Blogger templates


...KATEGORIE:.......DIY.......KULINARNIE....... KULTURA I SZTUKA.......LUMPEKSY.......MODA.......MOIM ZDANIEM.......ZDROWIE I URODA..

sobota, 23 maja 2015

WEGANIE OSZOŁOMY

Drogi weganinie oszołomie, idź być oszołomem gdzie indziej... Albo przeczytaj ten tekst i przestań się wydurniać!

Wegetariańskie i wegańskie oszołomy są wśród nas, ratuj się kto może! Poznasz je po obłąkanym spojrzeniu szukającym ofiary, do której może się przypieprzyć, rozwianym włosie i trującym jadzie, którym tryska na twą twarz, gdy rzuca Ci w nią zarzuty i inwektywy...

Hehe, fajnie było, gdyby oszołomów można było tak łatwo zidentyfikować, prawda? Od razu można by było brać nogi za pas, wiać gdzie pieprz rośnie, szczelnie się tam zabarykadować i oszczędzić sobie nerwów. Ale nie ma tak hop siup. Oszołomstwo dobrze się kamufluje i wyskakuje niczym diabeł z pudełka, gdy najmniej się tego spodziewasz. Jeśli jesteś wszystkożerny, zasiadasz sobie an ten przykład do obiadu i już wbijasz w kotlet widelca, gdy nagle twój towarzyszący Ci roślinożerny wydawałoby się przyjaciel zaczyna psioczyć, że jesz padlinę i jesteś mordercą, a w ogóle to weź umrzyj. Jeśli jesteś roślinożerny, rzucasz na wegańskim forum niewinne pytanie o jakieś smaczne ogólnie dostępne wegańskie czipsy czy o miejsce, gdzie w twoim mieście kupisz wegański ser, i zaraz obrywasz w łeb food shamingiem. Bo przecież czipsy to sam syf, od tego się umiera, a ser? Po cholerę Ci ten ser! Też sama chemia, lepiej zrób sobie z nerkowców i płatków drożdżowych, a najlepiej to w ogóle z fasoli! No i w ogóle to jak śmiesz nazywać się weganinem, skoro takie gówno jesz?! 

Znacie to? Znacie!

bądź weganinem albo umrzyj!

Ja już się z tego śmieję (na fejsie jest nawet fajna wegańska grupa do śmiania się z takiego oszołomstwa!), bo nie mam sił ani ochoty, by przejmować się byle czym, z wszystkimi oszołomami świata na czele, ale trochę mnie jednak irytuje sam fakt istnienia takich ludzi. Ja wierzę w ludzkość i domyślam się, że takie kretyńskie zachowanie jest podyktowane dobrymi chęciami... Tyle, że nimi też jest podobno piekło wybrukowane.


A fakt istnienia takich popaprańców nieco mnie irytuje, bo oszołomstwo, krótko mówiąc, szkodzi. Szkodzi i ludziom i zwierzakom. Takie zachowanie robi czarny pi ar wegańskiej socjecie i w ogóle weganizmowi jako takiemu - wszystkożerca, któremu się dostało za kotleta, rozciągnie sobie obraz weganina oszołoma na wszystkich wegan i zniechęci się tylko do tego stylu życia, myśląc, że brak mięcha ryje gar, a więc z pewnością nie zrezygnuje ani nawet nie ograniczy spożycia produktów odzwierzęcych. Tak że nieudolna próba promowania weganizmu (bo domyślam się, że to właśnie taki motyw za tym stoi) okaże się totalną klapą! A przecież wystarczyłoby zamiast opierdalać z góry na dół takiego znajomego, że śmie jeść mięso, zabrać go na obiad do wege knajpy i pokazać, jak wiele roślinnych pyszności ma do wyboru! Wytykanie komuś, że je padlinę (w ogóle zajebisty brak szacunku do zwierząt!) i robienie wyrzutów, wyzywanie od morderców, nie przyniesie nikomu żadnej korzyści, może tylko pozwoli weganinowi poczuć się od kogoś lepszym, ale to już może przemilczę, bo wegańskie poczucie bycia lepszym i wywyższanie się z tego powodu to jest w ogóle temat na osobny wpis.

czekolada - narzędzie śmierci!

