czyli Ciocia Mortycja radzi, jak w miarę bezboleśnie i komfortowo przetrwać zimę.
NAJLEPIEJ WYJECHAĆ DO CIEPŁYCH KRAJÓW
To najrozsądniejsza rada, jaką mogę dać, zaraz po tej, żeby jako pierwszy rękaw nie tatuować sobie prawej ręki (a jak jesteście leworęczni, to lewej) - po tatuowaniu, w kibelku zrozumiecie, o czym mówię. Ale do rzeczy, do rzeczy! Wszyscy wiedzą, że zima to zło, więc jeśli można jej uniknąć, to wio do ciepłych krajów i wracać dopiero na wiosnę, razem z bocianami! Niestety, nie każdy dysponuje milionem monet, by ten punkt odhaczyć. Ja na przykład nie dysponuję. Dlatego podam Wam też alternatywne (choć już nie tak zacne) sposoby przetrwania zimy.
FORTECA Z PODUSZEK, KOŁDER, KOCÓW I KSIĄŻEK
Skoro nie można zimy przeżyć na tropikalnej plaży sącząc przy tym drinki z palemką, to może by tak zwiać do alternatywnej rzeczywistości? Na przykład tej książkowej? Przy dobrej lekturze - jednej, dwóch, ewentualnie ośmiu - człowiek zapomina, że za oknem pizga złem. Żeby się jednak nagle nie ocknąć w zimnym jak serca Waszych byłych pokoju (wiadomo, że pogrążony w lekturze człek może nie zarejestrować, że w kominku wygasło czy, że przydałoby się podkręcić kaloryfer), polecam uwić sobie ciepłe i przytulne gniazdko. Do tego celu anektujemy łóżko - znosimy tam wszystkie poduszki, koce (polecam koc z rękawami, cudowny wynalazek, ratuje mi życie!) i kołdry, jakimi tylko dysponujemy, a także zapas książek (lub ebooków - wtedy pamiętajcie naładować czytnik i mieć pod ręką ładowarkę!) na kilka miesięcy. Robimy z siebie burrito ze stosem książek w zasięgu ręki i zapominamy o bożym świecie!
W zimie każdy normalny człowiek (i ja) wyściubia z domu nos tylko w stanie wyższej konieczności. Wizja rychłej śmierci głodowej to właśnie taki stan, a sami wiecie, że wyjście na zimno i pizgawicę to nic przyjemnego, nawet, gdy ma się w perspektywie żarcie... Dlatego zanim przeistoczycie się w burrito z nosem w książce (ewentualnie laptopie z zapasem seriali), pamiętajcie, aby zrobić zapas żarcia (i papieru toaletowego!) tak wielki jakby czekała Was apokalipsa zombie! Nie zapomnijcie o łakociach! Życie bez łakoci to zwykła egzystencja, istnienie, trwanie, a nie życie!
PRZYDATNE GADŻETY I MEDYKAMENTY
Są takie rzeczy, które ułatwiają przetrwanie zimy w domu. I ja akurat takie rzeczy mam na stanie (tak, chwalę się, jakby ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości) i zaraz Wam powiem, jakie to. Żebyście mogli brać ze mnie przykład albo mi po prostu zazdrościć. Ewentualnie żebyście mogli dać upust swej pogardzie do świata i prychnąć pod nosem i powiedzieć "pfff, mi takie pierdoły niepotrzebne do szczęścia, co ona mi tu pierdoli". Każdemu według potrzeb, jak to się mówi. Ale do rzeczy, bo znów troszkę zboczyłam z tematu. W zimie z pewnością przydaje się:
- dresowy kombinezon, najlepiej zwierzakowy - mój strój numer jeden do łażenia na co dzień oraz na noc, jako piżama (te śpiochy z mapetami trochę za cienkie). Mam tygryskowy i zebrowy i bardzo je sobie chwalę, bo są super wygodne i ciepłe, no i wyglądam w nich super. Choć gdy bardzo chce się człowiekowi siku albo seksu, to nagle taki kombinezon przestaje być taki fajny...
