czyli o tym, czym się zajada(ła)m bez żalu, że utraciłam pewne smaki, i czym zastąpiłam mięso w bigosie.
Jak już Wam wspominałam, świąt tak tradycyjnie nie obchodzę, bo jestem wstrętną bezbożnicą. Ale dobrym żarciem nie pogardzę i to właśnie tradycję dobrego jedzonka na święta wyniosłam z domu. Zawsze były u nas pierogi ruskie, czasem też z mięsem, najlepszy ojcowski bigos (choć z ogromną ilością mięcha) i również jego roboty najpyszniejsze na świecie gołąbki. Poza tym rokrocznie ja przygotowywałam kosmiczne ilości zwykłej jarzynowej sałatki z jajkiem i majonezem. No i zazwyczaj piekłam też pierniczki. Były jeszcze u nas kupne uszka, ale bez barszczu, bo i po co (ja nigdy nie lubiłam, chyba nie jadłam dobrego)...
W tym roku ze względu na przejście na weganizm musiałam sama sobie zorganizować żarełko. Nie chciało mi się robić wszystkiego samej, więc dużo rzeczy po prostu zamówiłam, ograniczając sobie w ten sposób ilość roboty. No, ale do rzeczy! Takie oto pyszności serwowałam w te święta:
- Pierogi w trzech opcjach smakowych - ruskie, z kapustą i grzybami, z soczewicą i grzybami (te ostatnie bardzo w smaku przypominały pierogi z mięsem!). Zamówiłam je odpowiednio wcześniej w wrocławskich Świnkach Trzech. Były prze-pysz-ne! Cena dość wysoka (25-30 zł/kg), ale nie bez powodu, przecież lepienie pierogów jest dość pracochłonne, nie wspominając o tym, że ja nie potrafię zrobić odpowiednio miękkiego cienkiego ciasta.
- Bigos - to było dla mnie duże wyzwanie kulinarne, ale wolałam zrobić sama (dorównać bigosowi Ojca Biologicznego - challenge accepted!) niż zamawiać. Mój bigos składał się z kapusty kiszonej z domieszką świeżej białej kapusty, pieczarek, suszonych borowików, suszonych śliwek i - zamiast mięsa - kostki sojowej. Dzięki temu, że tato podpowiedział mi, jakich konkretnie przypraw mam użyć, bigos wyszedł mi naprawdę pyszny i nie jest to jedynie moja opinia.
- Sałatkę jarzynową - z tą jest zawsze dużo roboty, więc w tym roku sobie odpuściłam i w wegańskiej opcji zamówiłam ją w Najadaczach (sami robią sojowy majonez).
- Raw babeczki marchewkowe - mój debiut, jeśli chodzi o surowe ciasta i ciasteczka. Wyszły całkiem smaczne, słodkie, dobrze zbite, tylko przez rozwalanie orzechów włoskich młotkiem (nie pytajcie!) zawierały nieco orzechowych łupinek. Przepis wzięłam z bloga ammniam - dokładniej STĄD.
- Kompot jabłkowo-buraczany - na popitę, według przepisu Jadłonomii. Zapomniałam już, jak bardzo lubię kompot, a ten był naprawdę smaczny, więc chyba wkrótce znów go ugotuję, zwłaszcza, że robi się go szybko i wychodzi bardzo tanio.
Poza tym, jako przekąski-desery, wcinaliśmy pomarańcze, mandarynki, pistacje, nerkowce i słonecznik. Jedzenia było tyle, że trochę bigosu zamroziłam, a i tak w sumie jeszcze nie zjedliśmy wszystkiego. Dlatego też nie brakowało mi np. ojcowskich gołąbków (może sama zrobię w wegańskiej wersji w przyszłym roku). Cieszę się w sumie, że nie zdążyłam zrobić wszystkiego, co miałam w planach (a jak zaczęło się wolne, to już mi się nie chciało), bo byśmy tego nie przejedli. A chciałam zrobić jeszcze selerybę, barszcz czerwony (kupne uszka z Świnek czekają w lodówce na swój czas) i krokiety/pizzerki z serem (kupiliśmy wielką 2,5-kilogramową kostkę w Evergreen!) i pieczarkami... Ale spokojnie, składniki są kupione, więc na pewno jeszcze się tymi pysznościami objemy, może na Sylwestra i Nowy Rok?
Moje pierwsze wegańskie święta uważam za naprawdę smaczne i mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie jeszcze bardziej różnorodnie (chciałabym zrobić więcej potraw, ale w mniejszych ilościach - w końcu tyle ciekawych przepisów świątecznych można znaleźć!)! A teraz Wasza kolej na "spowiedź" - co dobrego jedliście? Szczególnie ciekawa jestem odpowiedzi moich wegańskich czytelników! Pochwalcie się!
________________________
a my bezgluten burgery z rybą-boczniakiem, batatami, majonezem i stertą sałat i kiełków, najlepsza wigiliaw rodzinie :)
OdpowiedzUsuńu mnie też pierwsze wegańskie, chociaż już poprzednie lata były bez ryby bo wegetariańskie ;)
OdpowiedzUsuńtym razem jadłam: zupe grzybową zrobioną przez moją mamę ;) pierogi ruskie z tofu z przepisu mniumniu (genialne ciasto! wyszły idealnie) z odrobiną kapusty z grzybami, tradycyjne śląskie makówki z wersji z mlekiem sojowym i śmietanką z nerkowców :) a na drugi dzień przygotowałam razowy piernik, tofu po grecku i sałatkę jarzynową z kupnym majonezem wegańskim :) no i do tego tony mandarynek które uwielbiam <3
Ja w sumie nigdy nie jadałam żadnego mięsa w święta(chyba, że ryba się liczy jako mięso). Bigosu nie lubię, a na wigili nie mam żadnych wyrobów z mięsa. Jedyne co by było możliwe to szynka na śniadanie ale szynki nie jadam :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam pierogi z soczewicą, dobre nie tylko od święta. ;)
OdpowiedzUsuńU mnie wegańsko - bezglutenowo.
OdpowiedzUsuńSiemieniuszka, czyli zupa z konopi siewnej.
Boczniaki z warzywami korzennymi.
Seler w occie jabłkowym.
Kompot z suszu ze świeżym imbirem i ananasem.
http://magicznakasia.blogspot.com/
Jagielnik - coś na kształt sernika z obłędnym sosem orzechowym.
To kompletnie szalone, ale mimo, że siedzę przejedzona jak bąk, czytając Twój post jeszcze bym zjadła coś pysznego wegańskiego :)
OdpowiedzUsuńChociaż nie jestem weganką (jeszcze, momentami mam wrażenie, że organizm się jednak weganizmu domaga), to uwielbiam wegańskie jedzenie. Na zabój, o ironio, haha ;)