Słabe też na maksa jest to, że weganin zamiast trzymać sztamę z drugim weganinem, napada na niego, wpieprza się ze swoim zakichanym nochalem w jego talerz, rozliczając z tego, co, jak, gdzie, dlaczego i czemu tak niezdrowo je. To, co kto je, to jest przecież sprawa indywidualna i nikomu nic do tego. Weganom też nie zawsze jest łatwo, zwłaszcza na początku wegańskiej drogi życia, więc zamiast rzucać sobie wzajemnie kłody pod nogi, powinniśmy się wpierać, nie wykłócać, opierdalać i wyśmiewać. Jeżeli więc ktoś pyta o coś, co Tobie wyraźnie nie w smak i na który to temat nie masz do powiedzenia nic, co by tej osobie wydało się przydatne, lepiej ugryź się w język i zmilcz, zamiast pisać pierdoły. Idź być oszołomem gdzie indziej, najlepiej w zamkniętym pokoju bez internetów i w dużej odległości od jakichkolwiek ludzkich istot. A jeszcze lepiej przestań się wydurniać i zostań takim weganinem, jakiego chciałbyś spotkać, gdy byłeś zatwardziałym wszystkożercą i żadne roślinożerstwo Ci się nawet jeszcze nie śniło.

jeden z najpopularniejszych wegańskich mitów - soja taka zła, niedobra, gie em o, wszyscy przez nią umrzemy! I co najlepsze - pisze to ponoć przyszły technolog żywności i żywienia...

*

Jeśli wpis przypadł Ci do gustu, to może zainteresują Cię również inne w tym temacie:

________________________



Podoba Ci się wpis? Polub mnie na Facebooku i obserwuj na Bloglovin!

17 komentarzy:

  1. Też mnie to denerwuje, witam w klubie. Świnię tak bardzo boli to, że jesz kiełbę z seitana.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie tak czuję. Czasami wśród wege bractwa nie mogę przyznać, że jestem wegetarianką! Owszem - w domu staram się jeść wegańsko, ale nie mam siły walczyć z rodzicami, teściową czy niektórymi restauracjami (szczególnie będąc w delegacjach). Okazuje się, że to za mało i weganie potrafią mi nieźle naubliżać ;/

    OdpowiedzUsuń
  3. O boże dokładnie . Na początku myślałam, że te grupy są bardzo pomocne, ale szybko zorinetowałam się, że psychole są wśród nas. Naprawdę, jestem ciekawa czy każdy z tych oszołomów je 365 dni w roku iście wegańsko i organicznie. A może mają swoje przydomowe ogródki z wielkim drzewem awokado, nerkowcem i najlepiej ejszcze krzaczkami fasoli. Żenada naprawdę. Jestem prawie weganką, do porzucenia zostały mi jeszcze jajka. Nie jem najzddrowiej ,często sięgam po SOJOWE parówki czy CZIPSY. i jakoś żyje. najgorsze jest to że według nich złą sławę przynoszą tacy weganie co jedzą czipsy od czasu do czasu, a nie tacy co wszystko wszystkim wytykają zupełnie zniechecając do tej diety.