- imbryk z podgrzewaczem - jeśli macie jakąś tam empatię, to nie będziecie w stanie co i rusz posyłać swojego partnera czy partnerki (albo mamy albo współlokatora, czy z kim tam mieszkacie) do kuchni, żeby Wam parzyli kolejny kubek kawy albo herbaty, a jeśli tej empatii nie macie, to podejrzewam, że ten partner albo partnerka (albo mama albo współlokator) w końcu powie "basta!" i odmówi współpracy... No i wtedy właśnie taki fajny imbryk z podgrzewaczem się bardzo przydaje, bo robicie sobie herbatkę raz na kilka godzin i potem cały czas możecie się delektować cieplutką, w dodatku bez niczyjej łaski!
- kubek termiczny - bo jak nastąpi stan wyższej konieczności i trzeba gdzieś wyjść, to o wiele łatwiej znieść zewnętrzny ziąb z kubkiem gorącej herbatki.
- termofor - może się wydawać, że to gadżet dla starych ludzi, no i w sumie racja... Pora zatem w końcu zaakceptować swój starczy wiek i bez dręczenia się grzać sobie stópki termoforem, najlepiej jakimś ładnym kolorowym, żeby prócz starca ze zmarzniętymi nogami ucieszyć swojego wewnętrznego dzieciaka.
- zapas dobrych herbat, kakao i kawy - no bo co niby do tego imbryka wlejecie?
- zapas naturalnych medykamentów - korzeń imbiru, cytryna, szałwia, olejek oregano czy czosnek - warto mieć je w domu zawsze, bo do leczenia przeziębienia czy nawet pierwszych objawów grypy będą jak znalazł, a po cholerę truć się od razu lekami, zwłaszcza, jeśli trzeba się po nie udać do apteki...
PS. Ta ze zdjęcia (a swoją drogą - zdjęcie STĄD) przetrwała zimę według mojego poradnika, i patrzcie, jak się kobita cieszy! A Bogna z Koziej Wólki i Janina z Wąchocka nie stosowały się do tych rad i umarły.
PRZYDATNE GADŻETY I MEDYKAMENTY
Są takie rzeczy, które ułatwiają przetrwanie zimy w domu. I ja akurat takie rzeczy mam na stanie (tak, chwalę się, jakby ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości) i zaraz Wam powiem, jakie to. Żebyście mogli brać ze mnie przykład albo mi po prostu zazdrościć. Ewentualnie żebyście mogli dać upust swej pogardzie do świata i prychnąć pod nosem i powiedzieć "pfff, mi takie pierdoły niepotrzebne do szczęścia, co ona mi tu pierdoli". Każdemu według potrzeb, jak to się mówi. Ale do rzeczy, bo znów troszkę zboczyłam z tematu. W zimie z pewnością przydaje się:
- dresowy kombinezon, najlepiej zwierzakowy - mój strój numer jeden do łażenia na co dzień oraz na noc, jako piżama (te śpiochy z mapetami trochę za cienkie). Mam tygryskowy i zebrowy i bardzo je sobie chwalę, bo są super wygodne i ciepłe, no i wyglądam w nich super. Choć gdy bardzo chce się człowiekowi siku albo seksu, to nagle taki kombinezon przestaje być taki fajny...
- imbryk z podgrzewaczem - jeśli macie jakąś tam empatię, to nie będziecie w stanie co i rusz posyłać swojego partnera czy partnerki (albo mamy albo współlokatora, czy z kim tam mieszkacie) do kuchni, żeby Wam parzyli kolejny kubek kawy albo herbaty, a jeśli tej empatii nie macie, to podejrzewam, że ten partner albo partnerka (albo mama albo współlokator) w końcu powie "basta!" i odmówi współpracy... No i wtedy właśnie taki fajny imbryk z podgrzewaczem się bardzo przydaje, bo robicie sobie herbatkę raz na kilka godzin i potem cały czas możecie się delektować cieplutką, w dodatku bez niczyjej łaski!
