Blogger templates


...KATEGORIE:.......DIY.......KULINARNIE....... KULTURA I SZTUKA.......LUMPEKSY.......MODA.......MOIM ZDANIEM.......ZDROWIE I URODA..

wtorek, 18 lutego 2014

Ścieżka dźwiękowa życia

Kto z nas, oglądając filmy, nie marzył o tym, by jego życie też miało ścieżkę dźwiękową? Na szczęście, tę możemy sobie sami dobrać i modyfikować w zależności od okazji! Dziś mam dla Was właśnie propozycje takich playlist.
Na dzień dobry
Na budzik i na playlistę towarzyszącą porannemu ogarnianiu się polecam wybrać coś mocnego, co od razu wygoni nas z łóżka (choćby samym swoim hałasem!) i da nam kopa energii. Oczywiście, budzik radzę zmieniać co kilka dni, wszak wszyscy wiemy, że ustawienie tam ulubionej piosenki skutecznie nas do niej w końcu zniechęci i sprawi, że będziemy mieć odruchy wymiotne na sam jej dźwięk. Mnie ostatnimi czasy z łóżka wyciąga "baby's on fire" Die Antwoord, które zastąpiło "love game" Gagi (muszę przyznać, że po usłyszeniu pierwszych sekund "love game" od razu wyskakiwałam z łóżka wystraszona z tego względu, że tam na początku nie ma muzyki, Gaga jedynie mówi, a mój biedny zaspany mózg nie kodował, że to tylko budzik).
Na poranną playlistę proponuję:
- Camero Cat (np. "Tea song", "Potions" lub moje ukochane "Show time")
Powyższe propozycje i wiele wiele więcej znajdziecie na mojej porannej playliście TUTAJ.

Na spacery i do komunikacji miejskiej
Macie czasem tak, że gdy dokądś idziecie, a w uszach macie słuchawki (podłączone, rzecz jasna, do odtwarzającego akurat muzykę urządzenia), automatycznie staracie się równać krok do taktu muzyki, a cały świat widzicie jako teledysk? Mam nadzieję, że nie tylko ja jestem takim freakiem!
Na miejskie wyprawy proponuję Wam:
- Partię (np. "Powietrze", "Chciałbym umrzeć jak James Dean", "Kieszonkowiec Darek")
Te i wiele innych piosenek znajdziecie na mojej spacerowej playliście TUTAJ.

Do kawy w pracy
Dobrze sobie zrobić czasem przerwę od pracy, napić się aromatycznej kawusi i choć na chwilę zrelaksować przy dobrej muzyce. Tutaj polecam spokojniejsze dźwięki:
Całą moją playlistę do relaksu przy kawusi znajdziecie TUTAJ.

Do sprzątania
Nie wiem jak Wy, ale ja lubię sobie urozmaicić sprzątanie muzyką. Gdy kuperek sam mi się rusza do rytmu, a nogi wywijają twista, od razu jakoś przyjemniej się sprząta i nawet odkurzanie, którego nie cierpię najbardziej na świecie, jakoś sprawniej idzie. Dlatego też jako muzykę towarzyszącą sprzątaniu proponuję "żywsze" rytmy jak choćby:
- Chubby Checker (np. "Let's twist again", "The twist", "Pony time")
Moją pełną playlistę z ponad 50 piosenkami (wystarczy do wysprzątania całego domu!) znajdziecie TUTAJ.

Do biegania
W tej kategorii sprawdzi się muzyka z playlisty "do sprzątania", ale to też zależy od preferencji. Mnie na ten przykład najlepiej biega się przy popie, choć i od tej reguły są wyjątki. Zatem do joggingowej playlisty polecam załączyć:
- Gagę (np. "Telephone", "Applause", "Love game")
- Katy Perry (np. "Roar", "Firework", "Waking up in Vegas")
- wyjątek od reguły - Venetian Snares (np. "Szerencsétlen", "Ghetto body buddy", "Ultraviolent Junglist")
Playlistę do biegania (powyższe kawałki i wiele więcej) znajdziecie TUTAJ.

Na smuteczki
Na podły nastrój najlepsze, moim skromnym, zdaniem są głupawe piosenki, które człowieka rozbawią i sprawią, że zapomnimy o smuteczkach, a więc przede wszystkim polecam:
- Letni Chamski Podryw, serio! (np. "Brudny dres", "Robotniczy hotel", "Bigos", "Winda")
- V-Unit (np. "My, słowianie (parodia)", "Dresy w kant", "Jarek Polskę zbaw")
- T-raperzy znad Wisły - klasyk! (np. "Nie tak", "Najwięcej smaku jest w polskim chłopaku")
Więcej głupich głupot na smuteczki TUTAJ.

Kołysanki
Dobrze, gdy nasze "kołysanki" nie są po polsku, bo wtedy nie skupiamy się na słowach (tak zaprogramowany jest nasz mózg, żeby wyłapywać, co tam za odgłosy ktoś wydaje). Na logikę w takim razie nie powinno się też przy tej okazji słuchać piosenek w innych językach, które znamy, ale ja np. o dziwo (nie mówi się "o dziwo!", tylko "ładna pani"), mogę spokojnie słuchać do snu angielskich kawałków nie skupiając się na ich treści, po prostu się wyłączam. Najlepsze ponoć są same instrumentale. Polecam zatem:
- mojego ukochanego Ludwika van (np. "Sonatę księżycową" albo Czwarty koncert fortepianowy)
- Toma Waitsa  (np. "Hold on", "Downtown train", "Back in the crowd")
- Parov Stelar (np. "Lost in Amsterdam", "Hurt", "Shine")
A moje kołysanki w pigułce znajdziecie TUTAJ na playliście.

PS. Kochani moi, proszę Was o poświęcenie chwilki i zagłosowanie na mojego bloga TUTAJ. Z góry dziękuję :)

2 komentarze:

  1. Mi najbardziej muza pomaga przy sprzątaniu, tylko czasami odkurzacz ją zagłusza ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aurora proponuję zainwestować w głośniki:) działa:)

    OdpowiedzUsuń