Blogger templates


...KATEGORIE:.......DIY.......KULINARNIE....... KULTURA I SZTUKA.......LUMPEKSY.......MODA.......MOIM ZDANIEM.......ZDROWIE I URODA..

wtorek, 27 maja 2014

30 dni bez mięsa - podsumowanie

W sobotę pyknął mi miesiąc bez jedzenia mięsa (uczciłam go wege grillem), pora zatem na podsumowanie "wrażeń" i określenie, co dalej.

We wpisie o wyzwaniu bezmięsnym pisałam, że będę oszukiwać - zrezygnuję z białego i czerwonego mięsa, ale nie z ryb. Szybko jednak doszłam do wniosku, że jak bez mięsa, to na 100%, i również ryby odstawiłam. Nie jestem pewna, czy w ciągu tych 30 dni jakieś w ogóle jadłam. Jeśli tak, z pewnością nie zdarzyło się więcej niż 2 razy. Było łatwiej niż myślałam, choć zdarzyły i ciężkie momenty (wspomniany grill na przykład, gdzie obok moich wynalazków piekły się kiełby! albo moment, gdy musiałam odmówić przepysznej pomidorówki w wykonaniu mojego taty, ponieważ była gotowana na mięsie). Wytrwałam jednak, jestem z siebie dumna, i zamierzam kompletnie zrezygnować z mięsa. Staram się też jeść jak najmniej jajek i nabiału, ale z nich raczej nie zrezygnuję w 100%, przynajmniej nie w najbliższym czasie (nie wszystko naraz!).

To wege wyzwanie dało mi dużo frajdy, bo przypomniałam sobie, jak bardzo lubię pichcić, no i musiałam wykazać się kreatywnością w kuchni (wolę sama kombinować niż korzystać z gotowych przepisów). Dużo pysznych dań udało mi się ugotować/ upiec (TU macie kilka przepisów)... A co najważniejsze - otworzyłam się na nowe smaki! Wcześniej nie lubiłam próbować czegoś, czego wcześniej nie jadłam, i robiłam to raczej niechętnie. Podczas wyzwania musiałam popróbować nowych rzeczy, bo przecież białko zwierzęce czymś zastąpić trzeba, a nie mogę ciągle wpieprzać fasoli! Spróbowałam więc soczewicy (wielkim rozczarowaniem było to, że czerwona soczewica po ugotowaniu już nie jest czerwona, smuteczek!) i ciecierzycy, tofu, kotletów sojowych (mega zdziwko - te "a la schabowe" naprawdę smakują bardzo podobnie!) czy granulatu sojowego (ależ on śmierdzi!) - tyle z takich "białkowych" rzeczy. Poza tym pierwszy raz sięgnęłam też po awokado (mniam!) czy jarmuż. Mleko krowie postanowiłam zastąpić roślinnym, ale wciąż szukam takiego, które nie będzie zmieniało mi smaku kakao, tak jak np. sojowe lub migdałowe.

W ciągu tego miesiąca zdołałam nieco poszerzyć moją wiedzę na temat diety wegetariańskiej, dużo czytałam, jak powinna wyglądać prawidłowo zbilansowana, jakie są z niej korzyści zdrowotne i nie tylko, no i takie tam... Doedukowałam się też na temat warunków, w jakich trzymane i chowane są zwierzaki na ubój. Niby każdy choć trochę bystry człowiek zdaje sobie sprawę, że mięso na jego talerzu nie pochodzi od wesoło taplającej się w błocie świnki czy milutkiego kurczaczka hasającego radośnie po zagrodzie... Ale gdy czyta się o tych warunkach, w jakich faktycznie przetrzymywane są te zwierzęta, to i tak jest się w głębokim szoku i nie bardzo ma się ochotę jeść mięso (przynajmniej ja nie mam). To tak, jak wtedy, gdy rezygnujemy z kupowania ubrań niektórych firm, gdy dowiadujemy się, w jakich warunkach i za jaką pensję pracują ich pracownicy.
Te dwa czynniki - zdrowotny i etyczny - zadecydowały o tym, że rezygnuję z mięsa, mam nadzieję, że na stałe.

