Blogger templates


...KATEGORIE:.......DIY.......KULINARNIE....... KULTURA I SZTUKA.......LUMPEKSY.......MODA.......MOIM ZDANIEM.......ZDROWIE I URODA..

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

O rzucaniu palenia

W planach na wiosnę napisałam "rzucę palenie". Wczoraj pyknęły mi 4 tygodnie bez papierosa i choć wiem, że to dopiero początek (ale najtrudniejsze już za mną!), uznałam, że pora podzielić się z Wami moimi sposobami na to, jak rzucić palenie, zwłaszcza, że kiedyś kiedyś prosiliście mnie o tego typu wpis w ankiecie. 

W powyższym obrazku nie ma nic śmiesznego, to sama prawda jest! Obecnie już trzeci raz rzucam i mam nadzieję, że tym razem też pobiję swój rekord (pierwsze rzucenie - pół roku bez fajka, kolejne - półtorej roku, więc jest tendencja wzrostowa!). 

Dlaczego rzuc(ił)am
Zacznijmy od tego, że ja strasznie lubię palić. Jest to dla mnie po prostu podobna przyjemność jak np. jedzenie czekolady czy picie dobrej herbaty. Tylko w przeciwieństwie do czekolady i herbaty, strasznie niszczy zdrowie i budżet. Oczywiście, nie mam na myśli od razu raka, bo nie każdy palacz na to choruje, a jedynie co któryś. Chodzi mi o takie pierdoły, które utrudniają codzienne życie, jak choćby kaszel i duszności. To właśnie te dolegliwości (które, niestety, ciągle mnie męczą, choć już znacznie znacznie rzadziej), no i fakt, że bardzo dużo wydawałam na papierosy (paliłam już paczkę dziennie, a cena przecież ciągle idzie w górę!), zdecydowały, że rzucam. To była tylko i wyłącznie moja decyzja. Nie zdecydowałam się rzucić dlatego, że mama marudziła albo chłopak o to prosił... Takie rzucanie "dla kogoś" moim zdaniem szybko okaże się porażką (pokłócisz się z matką i zapalisz jej na złość albo zerwiesz z chłopakiem i wrócić do nałogu, bo już nikt Ci nie będzie męczył buły). Ważna jest własna osobista motywacja.

Jak zaczęłam rzucać i jakie metody mnie zawiodły
Wiem, że są różne fajne specyfiki, które szybko i przyjemnie pomogą w walce z nałogiem, jednak ja zawsze wolę najpierw spróbować po swojemu bez wywalania milionów monet. W końcu sięgnęłam jednak po medykamenty (ale o tym później), ale piszę Wam o tym, bo może u Was któraś z tych metod zadziała.  Sposoby rzucania, które po kolei wypróbowałam (i które nie zadziałały) to:
- na silną wolę - po prostu przestaję i nie palę. Niestety, moja silna wola nie jest zbyt silna, i wytrzymywałam jeden dzień, po czym leciałam do sklepu i dalej spalałam paczkę w jeden dzień.
- na ograniczanie, czyli po prostu stopniowe zmniejszanie liczby wypalanych papierosów. Działało pierwsze kilka dni, ale koniec końców nie byłam mogłam się ograniczyć do minimum pół paczki i dziennie, bardziej nie dałam rady zmniejszyć tej liczby, więc i tu poniosłam klęskę.
- na obiecanki - obliczałam sobie, ile wydaję na papierosy i wyobrażałam, co mogę sobie za to kupić za tydzień albo za miesiąc. Obiecywałam sobie to kupić, obiecywałam, że zamiast pójść do sklepu po fajki, codziennie wrzucę te pieniądze do skarbonki... Oczywiście, jak łatwo się domyślić, na obiecankach się to kończyło, a ja wciąż paliłam.
- rzucanie z kimś - w pracy zawsze chodziłam na papierosa z koleżanką i przynajmniej raz w miesiącu umawiałyśmy się, że od poniedziałku rzucamy. I czasem nawet przychodziłyśmy w ten umówiony poniedziałek bez ani jednej fajki... Ale w końcu, po kilku godzinach, któraś rzucała "idziesz?" i brałyśmy papierosy od innej znajomej.
Planowałam też spróbować przeczytać książkę "Prosta metoda jak skutecznie rzucić palenie", ale jakoś nie udało mi się jej dorwać, a nie miałam ochoty wydawać pieniędzy, skoro nie miałam pewności, czy to zadziała (choć koleżanka koleżanki ponoć rzuciła w ten sposób!).

