Blogger templates


...KATEGORIE:.......DIY.......KULINARNIE....... KULTURA I SZTUKA.......LUMPEKSY.......MODA.......MOIM ZDANIEM.......ZDROWIE I URODA..

piątek, 24 stycznia 2014

Ile butów potrzebuje kobieta?

Szanowni Państwo, oto nadeszła wiekopomna chwila: samozwańczy komitet badawczy w mojej skromnej osobie postanowił przyjrzeć się bacznie problemowi butoholizmu wśród kobiet i wreszcie jednoznacznie odpowiedzieć na egzystencjalne pytanie, które spędzało sen z powiek nie tylko filozofom - ile butów wystarczy kobiecie? 
źródło zdjęcia
Odpowiedź może być zaskakująca, ale trwające wiele godzin, dni i tygodni badania wykazały, że magiczną liczbą jest... 9! Tak, tylko dziewięć par (choć dla facetów to pewnie wciąż jakaś niebotyczna liczba) butów spokojnie wystarczyłoby kobiecie, by nie chodzić boso i by mieć co przywdziać na poważniejsze okazje!

2 pary butów na zimę - jedne wygodne, cieplutkie i nieprzemakalne do codziennych bezstresowych (wiadomo, że polska zima może człowieka doprowadzić do stresu, ale niech on nie będzie przynajmniej spowodowany nieodpowiednim obuwiem!) zmagań z mrozem, śniegiem, ciapą i śliskimi chodnikami, i drugie do zadań specjalnych, te bardziej wystrzałowe, niekoniecznie wygodne, niekoniecznie ciepłe, takie, których zadaniem będzie po prostu dobrze wyglądać, na specjalne okazje, wychuchane i zadbane, zawsze wypucowane na połysk buty na specjalne okazje (w zależności co kto preferuje - na imprezę czy na bardziej eleganckie wyjścia)

buty na wiosnę/jesień - gdy na kozaki za ciepło, a na baletki wciąż za zimno, cichobiegi typu półbuty, jakieś oksfordy może, może creepersy albo i adidasy, do wyboru, do koloru, zależnie od preferencji, ale jedna para wystarczy. Najlepiej, żeby było to jakieś klasyczne obuwie w neutralnych kolorach, by do wszystkiego pasowało. Ewentualnie, jeśli mamy dość chaotyczny styl, dopuszczam dwie pary, np. jedna bardziej klasyczna (oksfordy), druga sportowa albo jedna na obcasach, druga na płaskiej podeszwie.

kalosze - gdy wiosna już ciepła (albo jesień wciąż ciepła), ale z nieba leje się ściana deszczu, kalosze to konieczność. My, kobiety, jesteśmy wygodnickie, i nie chce nam się czyścić uwalonych błotem adidasów (nie wspominając o wypychaniu ich gazetami, gdy przemokną) czy innych cichobiegów, a z kaloszy wystarczy spłukać błoto pod bieżącą wodą i voila! Nie trzeba się użerać ze ścierą i gazetami. Poza tym... nie powinnam o tym mówić, bo teoretycznie jestem dorosła, ale pieprzyć to... jaka to frajda skakać po kałużach! No do tego tylko i wyłącznie kalosze!

obuwie eleganckie - takie do pracy, jeśli mamy oficjalny dress code, do teatru, do eleganckiej restauracji, na rozmowy biznesowe (nawet o pracę) czy rodzinne spotkania na święta. Tutaj również wszystko zależy od upodobań. Jednej babeczce podpasują czarne szpilki, innej skórzane eleganckie półbuty.

baletki - do biegania po mieście w lecie, gdy jednak nie jest aż tak gorąco, by przywdziać sandały. Wygodne i praktyczne - można w nich śmigać na imprezę i bez narzekań na niewygodne obuwie przetańczyć całą noc, ale faux pas nie popełnimy też, gdy pójdziemy w nich do pracy.

sandały - no wiadomo, na lato, gdy żar leje się z nieba, a jedyna na co człowiek ma ochotę, to latać na golasa. W negliżu nie biegamy, bo nie chcemy zostać zamknięci, więc przywdziewamy ubrania i buty, które jak najmniej zakryją nasze ciało. Więc wygodne płaskie (komu chce się męczyć w szpilkach, gdy temperatura przekracza 30 stopni w cieniu) sandałki z trzema paskami na krzyż są na takie okazje jak znalazł.

sandały imprezowe - tutaj można zaszaleć ze szpilkami, koturnami czy z czym tam chcecie, jako, że na imprezie przecież trzeba się pokazać. Każda panna chce zakasować inne (choć na ogół się do tego nie przyznajemy, wiadomo - "dla siebie się stroję, a dla kogo niby?!"), więc bajeranckie sandały powinny się znaleźć w szafie obok tych codziennych.

klapki na plażę - w sandałach to tak nie bardzo, bo te paski trzeba ciągle odpinać i zapinać, do baletek sypie się piach i niewygodnie... A klapki na plaży możesz zrzucić jednym machnięciem stopy... każdej stopy, oczywiście... i z dzikiem okrzykiem radości rzucić się biegiem w stronę morza. Poza tym klatki są też koniecznością pod prysznic na wszelkim wyjazdach.

__________________________________________________________________________
Jeżeli wpis Ci się podobał, polub mnie na Facebooku, by nie przegapić kolejnych!:)

9 komentarzy:

  1. klapki na plaże <3 takie to ja mam do wszystkiego !

    OdpowiedzUsuń
  2. 9 par - wydaje się być niemożliwe ;)
    ale post świetnie i rzeczowo napisany :)

    pozdrawiam serdecznie
    Marcelka Fashion

    :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Baletkom mówię nie!
    Natomiast brakuje mi tutaj na przykład butów do biegania. Ciężko jest przecież później chodzić w adidasach, w których odbyło się intensywny trening.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jasne, niektóre dziewczyny biegają, inne się wspinają, kolejne chodzą po górach i do tego wszystkiego trzeba mieć specjalne buty. pomyślałam o tym, ale to nie dotyczy KAŻDEJ kobiety, dlatego nie pisałam :P

      Usuń
  4. Zebys sie jeszcze stosowala do wlasnych zalecen ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja nie nakazuję przecież, żeby od razu pozbyć się większości swoich butów :D zresztą jestem jak Alicja - ciągle udzielam sobie dobrych rad, ale bardzo rzadko z nich korzystam :D

      Usuń
    2. Tez tak mam! :-D

      Usuń
  5. Mi ostatnio w pełni wystarczają kowbojki. Są idealne na każdą porę rok i pasują mi do wszystkich ubrań. Kocham je i nie potrzebuję żadnych innych butów. Mogłabym urodzić się na Dzikim Zachodzie.

    OdpowiedzUsuń