Zastanawiające, jak wiele można
dowiedzieć się o człowieku, gdy ten zostaje porzucony. Wtedy tak
naprawdę wychodzi na jaw, jakim jest człowiekiem – dojrzałym,
posiadającym swoją dumę i godność i niebudującym swej samooceny
na relacjach z innymi ludźmi, czy może niedojrzałym dzieciakiem, z
problemem z samoakceptacją, a może nawet mającym problemy
psychiczne.
Wychodzi szydło z worka, a rzeczy,
które wtedy można poznać po zachowaniu takiej osoby czasami bywają
przerażające i w takim wypadku jedynie utwierdzają w poczuciu, że
podjęło się dobrą decyzję, kończąc tę znajomość. Doskonale
wiem, że rozstania bywają bolesne, zwłaszcza, gdy wydawało się,
że wszystko jest w porządku, że chwilowe trudności miną, i
wiązało się z tą drugą osobą jakieś nadzieje. Rozumiem, że
może być trudno pogodzić się z faktem, że ktoś nas nie chce. I
właściwie nie widzę nic superniestosownego w pisaniu do byłego
partnera, że się za nim tęskni czy prosi o drugą szansę. Tak jak
mówię, sytuacja z rozstaniem bywa ciężka do zaakceptowania. To
całkiem normalne, że chciałoby się to odkręcić, a że kto nie
ryzykuje, ten nic nie ma... Tak że pół biedy jeśli porzucony
partner od czasu do czasu pisze lub dzwoni rozżalony porzuceniem
prosząc, by ponownie rozważyć decyzję. Gorzej, gdy dochodzi do
sytuacji kompromitujących czy wręcz nieprzyjemnych.
Taka sytuacja była ostatnio zresztą
moim udziałem i dlatego zdecydowałam się o tym napisać. Otóż
chłopak (mimo, że był pod trzydziestkę, nie mogę się zmusić by
nazwać go mężczyzną, ponieważ jego zachowanie wyraźnie
świadczyło, że jest jeszcze małym chłopczykiem kompletnie nic
nie wiedzącym na temat kobiet) , którego po kilku randkach
odprawiłam z kwitkiem, gdyż zniechęciło mnie, że non stop latał
za mną jak mały piesek z wywieszonym ozorem, dowiedziawszy się o
powodzie mojej decyzji raczył mnie poinformować, że nie dawał mi
spokoju i ciągle się ze mną kontaktował oraz tak często chciał
się spotykać dlatego, że miał na mnie straszną ochotę i... no,
po prostu chciał mnie przelecieć. Okej, oddaję mu sprawiedliwość
– nie ujął tego dokładnie w tych słowach, nie był na tyle
głupi, lecz taka właśnie była wymowa jego komunikatu. Cóż, zero
klasy. Jakby tego było mało po jakimś czasie, gdy zobaczył, że
wspomniałam o nim w jakimś wpisie na blogu, zaczął do mnie
obsesyjnie wypisywać i zupełnie nie chciał przyjąć do
wiadomości, że nie mam ani czasu ani ochoty z nim rozmawiać.
Zachowanie może niezupełnie godne publicznego potępienia, ale
jednak... słabe.
Innym razem zaraz po zainicjowanym
przeze mnie rozstaniu zadzwonił do mnie były z groźbą, że... się
zabije dlatego, że z nim zerwałam. Mamrotał coś o tym, że
właśnie trzyma żyletkę, tabletki czy co to tam było. Domyślając
się blefu odłożyłam słuchawkę i tyle go widziałam. Oczywiście,
facet wciąż żyje i ma się dobrze. Nie jest ze mnie jednak aż
taka femme fatale, żeby ktoś faktycznie chciał się z mojego
powodu unicestwiać.
Jeszcze bardziej nieprzyjemną sytuację
miała moja znajoma, która przez długi czas odwlekała porzucenie
chłopaka, ponieważ wzięła kredyt na spłatę jego długów i bała
się, że po zerwaniu facet się na nią wypnie. W końcu jednak nie
wytrzymała psychicznych męczarni i uwolniła się od drania. Jak
łatwo się domyślić, typ odmówił spłacania kredytu, a żeby
tego było mało, zaczął ją prześladować – łaził za nią,
dzwonił, straszył. To dopiero dobitny przykład, jak byłym potrafi
rzucić się na mózg rozstanie.
Rzecz jasna, absolutnie nie chcę
sugerować, że to decyzja o rozstaniu powoduje takie psychiczne
zawirowania, raczej po prostu wyciąga je na światło dzienne.
Przecież żadna normalna dorosła osoba, która jest w pełni władz
umysłowych, nie zachowa się jak w wyżej przytoczonych przykładach,
nawet będąc w dużym stresie z powodu zerwania. A zaczynając się
z kimś spotykać zazwyczaj wydaje się, że to normalna, całkiem
interesująca osoba i w życiu nie przyjdzie człowiekowi do głowy,
że ten oto sympatyczny facet, z którym tak dobrze się gada i w
którego towarzystwie czas płynie zdecydowanie szybko, może mieć
coś nie w porządku z głową. A tu na koniec niespodzianka! Trochę
to creepy, no i dobitnie pokazuje, że nikogo nie da się nigdy
poznać tak zupełnie, tak w 100% (może to być i powodem do
zmartwień, ale i do radości, bo nigdy nie wiadomo, czym może nas
jeszcze pozytywnie zaskoczyć).
A czy któryś z Twoich byłych też
popisał się jakimś zachowaniem świadczących o konieczności
interwencji psychiatry? Podziel się w komentarzu!
