Podobno czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. A tu psikus! Bo wcale nie musimy widzieć, jak faktycznie wygląda praca lekarzy czy showbiznes, by odwrócić głowę z niesmakiem. Dziś możemy o tym po prostu przeczytać, a z pomocą przychodzą oparte na faktach książki z serii Babylon.
Mówiąc w telegraficznym skrócie, Babylon to seria książek napisana przez Imogen Edwards-Jones i ukazująca czytelnikowi kulisy funkcjonowania wielu branż. Coś, co do tej pory mogliśmy uważać za ekskluzywne (luksusowy kurort mieszczący się na powiększonej w celu jego budowy wyspie), godne pozazdroszczenia (kariera rozchwytywanej gwiazdy pop) czy poszanowania (zawód lekarza), nagle okazuje się być zupełnie inne niż to z pozoru wygląda... Dopiero w pisanych na faktach książkach Edwards-Jones dostrzegamy drugą, ciemniejszą, stronę branży modowej, ślubnej, medycznej... i kilku innych.
Pomysł na fabułę (opisane w książce miejsca są ze względów prawnych zmyślone, jednak wszystkie przytoczone wydarzenia faktycznie miały miejsce) jest naprawdę dobry, jednak w praktyce wyszło to... różnie. Niektóre pozycje są naprawdę świetne, inne -przeciętne. Bez względu na to jednak, jakiej jakości jest fabuła, książki z serii Babylon czyta się z lekko i całkiem przyjemnie. Mnie dotąd udało się przeczytać cztery (z chyba ośmiu) i dziś Wam je krótko zrecenzuję.
Pop Babylon. Kulisy showbiznesu
Głównym bohaterem jest współwłaściciel podupadającej agencji lansującej gwiazdy, głównie te, powiedzmy, niezależne, alternatywne. Biznes facetowi nie idzie, kolejny zespół odchodzi do konkurencji, a była żona żąda alimentów. Wpada więc ów - pożal się Borze - menadżer (właściwie podsuwa mu to znajomy) na pomysł, coby założyć boysband. Szybko bierze się do realizacji tego pomysłu i choć większość zespołu nie potrafi śpiewać, boysband dość szybko wspina się po szczeblach kariery, jednocześnie zanurzając się w brudny świat kokainy, alkoholu pitego w hektolitrach i grouppies chętnych spełniać każde seksualne życzenie. To tak pokrótce fabuła.
Wydawca zachwala tak ładnie: "Pop Babylon zabiera czytelnika w podróż po skrzętnie skrywanych zakamarkach świata, którym rządzą pieniądze i narkotyki, a talent wcale nie jest najważniejszy. Wartka akcja, doskonale zarysowane postacie, szokujące, prawdziwe historie ze świata muzyki sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem.". A tu psikus, bo jedyne tajemnice, jakie książka ujawnia, to te poliszynela. Cóż, w dobie wszędobylskich paparazzi, pudelka i brukowców trudno zaszokować czytelnika, jeśli chodzi o świat gwiazdek pop. Fakt, nieco zniesmaczył mnie mechanizm dopierania chłopaków do boysbandu, ale to też nie jest nic, co mogłoby jakoś mocno zdziwić, bo takich rzeczy można się właściwie domyślić. Podsumowując, książka całkiem całkiem, czyta się szybko, łatwo i przyjemnie, ale szału nie ma. Moja ocena to 6 na 10.
Szpital Babylon
Ta część cyklu odkrywa dość brutalną prawdę o tym, jak funkcjonuje brytyjska (i zapewne nie tylko) służba zdrowia. Lekarze konfiskujący pacjentom narkotyki i zatrzymujący je dla siebie (by przetrwać wielogodzinne dyżury), uprawiający szybki seks z pielęgniarkami w wolnym szpitalnych pokojach, pielęgniarki dogadzające seksualnie pacjentom, kombinowanie, jak poradzić sobie z pijakami (nawodnić, żeby szybciej wytrzeźwieli i przy okazji posikali się w spodnie czy nie nawodnić i oszczędzić sobie sprzątania kałuż moczu i ryzyka, że pacjentom pęknie pęcherz?), bezlitosna biurokracja - oto szokująca szpitalna codzienność.
Tym razem opis książki zachęca ujawnieniem najbardziej skrywanych sekretów współczesnej medycyny oraz związanych z nią ludzi, i faktycznie - czytając "Szpital Babylon" czułam przemieszaną z przerażeniem fascynację tym medycznym światem działającym stale na wysokich obrotach. I tutaj udało się autorce mnie zaszokować. Poza tym fabuła nakreślona lekką ręką, bardzo dobrze się to czyta (nie przejmujcie się grubością książek - mają dużą czcionkę i duże interlinie, tak że czyta się naprawdę szybko, ja poświęcałam 3-4 dni na każdą z dotąd przeczytanych części cyklu). "Szpital Babylon" to, jak na razie, moja ulubiona książka z tej serii. Oceniam na 7 na 10.
Plaża Babylon
Tym razem czytamy o luksusowym sześcio-gwiazdkowym kurorcie znajdującym się na specjalnie w tym celu powiększanej wyspie na Pacyfiku, a także o tym, jak funkcjonuje taki "mini-kraj" (nie ma tu wszak sklepów, policji czy pogotowia, więc logistyka musi być na najwyższym poziomie). Z "Plaży Babylon" czytelnik dowiaduje się przede wszystkim, jak ciężką harówką jest praca w tak ekskluzywnym miejscu, nawet na najwyższych stanowiskach - pracownicy muszą być niezwykle usłużni i gotowi spełniać przeróżne najdziwniejsze zachcianki rozkapryszonych milionerów i nieustannie dbać o dobre imię kurortu.