I wreszcie - jakim cudem mi się udało rzucić
Poprzednie 2 razy rzucałam na Tabexie i bardzo bardzo go sobie chwalę i polecam wszystkim, zwłaszcza, że obecnie jest on bez recepty, a na doz.pl możecie go dostać za niecałe 50 zł (już jedna koleżanka kupiła go z mojego polecenia... powinni mi płacić od tego procent!!!)! Tym razem jednak wybrałam Desmoxan, ponieważ nie chciało mi się iść do lekarza po receptę na Tabex (a nie wiedziałam i nie wpadłam na pomysł, żeby sprawdzić, że już sprzedają go bez recepty). Oba te leki to właściwie to samo - cytyzyna, czyli naturalny składnik, który zastępuje nikotynę sprawiając, że człowieka tak nie ciągnie po palenia. Bierze się je również na tej samej zasadzie, czyli:
- można palić do 5-ego dnia brania tabletek, stopniowo jednak zmniejszając liczbę wypalanych papierosów (nie trzeba się zmuszać, bo dzieje się to wręcz samoczynnie, po prostu coraz mniej chce się palić; ja na Tabexie paliłam tylko 3 pierwsze dni, a na Desmoxanie - 4)
- pierwsze 3 dni bierze się tabletkę co 2 godziny (max 6 tabletek dziennie)
- kolejne ileśtam dni - co 2,5 godziny (max 5 tabletek dziennie)
- i tak dalej, aż skończy się kurację (choć ja jej nigdy nie skończyłam; Tabex brałam 2 tygodnie, a Desmoxan 2 i pół, odstawiłam, jak już czułam, że mi się udało, choć może to błąd), wszystko jest opisane na ulotce
Pozornie jedyna różnica to wielkość i forma tabletek - Tabex to malutkie tabletki, a Desmoxan to duże kapsułki (na co dużo osób narzeka, ale ja nie widzę problemu, bo i tak zawsze wszelkie tabletki popijam, więc nie mam problemów z przełknięciem). Ilość cytyzyny w składzie niby jest taka sama w obu lekach, ale ja miałam wrażenie, że Desmoxan jest jakiś słabszy. Po prostu po Tabexie nie czułam chęci palenia, gdy już odstawiłam papierosy, było mi naprawdę łatwo rzucić, a po Desmoxanie musiałam nieraz ze sobą walczyć, do tego pierwsze dni byłam strasznie poirytowana, no po prostu ciężko mi się rzucało. Do tego doszły skutki uboczne w postaci dziwnych snów (ja zazwyczaj mam popieprzone sny, ale te podczas kuracji Desmoxanem były nie do opisania, okropnie dziwaczne, jeszcze nie koszmary, ale niepokojące dość, często budziłam się przez nie w nocy) przez pierwszy tydzień kuracji. Koniec końców udało mi się rzucić, ale nie było łatwo, więc jeśli będziecie sięgać po wspomagacze, to wybierzcie Tabex (zwłaszcza, że na doz.pl jest obecnie o ponad 15 zł tańszy!). Poza kuracją cytyzyną zastosowałam terapię słonecznikiem. Najwięcej paliłam wieczorem, przez laptopem, oglądając seriale czy pisząc bloga, zatem oczywiście wtedy najbardziej mi tego brakowało. Kupowałam więc słonecznik i wieczorami dłubałam go jak mały chomiczek, paczka  (taka 150 g, wcale nie najmniejsza) dziennie schodziła, i jestem pewna, że to też mi bardzo pomogło.
Aha, jeszcze jedno - wszystkim palących znajomych poinformowałam od razu o moim rzucaniu i przestrzegłam, że jeśli będę od nich żulić fajka, to żeby mi odmówili.

Czy wytrwam?
Nie wierzę w to, że do końca życia nie wezmę do ust papierosa, kaman! Znam siebie, a żyć planuję długo, więc kto wie, co się wydarzy... Najtrudniejsze jednak za mną. Pierwsze pokusy, pierwsze stresy bez papierosa przeżyte. I towarzystwo palaczy, czyli to, czego zawsze na początku rzucania się boję. Wyszłam jednak nie raz z kimś znajomym na dwór na papierosa i wytrzymała to dzielnie, nawet bez wielkiego żalu. Wręcz przeciwnie - rozpierała mnie duma, że ja już nie palę. Także liczę dni, tygodnie i miesiące i znowu idę na rekord bez papierosa. Trzymajcie kciuki! 