Co było najtrudniejsze w tym wyzwaniu? Chyba to, że musiałam sobie sama gotować. Większość jedzonka, które można kupić w sklepach, do podgrzania (wiem, że to nie jest najzdrowsza żywność, ale raz na jakiś czas nie zaszkodzi, jeśli na ogół je się zdrowo), np. pyszne tortille z biedry, zawiera mięso. Poza tym nie zawsze mam przecież ochotę stać przy garach. Na szczęście, gdy gotuję, zawsze wychodzi mi strasznie dużo jedzenia, więc jeden obiad starczał mi na 2, czasem nawet 3 dni. Poza tym, gdy nie miałam czasu, kombinowałam, jakie jedzenie wymodzę najszybciej. Okazuje się, że zdrowe żarełko można też upichcić na szybko (np. pomidorowo-szpinakowe risotto z tego wpisu), ewentualnie kupić w sklepie (z kupnych zdrowych dań na szybko na razie wyczaiłam tylko zupy). We Wrocławiu jest też kilka wege knajpek (spośród których na razie byłam jedynie w Złym Mięsie i polecam - wege fast fooda można czasem zjeść!), więc na mieście też są miejsca, gdzie można się stołować.

Czy brakuje mi mięsa? Czasem. Rzadko, ale zdarza się. Nie zrezygnowałam z niego, dlatego, że go nie lubię (choć jak mówiłam - fanatyczką nie jestem), ale dla zdrowia i ze względów etycznych. Na szczęście i dla mięsa znajdą się zamienniki. Wymyśliłam na przykład, że zamiast mielonego mięsa do gołąbków mogę użyć granulatu sojowego suto przyprawionego odpowiednią przyprawą. Skoro jesteśmy przy zamiennikach, wszelkim w jakikolwiek zainteresowanym polecam poczytać tę dyskusję.

Jak wspominałam na samym początku, zapisałam się na newsletter "zostań wege", gdzie przez 30 dni miałam codziennie otrzymywać informacje "z czym to się je". Newsletter zaczął przychodzić z opóźnieniem (do wczoraj doszło dopiero 25 maili), ale nie szkodzi, bo nie było tak, że kompletnie nie wiedziałam, od czego zacząć zmiany w diecie. Te maile na pewno przydadzą się komuś, kto w kuchni nie lubi kombinować woląc korzystać z gotowych przepisów czy nie ma pojęcia o dobrze zbilansowanej diecie (ja podstawy znam). Z newslettera "zostań wege" można się tego wszystkiego dowiedzieć - jak komponować swoje posiłki, co powinno się jeść, w jakich ilościach, a czego w ogóle unikać. Są też przepisy, są linki do kulinarnych wege blogów. Bardzo podoba mi się też to, że są załączane linki do filmów albo artykułów w temacie, ciekawostki na temat zwierząt, np. takie (wydaje mi się, że to ma być podobny zabieg, jak w przypadku porywaczy - uświadamia im się, że porwany człowiek to CZŁOWIEK, że ma imię, rodzinę, życie itp.), i na temat sportowców, którzy są wegetarianami lub weganami. Fajna sprawa. Jeśli myślicie o spróbowaniu z przejściem na wegetarianizm, bardzo polecam się zapisać.

W najbliższym czasie postaram się zrobić na blogu takie kompendium wiedzy o wegetarianizmie dla początkujących (wszak sama jestem początkująca, więc wiem, jakie informacje się przydadzą), polecić blogi kulinarne (nie lubię korzystać z gotowych przepisów, ale lubię się ślinić na widok zdjęć pysznego pięknego jedzonka) i takie pierdoły, które się przydają i które utwierdzą człowieka w przekonaniu, że dobrze czyni i że bycie wege to nie jakieś wielkie poświęcenie.

________________________

Podoba Ci się wpis? Polub mnie na Facebooku,  obserwuj na Bloglovin lub Twitterze!