- kubek termiczny - bo jak nastąpi stan wyższej konieczności i trzeba gdzieś wyjść, to o wiele łatwiej znieść zewnętrzny ziąb z kubkiem gorącej herbatki.
- termofor - może się wydawać, że to gadżet dla starych ludzi, no i w sumie racja... Pora zatem w końcu zaakceptować swój starczy wiek i bez dręczenia się grzać sobie stópki termoforem, najlepiej jakimś ładnym kolorowym, żeby prócz starca ze zmarzniętymi nogami ucieszyć swojego wewnętrznego dzieciaka.
- zapas dobrych herbat, kakao i kawy - no bo co niby do tego imbryka wlejecie?
- zapas naturalnych medykamentów - korzeń imbiru, cytryna, szałwia, olejek oregano czy czosnek - warto mieć je w domu zawsze, bo do leczenia przeziębienia czy nawet pierwszych objawów grypy będą jak znalazł, a po cholerę truć się od razu lekami, zwłaszcza, jeśli trzeba się po nie udać do apteki...
PS. Ta ze zdjęcia (a swoją drogą - zdjęcie STĄD) przetrwała zimę według mojego poradnika, i patrzcie, jak się kobita cieszy! A Bogna z Koziej Wólki i Janina z Wąchocka nie stosowały się do tych rad i umarły.
________________________
łóżko, koce, poduszki, seriale, jedzenie <3
OdpowiedzUsuńbiegać! ;) od razu robi się ciepło. czasami nawet aż za.
OdpowiedzUsuńdobrze sprawdza się też drugi człowiek albo zwierzak do przytulania (ale lepiej nie rybki bo są zimne i oślizgłe, węże zresztą też).
pisałam ten wpis otulona czterema kociakami, więc coś o tym wiem ;)
UsuńJa polecam pół godzinne ćwiczenia z rana, rozgrzeją na pierwsze godziny pizgawicy <3
OdpowiedzUsuńja polecam w ogóle nie wychodzić spod kołdry, to nic rozgrzewającego nie będzie potrzebne :D
UsuńBaza z koców i kołder zawsze dobra na wszystko. :)
OdpowiedzUsuńU mnie zawsze ciężko w zimę tym bardziej jak wychodze o 4:30 do pracy bądź wracam o 5:30 z nocki :)
OdpowiedzUsuńWiosenko wróć!
OdpowiedzUsuńBrzmi to tez troche jak ppradnik: co zrobic by przytyc w zime :D wszystko ok ale ruch tez daje dobrego kopa i kest sie po tym rozgrzanym :))
OdpowiedzUsuńAle do tego ruchu najpierw się trzeba zebrać, a nie każdemu się chce :P na to przyjdzie pora i motywacja wiosną! :D
UsuńNie przepadam za zimą tak samo jak ty! Wychodze kiedy musze a polecam jeszcze maść z witamina A :)
OdpowiedzUsuńdobre rady! ojej ale dlaczego najpierw nie tatuować prawej ręki? planowałam tak zrobić :D
OdpowiedzUsuńbo przez minimum 1 dzień będziesz tę rękę miała niesprawną, a lewą trudno cokolwiek zrobić, a już zwłaszcza w toalecie :D
UsuńDobre rady, tylko ze niektórzy jeszcze do pracy czasem musza wyjść ;)
OdpowiedzUsuńTermofor nie jest dla starych ludzi! Termofor to mój najlepszy przyjaciel! Ja na mojego mowie "kotek", bo jest taki milusi i ciepły (a prawdziwego niestety nie mogę mieć). No właśnie! Nie wspomniałaś o tych najlepszych ruchomych grzejnikach - kotach, których przecież masz już 5 czy 6 :D
praca to jest właśnie stan wyższej konieczności :D
Usuń