Blogger templates


...KATEGORIE:.......DIY.......KULINARNIE....... KULTURA I SZTUKA.......LUMPEKSY.......MODA.......MOIM ZDANIEM.......ZDROWIE I URODA..

piątek, 16 stycznia 2015

PO CO W OGÓLE NISZCZYĆ TEN DZIENNIK?

Dla frajdy, ot po co!

Moda na "zniszcz ten dziennik" przychodzi i odchodzi. Kilka lat temu, gdy ta niby-książka jeszcze nie była przetłumaczona na język polski, wszyscy się nią zachwycali. Dobrze pamiętam, jak i ja bardzo chciałam mieć "wreck this journal", ale jednak 5 dych - bo tyle wtedy chyba kosztował na allegro - było dla mnie zbyt wysoką ceną jak na zeszyt z poleceniami. Ostatnio obserwuję powrót zachwytów nad tym dziełem i skrycie marzę o dostaniu go w prezencie (bo znów, mimo wszystko, szkoda mi na coś takiego pieniędzy, poza tym nie chcę kupować kolejnej rzeczy, którą się pobawię i rzucę w kąt, gdzie będzie zbierać kurz). Oczywiście, tam, gdzie pojawiają się masowe zachwyty, tam zawsze znajdzie się jakiś cwaniak w opozycji, który powie "nie wiem, czym się tak jaracie". Jeśli jest grubszym cwaniakiem, to nawet znajdzie całkiem do rzeczy argumenty na poparcie swego stanowiska "thanks but no thanks". Tak też było i w tym wypadku. Kompletnie nie pamiętam na jakim blogu był ten wpis (jeśli kojarzycie to dajcie cynk w komentarzu!), ale gdzieś go czytałam - że ponoć "zniszcz ten dziennik" nie ma nic wspólnego z rozwijaniem kreatywności, a to właśnie dlatego jest taki popularny (whaaat?), i w ogóle po co to komu, lepiej kupić zeszyt za złotówkę i samemu go zniszczyć na dowolne sposoby. Czy jak to tam szło. Coś w ten deseń.


Ja tam uważam, że "zniszcz ten dziennik" (czy też jego naśladowca "burz i twórz", który kupiłam Zuzie) to naprawdę dobra opcja i dla dzieci i dla dorosłych. I już swoje stanowisko pięknie i obszernie tłumaczę! Żeby nie było, że tylko krzyczeć umiem!

Dla dzieci "zniszcz ten dziennik" lub "burz i twórz" to - moim skromnym zdaniem - świetna sprawa dlatego, że:
- zajmuje je zupełnie inaczej, sprawia, że się bawią w sposób, w jaki zazwyczaj tego nie robią, bo im to nawet do głowy nie przyjdzie. No bo widzieliście kiedyś, żeby dziecko rzucało książką, udając, że to frisbee? Ja tak - dzisiaj - taka mała rzecz, wydawałoby się pierdoła, a jaką frajdę potrafi dziecku sprawić! No i przy okazji pokazuje, że nie tylko komputer czy smartfon może być źródłem dobrej zabawy.
- jednak rozwija kreatywność. Kreatywność nie polega przecież na tym, że pani w szkole mówi do dzieci na plastyce "zróbcie coś, cokolwiek!". I w dorosłym życiu też to tak nie wygląda - jak za jakiś czas dziecko (już wtedy nie dziecko) pójdzie do pracy i będzie to praca kreatywna, to szef też nie powie "zrób coś, liczę na twoją kreatywność", tylko da konkretnie zadanie, powiedzmy - wymyśl przykuwające uwagę hasło reklamowe dla psich chrupek. I podobnie działa "zniszcz ten dziennik" czy "burz i twórz" - dziecko ma za zadanie np. namalować coś szczoteczką i pastą do zębów albo stworzyć dziurkaczem dzieło sztuki, i od jego inwencji twórczej zależy, jak to zrobi. Toż to przecież pole do popisu kreatywności, no heloł! Jasne, że nie wszystkie zadania są na kreatywność, ale jednak między innymi takie też się w tych pseudo-dziennikach znajdują.
- pozwala zrobić to, czego z książką robić NIE WOLNO - a takie łamanie zasad to przecież super-zabawa! Wreszcie jest książką, którą można, a nawet TRZEBA , rzucić o ścianę, wywalić przez okno czy wrzucić do wody! To dopiero radość!
- sprawia, że dziecko czuje się częścią pewnej "grupy wtajemniczonych". Ponoć teraz większość dzieci ma którąś z tych dwóch niby-książek do zniszczenia. Choć ja akurat nie jestem za tym, żeby spełniać wszystkie dziecięce zachcianki typu "wszyscy mają, to i ja muszę mieć", to jednak uważam, że "zniszcz ten dziennik"/"burz i twórz" to dobra opcja do nawiązania pewnego rodzaju więzi między dziećmi - mogą wszak między sobą wymieniać się swoimi pomysłami na wykonanie pewnych zadań, wzajemnie się inspirować itp. Ba, sama książka może być fajnym starterem do rozmowy pomiędzy dopiero co poznającymi się dziećmi (np. na jakimś wspólnym wyjeździe, zimowisku, koloniach itp.)!

Natomiast dla dorosłych posiadanie (i aktywne użytkowanie, rzecz jasna) niby-książki "zniszcz ten dziennik" (ew. "burz i twórz") to po prostu świetny prezent dla ich wewnętrznego dziecka. Wiele razy podkreślałam, że dobrze pielęgnować w sobie dziecko i nie traktować życia w 100% poważnie, a czasem po prostu się bawić, nawet bez zastanawiania się, czy coś z tego wyniesiemy i bez spiny, że wszystko, co robimy, musimy nam dawać jakieś super-korzyści. "Zniszcz ten dziennik" to właśnie przykład na taką zabawę, która być może nie rozwinie w nas kreatywności (chociaż kto wie?), ale zwyczajnie sprawi dużo radochy. Dlaczego mamy sobie takiej frajdy odmawiać?