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie wielu oszołomów dookoła, straszących wszechobecną soją gmo. Nic nas przed nią nie uchroni. Wszyscy padniemy ofiarą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja, szczerze mówiąc, nie rozumiem tego podejścia. Skoro roślina nie krzyczy, to rzekomo znaczy, że "jej nie boli", więc można ją zjeść. A patrząc na to z bardziej biologicznej perspektywy, rośliny też są żywe - np. wykazują ruch, tropizmy, taksje i te sprawy. Idąc tym tropem nie powinniśmy jeść niczego, a przecież coś trzeba. Ja jestem zdania, że akurat w tej kwestii trzeba zaspokajać swoje potrzeby. Rozumiem, że komuś mięso może nie smakować (np. mnie), ale ograniczanie jedzenia go ze względów czysto ideologicznych nie jest za mądre i wbrew autorce i poprzednim komentującym zgadzam się z jednym wpisem na facebooku - świata i tak tym nie zmienimy. Zamiast tego można się postarać o jakiejś akcje propagujące bardziej humanitarne traktowanie zwierzaków, ponieważ to, co się z nimi dzieje w ubojniach jest przerażające i jestem zdania, że należy z tym walczyć.
    Ogólnie ciekawa notka, choć mamy odmienne opinie na ten temat, ale w końcu po to jest internet, żeby się nimi wymieniać :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ograniczanie czy rezygnacja z wszelkich produktów odzwierzęcych, z jakichkolwiek powodów, jest bardzo mądra, bo już dawno temu dowiedziono naukowo, jak szkodliwe jest białko zwierzęce, polecam poszerzyć wiedzę, wujek google nie gryzie ;) A to czy jest mądre czy niemądre z powodów ideologicznych, to jest, myślę, kwestia indywidualna, wszystkożerca pewnie uzna, że to durne, a dla mnie durnym jest kaprys jedzenia mięsa, picia mleka czy jedzenia jajek, skoro nie jest to nam w ogóle potrzebne, a ktoś na tym kaprysie mocno cierpi. Humanitarna hodowla to dla mnie trochę oksymoron, bo jak można humanitarnie zabijać? Śmierć to śmierć, wykorzystywanie to wykorzystywanie. Oczywiście, jak ktoś czuje przymus jedzenia jajek, to pewnie, że lepiej dla zwierzaków, żeby wybierał te z chowu ekologicznego czy wolnowybiegowego, a jeśli już nie potrafi się powstrzymać od jedzenia mięsa, to niech wybiera te z małej farmy of lokalnego rolnika, ale nie mów mi, że świata nie zmienię nie jedząc produktów odzwierzęcych, bo to jest bullshit - zbiór jednostek to grupa, a grupa ma już siłę przebicia, zwłaszcza, jeśli aktywnie działa - ja działam, mam już kilku wegan "na sumieniu", i znam innych, którzy również działają! Gdyby człowiek był bierny wierząc w to, że świata nie zmieni, to dalej byśmy wszyscy siedzieli na drzewach albo w jaskiniach.
      A co do argumentu z roślinami, to się nawet nie wypowiem, bo śmiać mi się chce i głęboko wierzę, że to taki mały trolling z twojej strony, że nie mówisz tego na poważnie :D

      Usuń
    2. W kwestii czy to mądre czy niemądre, zanim ktokolwiek jeszcze zechce coś dodać, polecam przeczytać ten wpis - http://m-ortycja.blogspot.com/2014/11/3-dobre-powody-aby-przejsc-na-weganizm.html

      Usuń
    3. Nawet jeżeli uznamy, że rośliny coś czują, to nie można szpinaku zrównać z krową. Jeżeli strasznym jest dla nas to, co się dzieje z wykorzystywanymi przez człowieka zwierzętami, to logiczną konsekwencją jest brak wsparcia finansowego dla tego typu działalności...

      Usuń
  6. A to nie jest czasem tak, że nie można udostępniać danych osobowych? Wiem, że Ci ludzie zapewne są dumni ze swojego zdania, ale tu mogliby się przydupić, że szydzisz czy coś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż zapytałam znajomej, która ma potrzebną wiedzę prawną i oczywiście, nie muszą być zasłonięte nazwiska, jeżeli ludzie napisali to publicznie na fejsie ;)

      Usuń
  7. Kurczę, to prawda jakkolwiek by nie była przyjemna. Dołączyłem kiedyś do tej Wegańskiej Grupy Wsparcia - "o, będzie fajnie, miło i przyjemnie". Doszło do tego, że postów z większą ilością komentarzy po prostu nie czytam z powodu porażającego hejtu, albo strzelam na przemian fejspalmy z fejstejblami xd
    Można jeść nieprzetworzone/z fasoli/niewłaściwe skreślić i wcale nie trzeba objeżdżać innych i zakazywać (o mamo, przez internet?) zjedzenia parówki sojowej raz na pół roku. To też nie jest trudne ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluję odwagi we wstawianiu autentycznych postów z tych stron :D
    Zdaje mi się, że większość ludzi zapisuje się do tych grup, żeby właśnie mieć bekę z tych komentarzy.
    Szczerze, chciałam pośmiać się z ludzi paleo itp. i na fejsie zapsiałam się też do ich grupy. I wiecie co ? Na innych forach to jest kulturka ...
    Smutne, ale prawdziwe, weganin weganinowi wilkiem .. :)
    Pozdro Mortycja ! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie bardziej irytują trenerzy motywacyjni. Pojedzie taki na szkolenie, zasypie tablicę selfie z kołczem, zacznie czytać o kołczingu i sam robić treningi. Na jego spotkaniach połowa odkryje w sobie kołcza i tak to się rozrasta. Jak epidemia. Epidemia kołczów maksymalnie zmotywowanych do działania, zasypującymi internet swoimi przemyśleniami. Wegusy mają podobnie ze swoimi blogami. O ile blog Aśki jest ciekawy, a autopromocja niezbyt nachalna to jest to rzadka postawa. Zazwyczaj na wegegrupach jest masa ludzi nabijających sobie wyświetlenia postami w stylu: Hej! Co u was na obiad? Bo u mnie: jeb link do bloga. I ten sam tekst na milionie grup. Wege Warszawa, Wrocław i Lublin, Warzywko, Single, Grupa Wsparcia, Joga i koneserzy win z Biedry itp. Oby nabić wyświetlenia. Są jeszcze Ci wklejający dzień w dzień drastyczne obrazki, demoty i inny szajs chcąc wzbudzić w ludziach refleksję. Jak wiem ludzie lubią gdy wytyka im się błędy. A potem żale na wege grupach, że znajomi hejtują. Albo "trudne sprawy" bo teściowa, wujek, listonosz nie akceptuje bycia wege... To są wege oszołomy.