15 komentarzy:

  1. Super ze napisalas jak Ci poszlo bo wlasnie ostatnio sobie pomyslalam ze jesli jej sie uda to mi tez:) wiec decyzja zapadla- od jutra nie jem miesa przez miesiac! Bede wdzieczna jesli bedziesz jeszcze wrzucala jakies przepisy na dania bezmiesne i podawala jakies linki gdzie znajde jakies bezmiesne przepisy( jakos utalentowana kulinarnie to ja nie jestem, niestety, a tez lubie smacznie zjesc:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. będą i linki i przepisy :) zapraszam też do polubienia mnie na facebooku, bo tam częściej piszę jakieś przepisy czy podaję inspiracje kulinarne :)

      Usuń
  2. Wow! :D Ja to do diety wegańskiej już któryś raz podchodzę.. :o ale nie wiem czy potrafiłabym zrezygnować z moich ukochanych serów :] powodzenia! :] D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja raczej nigdy weganką nie będę (choć akurat za serami nie przepadam), ale staram się jednak ograniczać nabiał i jajka do minimum

      Usuń
  3. Jestem bardzo pozytywnie nastawiona do nie jedzenia miesa ze wzgledu na to ze zwierzeta sa zabijane do celow konsumpcyjnych. Ale nie moge zrozumiec dlaczego weganie nie jedza mleka, jajek, miodu, sera? Moglabys mi wyjasnic taka postawe? ( oczywiscie nie biore pod uwage przyczyn zdrowotnych, czy walorow smakowych chodzi mi o to co jest niemoralne w jedzeniu tych produktow).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi o przemysłową hodowlę zwierząt, po pierwsze o jej związek z ubojem, po drugie o warunki bytowe tych zwierząt i ogólnie o kwestie etyczne - czy mamy prawo wykorzystywać zwierzęta. To tak w duużym skrócie. Wystarczy pomyśleć: skąd się bierze mleko czy jajka w sklepach? Z tego samego miejsca, skąd mięso: z przemysłowych hodowli. Polecam doczytać, polecam np. fb fanpage Otwarte Klatki.

      Anka

      Usuń
    2. dokładnie, też polecam poczytać

      Usuń
  4. a zauważyłaś jakieś zmiany w wyglądzie i samopoczuciu? ja kiedyś jak przez tydzień czy dwa byłam wegetarianką zauważyłam, że bardzo poprawił mi się wygląd ud. tzn. prawie cały cellulit mi znikł. oczywiście nie wiem czy to chodzi o nie jedzenie zwierząt czy raczej brak soli w diecie się do tego przyczynił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miesiąc to za mało, żeby jakieś istotne zmiany zaszły, tak mi się wydaje... ja żadnych, prócz szybszym metabolizmem (ale to chyba normalne, że rośliny trawiona są szybciej niż mięso), żadnych nie zauważyłam. cera mi się popsuła nawet, ale mam nadzieję, że to etap "oczyszczania" i potem będzie tylko lepiej.

      Usuń
  5. ŚWIETNY WPIS! ja się staram...ale wiecie jak jest....

    OdpowiedzUsuń
  6. Chętnie przejrzę przepisy i się czegoś dowiem. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Też czekam na Twoje podsumowanie tego eksperymentu w sensie wskazówki dla osób nieświadomych na czym to taka dieta polega - sama chetnie spróbuję bo ostatnio zdrowie żywienie to coś czym się niezmiernie jaram i staram się zmienić swoje nawyki ale nie wiem czy sama byłabym w stanie sobie ułożyć zbalansowaną dietę wegetariańską, bogatą we wszelkie potrzebne składniki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tylko że jak się nie wydoi krowy to ona bardziej będzie cierpiała z tego powodu, wręcz może umrzeć z bólu. Dlatego mleko jajka czy miód jako produkt uboczny to dla mnie coś naturalnego, bo nie da się zaprogramować krowy tak, żeby żyła sobie wygodnie i nie dawała mleka ;)
    Natka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale krowy same z siebie nie cielą się niczym na taśmie produkcyjnej przecież, a żeby dawały mleko są non stop zapładniane, można wręcz powiedzieć - gwałcone

      Usuń
  9. Aśka, jestem z Ciebie dumna! Żałuje,że nie zaglądam tu regularnie i że dopiero teraz to czytam. Szacun dla Ciebie!
    Kinder :-)

    OdpowiedzUsuń