Wielokrotnie wspominałam już, że jestem dużym dzieckiem i wcale nie chcę dorastać. Podobno nie szata zdobi człowieka, ale na pewno może go wyrazić. I właśnie dzięki szacie ja mogę w końcu dać upust tej mojej "niedojrzałości", wreszcie mogę wypuścić tego wewnętrznego dzieciaka na zewnątrz, żeby sobie pohasał. A zrobić to mogę dzięki widocznemu strojowi tygryska (mam też taki dresowy kombinezon w zebrę, ale cichutko, pochwalę się innym razem!), który dorwałam w swe łapki i już nie wypuszczę. NIGDY.
Wydawało mi się, że strój nie ma wpływu na humor, na energię do życia. Ostatnio właście nawet tekst Ani o metaforycznych koronkowych gaciach wzbudził we mnie sprzeciw (patrz: komentarze). A tu okazuje się, że jednak w pewnych ubraniach wręcz nie sposób się smucić, martwić, wkurwiać (wyjątek od reguły: kierowcy przejawiający brak mózgu, którzy przyprawiają człowieka o zawał). Ba, w pewnych ubraniach wręcz nie sposób się nie uśmiechać pod nosem i nie wzbudzać uśmiechów przechodniów! Dresowy kombinezon tygryskowy zdecydowanie należy do tej kategorii ciuchów!
Co więcej, tak szałowa kreacja może posłużyć jako miernik kija w pupie lokalnego społeczeństwa. Uwaga, podaję wzór:
Kp = ( ls / lo ) x 100%
gdzie:
Kp - współczynnik kija w pupie lokalnego społeczeństwa tudzież danej grupy społecznej
ls - liczba smutasów, którzy na widok osobnika w tygryskowym kombinezonie robią dziwne miny i grymasy (zupełnie, jakby uwierał ich ten kij w tyłeczku) czy też wybuchają złośliwym śmiechem (czy raczej: chochlikowym chichotem)
lo - liczba ogółu
Badanie przeprowadzamy w następujący sposób: wychodzimy w tygryskowym (czy innym zwierzęcym) kombinezonie, obowiązkowo uśmiechając się pod nosem, bo nie sposób mieć innej miny, i obserwujemy reakcje przechodniów, licząc smutasów i tak mniej-więcej wszystkich mijanych ludzi, a następnie podstawiamy uzyskane dane do wzoru i otrzymujemy współczynnik kija w pupie. Uwaga! Tak uzyskane dane nie oddają w 100% realnego wyniku, ale kogo to obchodzi. Z moich obserwacji wynika, że Kp we Wrocławiu jest bardzo niski i bardzo mnie to cieszy. Dziś natomiast sprawdzam, jak rzecz się ma u mnie w pracy (przypominam, że pracuję w urzędzie!). Ach, i wśród moich czytelników! Badanie: start!
kombinezon, workery - lumpeks | plecak - Tiger | zdjęcia - Konkubent i ja
PS. Borze szumiący. Nie sądziłam, że da się napisać taki elaborat na temat jednego ciucha... Chyba me szafiarskie zapędy znów dają o sobie znać!
________________________
fajny worek na kapcie swoją drogą :D
OdpowiedzUsuńto nie na kapcie, to worek na WSZYSTKO!!! :D
UsuńO matko, jestem na tak, im więcej takich tygrysków, tym mniej na świecie smutasów! :D
OdpowiedzUsuńA żebyś wiedziała! Większość ludzi się uśmiecha na mój widok, a w pracy to w ogóle robię dziś furorę, ludzie mają taką radochę, że czuję się jak maskotka naszego działu :D
UsuńPod takim wpisem nie może zabraknąć tej piosenki: http://youtu.be/M7N0mZVeQio :=D
OdpowiedzUsuńNieeee ma równych mu! :D
UsuńDla mnie bomba!
OdpowiedzUsuńświetny wpis! :) Pozdrawiam ! ♥
OdpowiedzUsuńA ja się zastanawiałam z jakiej to okazji tygryski hasają po Wrocławiu. Też mi się wesoło zrobiło :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
odwazna jestes! :)
OdpowiedzUsuńKurde, super pomysł ! Ja już od dłuższego czasu myślę o kupnie jakiegoś kombinezonu, zastanawiałam się nad pandą ...
OdpowiedzUsuńnajlepszy outfit :D!!
OdpowiedzUsuńJestem z Wrocławia więc na mnie chyba nie zrobiłabyś żadnego wrażenia. Podejrzewam, że przeszłabym obok nawet nie zauważając Cię ;-) albo..uśmiechnęłabym się.
OdpowiedzUsuńNatka
ale ja też jestem z Wrocławia i właśnie większość mijanych osób zwracała uwagę, ale, tak jak mówię, miernik kija w pupie bardzo niski, bo raczej się ludzie uśmiechali albo wręcz zachwycali :D
Usuń:)
OdpowiedzUsuńtortilla!