    OdpowiedzUsuń
  10. W tej grupie albo podobnej ktoś kiedyś zamieścił posta z pytaniem, jak się pozbyć muszek owocówek... Padło wiele odpowiedzi, m.in. takie, które sugerowały wytępienie ich jakimiś specyfikami... Zapytałam więc, jak wege mogą coś takiego radzić... No cóż, muszki owocówki to nie istoty żywe - się dowiedziałam ;-)
    "Wegańskie poczucie bycia lepszym i wywyższanie się z tego powodu" - tak, czekam na osobny post, wtedy się wypowiem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ludzie już tak mają, że chcą wciskać wszystkim jakąś ideologię, która jest lepsza tylko dlatego, że jest ichnia. Szczerze? Nie nazwałabym się wegetarianką, chociaż mięsa nie jem od... ośmiu lat, a przez dwa lata żyłam tylko na warzywach, owocach, ryżu i kaszy (wegańsko i bezglutenowo). To nie była kwestia świadomego wyboru (no może poza tą bezglutenową częścią) - zmieniły mi się smaki i chociaż jako dziecko uwielbiałam schabowe, a jako wczesna nastolatka zamiast schabowego musiałam mieć mielony, a potem wyłącznie rybę, tak teraz nie umiem tknąć żadnej z tych rzeczy. Nie wykluczam, że wrócę do mięsa. Od diety wegańskiej też przeszłam naturalnie do wegetariańskiej jakiś czas temu - pewnego dnia zachciało mi się mleka, nie mleka sojowego, które piłam, tylko mleka krowiego o nazwie Białe 1,5% (bo przypomniał mi się jego smak z dzieciństwa). Tak czy inaczej, oczywiście, że matka się mnie czepia, ale z każdym rokiem coraz mniej. Za każdym razem argument mam ten sam: To jest mój talerz i zjem z niego oko owcy jeśli będę miała taką ochotę. Nie musisz mi go przyrządzać. Może być nieugotowane i niesłone. Bo tak naprawdę co mi do tego, jakie potrawy mają na talerzu inni ludzie, albo co wkładają sobie do brzucha? (na marginesie jak jest się w szkole, to mama zawsze mówi: CO MNIE OBCHODZĄ INNI?, ale jak chodzi o jedzenie, to masz jeść jak wszyscy). Jeśli Ci inni mają w ogóle co włożyć na talerz, to fajnie, a jak nie to trzeba się podzielić i nie będzie ważne, czy to kotlet, czy nie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Słuszny artykuł Mortycjo, w powszechności argumentacji z rodzaju " do talerza i łóżka nie zaglądam" albo "wybieram pomoc ludziom, zamiast zwierzetom" zatraca się zupełnie merytoryczny sens całej debaty - a sądzę, że jest nim oszczędzenie niepotrzebnych cierpień.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zgadzam sie 100%!!! Tez kiedys pisalam o tym, jesli masz ochote, zapraszam:

    http://mijamsiezcelem.tumblr.com/post/104405086619/weganski-terror

    OdpowiedzUsuń