PS. A jak Zuza już wypełni wszystkie polecenia z "burz i twórz", to wtedy i owszem - kupimy sobie czyste zeszyty i każda z nas zrobi własną wersję tej książki do zabawy, a potem się nimi wymienimy!

PPS. Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, zachęcam do wypełnienia krótkiej ankiety na temat mojego bloga. 

________________________

Podoba Ci się wpis? Polub mnie na Facebooku,  obserwuj na Bloglovin lub Twitterze!

13 komentarzy:

  1. Ja jestem zachwycona tą książką, uwielbiam rzucać nimi wraz z klasą po szkolnych korytarzach :)

    Serdecznie zapraszam na mój blog- klik!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zuza właśnie rzuca Książką o ścianę i łapie, jakby grała piłką :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja córka -nastoletnia- dostała dziennik, ale wypełnia go bardzo oszczędnie, szkoda jej niszczyć książkę i to tak fajną :D:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama jestem posiadaczką tegoż zeszytu i również uważam, że to świetna idea. W końcu nie trzeba czegoś wykonywać według poleceń, bo można je po swojemu interpretować. No i to uczy też tego, że nie warto przywiązywać się do rzeczy materialnych ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. widziałam tę książkę w BIBLIOTECE
    podchodzę do pani i się pytam: przepraszam, czy tę książkę można niszczyć?
    bibliotekarka: (oburzona) jak niszczyć?!?
    ja: no bo widzi pani (pokazuję zawartość) ta książka jest przeznaczona do niszczenia, w innym wypadku nie ma sensu
    bibliotekarka: bla bla bla (tyrada odnosnie tego jak to czytelnicy potrafią mazać po książkach, że jak ktoś sie odważy to może popisać itp.)
    kobita najwyraźniej nie zrozumiała, a ja nie rozumiem po co biblioteka zamawia takie książki jak nie można z nich korzystać zgodnie z przeznaczeniem :P
    chociaż moim zdaniem to by było fajne, piszesz sobie po niej, oddajesz, potem inni bazgrolą, po jakimś czasie wypożyczasz znowu żeby zobaczyć kto co dopisał itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może po to, żeby ludzie mogli chociaż obejrzeć, zobaczyć jakie są polecenia i może wykonać je w zeszycie jeżeli mieliby ochotę. jak wypożyczamy z biblioteki np. zeszyty ćwiczeń to też jest oczywiste, że po nich nie piszemy tylko zadanie wykonujemy na własnej kartce. bo biblioteka jest dla wszystkich i każdy powinien mieć możliwość skorzystania z książki na tyle, na ile jest to możliwe czyli właśnie np. nie można po nich bazgrać. nawet jeżeli autor po to je stworzył.

      moim zdaniem lepiej że ta książka jest w bibliotece tylko posiada ograniczenia co do jej użytkowania, niż miałoby jej nie być w ogóle.

      a z tym bazgroleniem to może być fajne ale tylko przez chwilę, bo szybko nie byłoby już miejsca na nowe bazgroły.

      Usuń
  6. kurdę, no właśnie Dziennik kusi, bo konstruktywne psucie jest fajne :D ale z drugiej strony, we mnie też odzywa się trochę ten wewnętrzny Janusz, raczej go zatem nie kupię. może kiedyś dostanę swojego własnego dziennika w prezencie i wtedy się pobawię. a może właśnie zrobię coś własnego w tym typie, obaczymy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "wewnętrzny Janusz" - dobre, kradnę i będę używać! :D

      Usuń
  7. My też mamy 'zniszcz ten dziennik' choć dziećmi formalnie nie jesteśmy już od paaaru ładnych lat :) i mamy z niego niesamowitą frajdę! Dodatkowy atut: 'książka' idealna dla ludzi w każdym wieku, co sprawia, ze jest genialnym prezentem: dostała ją moja kumpela z okazji parapetówki, dostanie ją 7letnia bratanica na urodziny iiii pewnie jeszcze parę osób :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dostałam, uwielbiam! ;) Już pierwszego dnia przećwiczyłam prawy rzutowy i książka pofrunęła przez klasę. Dziwne uczucie, sponiewierać tak książkę. Może dlatego dość ślamazarnie idzie mi wypełnianie jej, ale już samo przeglądanie uwolniło we mnie mnóstwo kreatywności. Poza tym, jakoś tak jest że psucie zawsze bywa zabawniejsze!

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajnie, że taka książka powstała. Kupiłem ją chrześniaczce. Ale kupiłem po angielsku, żeby przy okazji poznała pożyteczne słówka z innego języka. Jeszcze mam zamiar kupić po niemiecku. Ale po polski też okej, budzi kreatywność, motywuje do działania poprzez możliwość pochwalenia się innym jak wykonało się zadanie. Polecam, naprawdę, pozytywna książka!

    OdpowiedzUsuń
  10. Zgadzam się z tobą w 100%! Ja mam 22 lata i uwielbiam Dziennik! Dla mnie to idealny sposób właśnie na pielęgnowanie w sobie wewnetrznego dziecka, pobudzenie kreatywności i takie fajne poczucie twórczej wolności :) Super wpis!

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo fajny wpis! Jak dla mnie bomba :) Dobrze napisałaś, duzo w tym wszystkim jest frajdy! Naprawdę całkiem sporo. Ja mam "Zniszcz Ten Dziennik" od dawna i mam mnóstwo zabawy - kreatywnej zabawy. Polecam kazdemu, kto chciałby obudzić w sobie twórczą bestię ;)

    OdpowiedzUsuń