Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Takie historie przecież dzieją się jedynie w filmach, ale nie w rzeczywistości! I na pewno nie mi!
Siedziałam sobie w moim tygryskowym kostiumie pod pręgierzem i nieco już znudzona czekałam na przyjaciela. Nagle jak spod ziemi wyrósł przede mną młody, całkiem przystojny okularnik (tak naprawdę widziałam, jak podchodzi, nie zjawił się przecież znikąd, ale muszę wprowadzić element napięcia do swojej historii!) i zapytał, czy może mi zająć chwilę. Przyzwyczajona do stad dzikich ankieterów, fundraiserów i innego tego typu elementu grasującego po wrocławskim Rynku, już otwierałam usta, by odmówić i na wszelki wypadek zaznaczyć, że nie mam żadnych pieniędzy, ale chłopak mnie ubiegł. Chyba było po mnie widać moje sceptyczne podejście, bo szybko zaznaczył, że niczego nie sprzedaje. I tak musiałam tak siedzieć i czekać na Andy'ego, więc zgodziłam się. Ale tylko chwilę - podkreśliłam. Wyobraźcie sobie jakież było moje zdziwienie, gdy ów sympatyczny młodzian zapytał, czy reflektuję na... bilet na koncert Peaches, który odbywał się tego dnia wieczorem, a na który strasznie pragnęłam pójść (ale z braku funduszy się nie wybierałam). "Ja idę sam, Ty idziesz sama" - dodał, a ja pozbierawszy swoją szczękę z bruku mogłam tylko wykrztusić "naprawdę? ale... za darmo?" (w dniu koncertu bilet kosztował 8 dych, więc wcale nie mało). Koniec końców, przyjęłam ten bilet, podziękowałam wylewnie i pożegnałam się z uczynnym chłopcem. Gdy zdążyłam już obdzwonić Konkubenta ("zgadnij co mi się własnie przytrafiło!!!"), chłopak od biletu wrócił i na ten widok moje oblicze się zasępiło. Pomyślałam, że teraz się z pewnością okaże, że to był żart i będę musiała oddać cudem zdobyty bilet... Ale nie! Ale nie! Mój darczyńca poinformował mnie jedynie, że chodziło o to, żeby kogoś uszczęśliwić oraz zapytał, czy może... zrobić mi zdjęcie. Chyba akcję z kolegą wymyślił, bo jemu chciał moją słit focię wysłać mms-em.
Do wieczora nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Takie historie przecież dzieją się jedynie w filmach, ale nie w rzeczywistości! I na pewno nie mi! Dacie wiarę?
Oczywiście, ja wiem, że uszczęśliwianie innych osób - mam na myśli w sumie jedynie bliskich - naprawdę potrafi cieszyć. Ba, sama lubię to robić - kiedy tylko mogę sprawiam przyjaciołom niespodzianki... Jednak to są ludzie, których znam. A co z obcymi? Czy ich szczęście by mnie ucieszyło, jeśli byłabym jego przyczyną? Zastanawiam się teraz właśnie, czy sprawienie radochy obcej osobie ucieszyło tego pomysłowego chłopaka. Wspominając moją reakcję, która podobnie by zapewne wyglądała, gdybym dowiedziała się o wygranej w lotto, wydaje mi się, że uznał swoją akcję za sukces. Ja w każdym razie uznałam jego pomysł za genialny. Co Wy na to, żeby tak raz na jakiś czas zrobić coś fajnego (i wcale nie musi to być tak kosztowne jak bilet na koncert) dla kompletnie obcej osoby? Ja w to wchodzę i jeszcze w tym tygodniu jakąś małą akcję na pewno ogarnę.
Jak myślicie - w jaki sposób można jednorazowo uszczęśliwić kogoś kompletnie obcego? Nie mogę się doczekać Waszych pomysłów, piszcie w komentarzach!
________________________
Ale fajna akcja! Udanego koncertu :D
OdpowiedzUsuńAle to w piątek było...
UsuńKiedyś mój mąż wręczał na ulicy kwiatka przechodzącym panią :) Dziś żałuje ze nie robił zdjęć bo reakcje były rożne. Ludzie nie chcą wierzyć w bezinteresowność.
OdpowiedzUsuńTakie gesty to coś pięknego :)
OdpowiedzUsuńWow, niesamowita rzecz Ci się przytrafiła... I tak, my często nie potrafimy sprawić komuś radości bezinteresownie...
OdpowiedzUsuńNo rzeczywiscie, akcja jak z ksiazki lub filmu :) tez bym nie uwierzyla, jakby mi sie przytrafila! Mowia, ze dobrzy ludzie przyciagaja dobrych ludzi i chyba w tym przypadku tak bylo :D
OdpowiedzUsuńWidzialam gdzies w internecie, ze ktos rozdawal roze kobietom albo balony. Tylko ze to bylo krecone i wrzucone na YT, wiec nie wiem, czy zaaranzowane, czy nie, ale pomysl spoko.
Lubie takie akcje, choc chyba nie mialabym odwagi sama tak uszczesliwiac przechodniow. Szczegolnie tutaj w NY, gdzie kazdy kto robi szum wokol siebie to zazwyczaj bezdomny (wcale na bezdomnego nie wygladajacy i czesto w pelni sil, mlody) lub jakas grupa czarnoskorych robiaca show. Zatem wyobrazam sobie zdziwienie ludzi jak wchodzi Owca do przedzialu w metrze i mowi, ze dzis uszczesliwia ;)
Uwielbiam Ciebie czytac!
No cóż... zobaczył niedojdę i pomyślał - niech choć raz między ludzi pójdzie.
OdpowiedzUsuńWygrywasz internety dziś :* zgłoś się przez mejla to Ci je wyślę (takie 3 dorodne internety!) kurierem!
Usuń