________________________
Ja miałam problem z chłopakiem aż do momentu, w którym stał się moim byłym. Od tamtej pory jest naprawdę w porządku. Oboje mamy kogoś nowego i choć relacji jakichś ścisłych ze sobą nie utrzymujemy, to szybko się okazało, że u nas sprawdza się jedynie relacja na "cześć, cześć" :)
OdpowiedzUsuńNo to były psychol to pikuś w porównaniu do problemów przez cały okres trwania związku...
UsuńMiałam podobnie z tym zabijaniem się. Jakieś smsy niby od brata, że tamten sobie nóż wbił (miał kolekcję). Opowiadania o szpitalu, ciężkim stanie.. 'Brat' nigdy nie chciał odebrać telefonu, zawsze tylko sms, a potem okazało się, że były sobie pojechał na obóz i chyba strasznie mu się tam nudziło bo wymyślal takie historie. Może rzeczywiście faceci rozwijaja się tylko do 10roku życia, a potem już tylko rosną? ;)
OdpowiedzUsuńMój były, kiedy dowiedział się, że zostawiłam go dla innego, zagroził mi, że zabije najpierw mnie, potem jego, a na końcu siebie. A kiedy przyszłam po swoje rzeczy to nie chciał mi ich oddać i próbował wyskoczyć z balkonu. Potem mnie gnębił i nie dawał mi spokoju, aż w końcu mu przeszło, bo poznał jakąś wartościową laskę. Dodajmy tylko, że zostawiłam go dlatego, że powiedział mi, że gdyby nie ja to mógłby przespać się z jakąś laską ze swojej klasy. Taka sytuacja.
OdpowiedzUsuńMój obecnie już były narzeczony zrobił ze mnie materialistkę i przy wyprowadzce z mieszkania, które opłacałam ja i moi rodzice (mieszkał za darmo przez 3 lata - jestem żywym dowodem jak głupi jest człowiek jak kocha) zabrał wszystko co się dało poczynając od tarki do warzyw, przez mydło, a nawet kupony na darmową pizzę. Dzwoni do mnie od czasu do czasu i pyta się czy jestem obrażona, czy jak, bo on by chciał na kawę wpaść, a ja go nie zapraszam ...
OdpowiedzUsuńnie zgłosiłaś sprawy na policję?
Usuńale ten twoj facet to ma fatra ze go jednak nie chcialas :)
OdpowiedzUsuńco prawda, to prawda, ciężki by miał ze mną żywot ;)
UsuńHa! Wlaśnie miesiąc temu dowiedziałam się, że facet z którym jestem, właściwie byłam od dziesięciu lat jest.. gejem! Ta da!
OdpowiedzUsuńjeden taki był ale nadrobił za wszystkich innych. m.in. przyszedł do mnie tzn. do mojego domu późnym wieczorem i dobijał się jak głupi. chociaż mu powiedziałam że mnie wtedy nie będzie. okropnie wystraszył moją mamę, która była sama w domu. :/ z godzinę chyba siedział na klatce pod drzwiami aż mama w końcu zebrała się na odwagę otworzyła drzwi i kazała mu sobie pójść.
OdpowiedzUsuńa teksty o zabijaniu się są powszechniejsze niż można by przypuszczać.
a jeszcze. kiedy ktoś grozi że się zabije albo informuje nas o chęci odebrania sobie życia bądź zrobienia krzywdy to naszym obowiązkiem jest zawiadomić policję.
OdpowiedzUsuńjak panowie w mundurach wpadną takiemu niedoszłemu samobójcy na chatę to na przyszłość mu się odechce wygłupiać.
Ania, zazwyczaj podczas rozstania cieszysz się, że masz dany związek za sobą i cieszysz się ze świętego spokoju, więc groźby puszczasz mimo uszu, czy jak w przypadku wyżej, dajesz facetowi wynieść pół mieszkania, wszystko właśnie dla świętego spokoju, poza tym nawet z kimś, kogo nie chcesz, rozstanie to dość emocjonalna sprawa, nie myśli się wtedy tak w 100% racjonalnie, a po czasie to łatwo powiedzieć
Usuńno ja wiem, ale mimo wszystko okradać bym się nie dała. obrażać kij, ale nie okradać. taka ze mnie wstrętna materialistka.
Usuńa z tą policją to jest chyba taki sam obowiązek jak udzielić komuś pomocy na ulicy. a nuż się na serio zabije i wtedy dopiero niefajnie nam będzie.
Ah, ci samobójcy! Byłam rok z haczykiem z facetem. Wróć - "facetem". Jedna wielka pomyłka, postanowiłam to zakończyć. Powiedziałam tak po prostu, że mam dość, nie takiego partnera szukam, możemy dalej utrzymywać kontakt jako dobrzy znajomi, ale to wszystko. Powoli do niego doszło, że nie żartuję i dla mnie to już koniec. Jednak na tym się nie skończyło...
OdpowiedzUsuńOdstraszył ode mnie przystojniaka na imprezie, potem gdzieś zwiał, kiedy go znaleźliśmy - UDAWAŁ, że się powiesił. Później wydzwaniał do mnie po nocach (do któregoś momentu odbierałam, w końcu dałam sobie spokój). Kiedy dowiedział się, że znów się związałam - pogróżki do mnie i do Lubego. W końcu się wściekłam, kiedy się z nim spotkałam, powiedziałam, że to ostatnie takie posunięcie, następnym razem będzie rozmawiał z policją - poskutkowało. Co prawda po pół roku od rozstania zadzwonił złożyć mi życzenia na urodziny w dość wesołym tonie "jeszcze cię dopadnę", ale od tamtej pory szczęśliwie cisza.
Człowiek człowiekowi potrafi życie zatruć.