Ponieważ za swoją największą wadę uważam słomiany zapał, jestem z siebie niezwykle dumna, że udało mi się biegać przez miesiąc. W tym okresie zaliczyłam 18 półgodzinnych treningów, co razem daje aż 9 godzin biegania! W tym czasie przebiegłam w sumie 91,8 km!!! Tak bardzo dumna, wow.
Postępy
Progres w długości przebieganej trasy na samym początku był największy, a im dalej w las, tym ta różnica zaczęła być coraz mniejsza, ale jednak wciąż widoczna. Ogółem udało mi się w ciągu miesiąca zwiększyć dystans (a co za tym idzie, również tempo) o 1,53 km, a średnią prędkość zmniejszyć o 2 minuty na kilometr. Poniżej macie screenshoty z mojego pierwszego oraz ostatniego (dosłownie, ponieważ wypadek, a potem jeszcze choróbsko, uniemożliwiły mi bieganie, ale jutro już, mam nadzieję, wracam do hasania) treningu, możecie sami porównać. Oczywiście, wciąż robię interwały, systematycznie zwiększając ilość biegu, a zmniejszając - marszu. Zaczęłam od 2 minut biegania i 3 minut marszu, a pod koniec miesiąca robiłam już 4 minuty biegu i minutę marszu. Interwały, oczywiście, w serii 6 powtórzeń.
Nastawienie psychiczne i "łatwość" biegania
Tak jak przewidziałam, jest lepiej, łatwiej. Może nie fizycznie, ale to zrozumiałe, skoro co tydzień zwiększam czas biegania (i wciąż sobie nie wyobrażam, że za ok. 2 tygodnie mam być w stanie przebiec pół godziny bez przerwy). Ale psychicznie jest naprawdę dobrze. Nie klnę już w myślach, coraz częściej po prostu cieszę się tym biegiem, choć wciąż wewnętrzna twardzielka jest w grze i ostro mnie dopinguje. Jest mi również prościej zmobilizować się, żeby po prostu wskoczyć w dres, wyjść i biec. Bo głupio mi wobec samej siebie to spieprzyć. Skoro zaczęłam, to oddaję się temu na całego! I naprawdę jestem podekscytowana za każdym razem, gdy wracam z pracy do domu i wiem, że tego dnia pójdę potuptać.
Efekty wizualne
Po miesiącu widać już pierwsze efekty. Mini mini boczki, które miałam, poszły won, pośladki się całkiem ładnie podniosły, no i widać też, że się mięśnie brzuszka zaczynają formować. Muszę tylko zacząć jakieś dodatkowe ćwiczenia na brzuch, żeby zrzucić tłuszcz (tak, ja mam tłuszcz, serio serio) z jego dolnej części. Zdjęcia pokażę, jak już naprawdę będzie można od razu zobaczyć różnicę patrząc na zdjęcia przed i po.
Wnioski?
Początkujących biegaczy wciąż odsyłam do mojego wpisu z "poradnikiem". Myślałam nad tym, czy coś zmienić, dodać do tego wpisu, ale nie, żadnych dodatkowych refleksji i cennych porad po tym miesiącu nie przybyło. Chociaż... naprawdę dużego motywacyjnego kopniaka dał mi zakup butów do biegania. Tak już mam, że jeśli wydam pieniądze na coś funkcjonalnego, to nie chcę, by były to pieniądze wyrzucone w błoto i będę się nawet zmuszać, ale wciąż tego używać. Jeśli macie podobnie, to polecam taki sposób motywacji!
_______________________________________________________________________________________
* uczciłam to hucznie - spadając ze schodów
muszę Cię zatem zobaczyć ! i sam zacząć biegac !
OdpowiedzUsuńJa też właśnie rozpoczęłam moją przygodę z lepszą sobą ;) Wszystko regularnie i szczegółowo opisuję u siebie, więc zapraszam :)
OdpowiedzUsuńNo i gratuluję, świetny wynik jeśli chodzi o tempo i czas :)
Pozdrawiam/ MojeMalinoweLove
Gratulejszn! :)
OdpowiedzUsuńJa zabieram się do biegania ale na tym zawsze się kończy. Przestawiłam się na długie spacery. Też z endomondo, ostatnio było 8 km i dalej będę biła swoje rekordy. :)
OdpowiedzUsuńGENIALNIE!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Ola:*
♥
Gratulacje! Mnie rozłożyło przeziębienie, więc rozpoczęcie "biegania na serio" (bo okazjonalnie zdarzało mi się już dreptać) znów zostało przesunięte... Ale Twoje relacje są bardzo motywujące (:
OdpowiedzUsuńTakie posty są motywujące. Moja płyta z Chodakowską leży i patrzy na mnie już 3 tyg. a bieganie no cóż..każdy unik potrafię argumentować. Może dziś mi się uda?!
OdpowiedzUsuńNatka