________________________

Podoba Ci się wpis? Polub mnie na Facebooku lub zaobserwuj na Bloglovin! 

9 komentarzy:

  1. Współczuję. Ja co prawda nie paliłem aż takiej ilości, ale udało mi się rzucić z dnia na dzień, metodą "na silną wolę". Ku memu zdziwieniu zadziałało. Najlepsze połączenie to właśnie silna wola i pusty portfel :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ponoć ludzie dzielą się na typ nałogowca i typ smakosza. I chyba ja należę do tego drugiego, bo rzuciłam z dnia na dzień. I nie czuję nic, prócz tego, że czuję więcej zapachów :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Noo, ja paliłam 5 lat, zaczęłam dość wcześnie, bo na 3 miesiące przed 16 urodzinami. Nie wiem, dlaczego, po prostu mi się spodobało i lubiłam palić (na takiej samej zasadzie jak Ty - dla przyjemności). Kilka razy mówiłam sobie "rzucę", ale nie miałam silnej motywacji i kończyło się klęską. Jest jeden mały szkopuł - wiedziałam, że kiedyś rzucę, bo nie chcę, żeby moje dzieci żyły w dymie. Po prostu tak sobie powiedziałam i tyle. I tak sobie paliłam. Poznałam mojego obecnego faceta, który nigdy nie palił. Nie krytykował mnie nigdy jakoś mocno, czasem rzucał, że śmierdzi, że po co mi to, ale nigdy nie mówił "masz to rzucić", ani mocno nie marudził, zero jakiejkolwiek presji, był spokojny o to, że sama z siebie kiedyś rzucę. Pewnego dnia skończyła mi się paczka i pomyślałam "trzeba kupić fajki". Po chwili zastanowiłam się "ale po co? to tyle kosztuje, drożeje co rusz, śmierdzę, mam gorszą kondycję, skóra cierpi, rodzice, babcia i chłopak się ucieszą a ja nie będę marnować czasu na papierosa". I koniec palenia. Tak po prostu. Od tamtej pory minęło 4,5 miesiąca a ja nie zapaliłam ani jednego i bardzo mi z tym dobrze. Kilka razy pomyślałam "fajnie by było teraz zapalić", ale jakoś szczególnie mnie nie ciągnęło. Po prostu to był mój moment na rzucenie palenia i zrobiłam to, bez większego żalu i problemów. Szkoda, że nie wszystkim się tak udaje. Tata ględzi, że mam fuksa, bo ludzie tak łatwo nie rzucają, mama mówi, że zazdrości, też by chciała tak rzucić, a ja się cieszę, po prostu.

    W każdym razie powodzenia, trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi udaje się nie palić tylko dlatego, że korzystam z e-papierosów. Wiem, że nałóg od nikotyny nadal jest ale przynajmniej mniej się truje :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No i jak CI poszło rzucanie? Przydałaby się aktualizacja. Polecam najlepszy sposób na rzucenie: http://www.niepoddawajsie.pl/nie-pale-bo-mam-raka/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzucić palenie to niełatwe wyzwanie! Trzeba dużej siły woli i samo zaparcia. Szczególnie jeśli musisz się mierzyć z nałogiem na co dzień w miejscach publicznych. Rozwiązaniem tego problemu są na pewno miejscach specjalnie do tego wyznaczone ale czy jest ich wystarczająco dużo... zdecydowanie nie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kto rzuca palenie powinien to robić metodycznie, wg sprawdzonych zasad, które działają. Emocjonalne rzucanie wg zasady "jakoś to będzie" nie ma sensu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny cytat. Jednak rzucanie nie jest ani trochę łatwe. Trzeba mieć silną wolę i mocne środowisko, by w tym pomogło.

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja mam dobry motywator finansowy dla palaczy. Zobacz jaki majątek przepalasz każdego roku! Kilka słów od milionera Jana Fijora... http://grunttogrunt.biz/2015/09/22/jak-zamienic-fajki-na-ziemie/

    OdpowiedzUsuń