, snuję plany na kolejne miesiące, sypiam zaledwie po 5 godzin... I mimo permanentnego niewyspania czuję się szczęśliwa. Nie tylko nie brakuje mi związku, ale wręcz nie widzę tu dla niego miejsca. Nie starczyłoby mi czasu dla drugiej osoby, skoro nie starcza mi go dla siebie samej.

Nie miej mnie za cynika, nie zrozum mnie źle. Ja wierzę w miłość (też to przeżyłam, wiem, że to fajna sprawa), choć może nie taką po sam grób, ale wierzę. Problem w tym, że gdy człowiek jest zakochany, zatraca się w pewien sposób w drugim człowieku, trochę traci siebie, nieco rezygnuje z siebie na rzecz drugiej osoby... Powiesz mi, że można to jakoś pogodzić, że kompromis i takie tam, a w ogóle to przecież wiele osób jest w związkach i realizuje też swoje pasje, więc pieprzę głupoty. No jasne, pewnie tak się da, ale mam jednak wrażenie, że to zawsze jest kompromis. Ja jednak wychodzę z założenia, że nic na siłę. Nie chcę z niczego rezygnować, by móc kogoś kochać. Po co mi kompromis, skoro mogę zjeść ciastko i mieć ciastko? Być szczęśliwa, być dla siebie najwspanialszym człowiekiem i realizować swoje pasje. Dla mnie to jest sytuacja win-win. Mam fajne życie (chociaż czasem marudzę, no, ale jestem kobietą przecież - marudzenie mam w pakiecie), uwielbiam je, robię, to co lubię i jest tego tyle, że brak tu miejsca na miłość, na związek.

Jesteś nieszczęśliwym singlem? Oto recepta, żeby się ogarnąć - traktuj siebie jako najwspanialszego człowieka na świecie, znajdź sobie pasje, cały milion pasji, no i poświęć należytą ilość czasu przyjaciołom. Nie mów mi, że bez związku nie potrafisz... Nie pieprz. Po prostu spróbuj, rzuć sobie wyzwanie. Zobaczysz, że zadziała. A seks? Hej, kto Ci wmówił, że do seksu potrzeba związku? Brzydko Cię okłamał. Ale o tym sama Ci jeszcze kiedyś opowiem.


________________________

Podoba Ci się wpis? Polub mnie na Facebooku,  obserwuj na Bloglovin lub Twitterze!

6 komentarzy:

  1. Świetny post, ja kiedyś miałam ten sam problem, co Ty wcześniej - po prostu musiałam z KIMŚ BYĆ. Nie nawidziłam samotności, bałam się jej i usilnie od tego broniłam. Teraz co prawda nie jestem singielką, ale wiem, że trafiłam na tego ostatniego :)

    fajnie u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawa dla tej pani! :* musze zaczac tak robic!

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie ostatnio uświadomiłam sobie, że są ludzie, którzy nie mogą żyć bez miłości, bez chłopaka/dziewczyny. Nawet jeśli Go/Jej nie kocha i tak musi z kimś być, bo inaczej jego życie nie ma sensu. Twoja sytuacja własnie mi o tym przypomniała. Masz 100% racje! Można być szczęśliwym singlem, choć ja marzę o mojej miłości, ale warto na nią poczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. M.ortycjo, fajny ten Twój tekst i w ogólnym wydźwięku dość prawdziwy, ale to wszystko brzmi zachęcająco, bo jesteś jeszcze dość młoda (nie obraź się!). Pasje, szukanie siebie, poświęcanie czasu przyjaciołom etc... to wszystko jest niezłe, ale do pewnego momentu.
    Może w Twoim wieku to rzeczywiście jeszcze czas, kiedy bycie singlem jest bezbolesne, bo wielu ich jest jeszcze i nie ma tego ciśnienia na parowanie się. Natomiast później... ech, sama zobaczysz, że te najfajniejsze, zadbane, z pasjami, ambitne, mądre (nie przemądrzałe!) dziewczyny zostają na dłuuugo same, bo... po prostu nie ma już wolnych facetów na ich poziomie -i zero tu zarozumialstwa. Niestety znam wiele takich... wykształcone, z kursami, podyplomówkami, zjeździły pół świata, milion zdjęć, profesjonalny sprzęt do ciekawego hobby itd. -i są przeraźliwie samotne. Znajomi jedni po drugich pozakładali rodziny... One zostały. Uciekają w wirtualną rzeczywistość, szukając tam namiastki tego, co rozpiechrzło się w realu.
    Trzeba wiedzieć kiedy w odpowiednim czasie zagniazdować, i bynajmniej nie mam tu na myśli żałosnego "łapania faceta na siłę", tylko świadomy wybór optymalnie pasującego do Ciebie, Twojej osobowości partnera.
    Bo "potem" może być zwyczajnie za późno.
    Jeśli Twoje czytelniczki-grupa docelowa", to ~20+, to jeszcze nie ma wielkiej paniki w tym singlostwie, ale nie przeciągałabym tego do trzydziestki czy dłużej.

    Warto aktywnie szukać - na pewno nie "czekać". Samo nic nie przychodzi, oprócz starości i rachunków ;-)


    P.S. Uwierz mi, nie mam sześćdziesięciu lat i nie ględzę niczym zgryźliwa pani w tramwaju:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. To ja dorzucę swoje 3 grosze do anonimowej powyżej. Fajnie być singlem w wieku 25+ (2 lata doświadczenia), ale robi się gorzej kiedy masz 32+ i nagle zostajesz sam (przeszło 3-letnie doświadczenie), bo wszyscy wkoło pozakładali rodziny, mają 1 lub 2 dzieci, przychodzą święta, wolne weekendy i nawet nie masz z kim pójść na drinka., bo...albo panie są w ciąży albo karmią piersią, albo pociechy ząbkują lub nie ma ich z kim zostawić wiatr wieje, zanosi się na burze, trzeba firanki kupić albo po prostu zrobić zakupy w markecie itp. itd. Szlag wtedy trafia niemiłosiernie.
    Nie można tego stanu przeciągać w nieskończoność, bo albo zostaje się z ręką w nocniku albo dostajesz faceta z odzysku albo...masz to szczęście, że wyglądasz na 10 lat młodziej i ..wbrew opiniom rodziny i przyjaciół wiążesz się z facetem dużo młodszym od siebie ;-) i jesteś prze szczęśliwa, że w końcu masz z kim się napić piwa w piątek wieczorem i czy wyjechać na wakacje.
    Pozdrawiam
    Natka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potwierdzam.... byłam na etapie szczęśliwego singla dłuuuugie lata ale właśnie 20+, teraz mam 30+ i przeszłam do drugiego etapu, już nie tak kolorowego a dokładnie takiego jak opisujesz niby tragedii nie ma ale różowo nie jest w ogóle... pozdrawiam Monika

      Usuń