Styl pisania pani Imogen jest lekki i naprawdę przyjemnie się go czyta, więc pod tym względem i ta część cyklu Babylon była naprawdę dobra. Jednak fabuła, niestety, nie zachwyciła, do "Szpitala Babylon" się nie umywa. Można sięgnąć po "Plażę..." z czystej ciekawości i całkiem przyjemnie spędzi się czas, ale zaraz potem cała treść wyparuje z głowy. Najsłabsza (spośród przeczytanych przeze mnie części) książka tego cyklu - 5 na 10 to moja ocena.
Ślubny Babylon
Kolejna, ostatnia z przeczytanych przeze mnie, część serii Babylon, tym razem na temat ślubów, a raczej ich mozolnej organizacji od A do Z, od strony konsultanta ślubnego. Można się więc dowiedzieć, jak ślub miesza kobietom w głowie i jak nagle stają się Pannami Młodymi z Piekła Rodem. "Ślubny Babylon" ukazuje w zazwyczaj zabawnych, a nieraz niesmacznych, anegdotach też kulisy samych wesel.
Książka nie szokuje tak bardzo jak "Szpital Babylon" (już z samych porównań do tej części widać, że to moja ulubiona książka cyklu), ale i tak potrafi wprawić czytelnika w konsternację. To, ile pieniędzy pochłania ślubny biznes oraz to, jak nieraz karygodnie ludzie (nie tylko państwo młodzi, ale i ich najbliżsi) zaczynają się zachowywać w obliczu zawarcia małżeństwa, utwierdziło mnie tylko w mojej decyzji, że nigdy w życiu nie wezmę ślubu. "Ślubny Babylon" polecam więc bardzo - fabuła zacna, przyjemnie się czyta i trochę ciekawostek na temat ślubów od kuchni można się dowiedzieć. Oceniam tak jak "Szpital Babylon" - 7 na 10.
Tym razem czytamy o luksusowym sześcio-gwiazdkowym kurorcie znajdującym się na specjalnie w tym celu powiększanej wyspie na Pacyfiku, a także o tym, jak funkcjonuje taki "mini-kraj" (nie ma tu wszak sklepów, policji czy pogotowia, więc logistyka musi być na najwyższym poziomie). Z "Plaży Babylon" czytelnik dowiaduje się przede wszystkim, jak ciężką harówką jest praca w tak ekskluzywnym miejscu, nawet na najwyższych stanowiskach - pracownicy muszą być niezwykle usłużni i gotowi spełniać przeróżne najdziwniejsze zachcianki rozkapryszonych milionerów i nieustannie dbać o dobre imię kurortu.
Styl pisania pani Imogen jest lekki i naprawdę przyjemnie się go czyta, więc pod tym względem i ta część cyklu Babylon była naprawdę dobra. Jednak fabuła, niestety, nie zachwyciła, do "Szpitala Babylon" się nie umywa. Można sięgnąć po "Plażę..." z czystej ciekawości i całkiem przyjemnie spędzi się czas, ale zaraz potem cała treść wyparuje z głowy. Najsłabsza (spośród przeczytanych przeze mnie części) książka tego cyklu - 5 na 10 to moja ocena.
Ślubny Babylon
Kolejna, ostatnia z przeczytanych przeze mnie, część serii Babylon, tym razem na temat ślubów, a raczej ich mozolnej organizacji od A do Z, od strony konsultanta ślubnego. Można się więc dowiedzieć, jak ślub miesza kobietom w głowie i jak nagle stają się Pannami Młodymi z Piekła Rodem. "Ślubny Babylon" ukazuje w zazwyczaj zabawnych, a nieraz niesmacznych, anegdotach też kulisy samych wesel.
Książka nie szokuje tak bardzo jak "Szpital Babylon" (już z samych porównań do tej części widać, że to moja ulubiona książka cyklu), ale i tak potrafi wprawić czytelnika w konsternację. To, ile pieniędzy pochłania ślubny biznes oraz to, jak nieraz karygodnie ludzie (nie tylko państwo młodzi, ale i ich najbliżsi) zaczynają się zachowywać w obliczu zawarcia małżeństwa, utwierdziło mnie tylko w mojej decyzji, że nigdy w życiu nie wezmę ślubu. "Ślubny Babylon" polecam więc bardzo - fabuła zacna, przyjemnie się czyta i trochę ciekawostek na temat ślubów od kuchni można się dowiedzieć. Oceniam tak jak "Szpital Babylon" - 7 na 10.
________________________
Szpital Babylon czytałam :) rownież dałabym 7 na 10
OdpowiedzUsuńTwoje recenzje mnie zachęciły :) Postaram się znaleźć i przeczytać tą o szpitalu.
OdpowiedzUsuńA gdzie "HOTEL Babylon"? Na jego podstawie powstał świetny serial, który można było obejrzeć na TVP2. Ja książkę kupiłam bo to moja praca, moje klimaty i uwierzcie mi- większość to prawda. Polecam Ci gorąco :)
OdpowiedzUsuńJESZCZE nie czytałam, cały czas jest wypożyczone, a ebooka chyba nie ma, obecnie czytam "air babylon" :P
Usuń