Lipiec przepłynął mi przez palce! Nim się zorientowałam, on już się kończy. Dziś zatem krótkie zdjęciowe przypomnienie, co się u mnie działo (dla tych, którzy nie śledzą mnie na instagramie), oraz podsumowanie lipcowych treningów.
1 - letnie weekendowe wieczory w Borówce zaczynają się robić już małą tradycją, polecam ich pyszne lody i mrożoną kawusię!
2 - korzystając z pięknej pogody, wydeptywałam też wrocławskie chodniki, głównie na Ostrowie Tumskim.
3 - wino, mrożona kawusia, lody, papieroski - do wyboru, do koloru! Taki wieczór to ja rozumiem!
1, 2, 3 - #friendsie
1 - kolejny mój "wynalazek" - smaczny i zdrowy czekoladowy mus (wegański), idealny na śniadanko
2 - mimo tego, że trochę chorowałam, było ostro biegane!
3 - a moja kotałka dzielnie mnie wspierała demonstrując mi jak się prawidłowo rozciągać
1 - wszelkie kolory poszły w diabły i w efekcie zupełnym przypadkiem zostałam blondynką
2 - zabrałam się wreszcie na obuwnicze DIY i zmajstrowałam komiksowe pantofelki
3 - ...i brokatowe baletki
1 - w pracy też mam zwierzątko!
2 - wspomniane chorowanie wykorzystałam, by nadrobić "warsaw shore" i żreć ciasteczka
3 - spałam, jak zawsze, mało, ale zawsze z kotałkami
Plany na sierpień: kurs salsy, nowy kolor włosów (kto zgadnie, jaki?), kolejny tatuaż i prawie 10 dni urlopu (długi weekend w Warszawie, a potem kierunek Łeba).
*
Jeśli zaś chodzi o treningi, to było dość intensywnie. Wyznaczyłam sobie kolejny treningowy cel - przebiec za jednym razem 10 km i udało się! W dodatku w całkiem ładnym czasie - w niecałe 51 minut (dwukrotnie)! Biegłam, ile bieżnia dała - 12 km/h (proszę o aplauz!). Co więcej, w ciągu całego miesiąca udało mi się przebiec nieco ponad 100 km (dokładnie 102,45 km). W ciągu 13 treningów i niepełnych 9-ciu godzin. Ogółem na treningi poświęciłam ponad 12,5 godziny (bieganie+ marsz+stretching).
Na endomondo wrzucam każdą treningową aktywność, dlatego widzicie po 3 w niektóre dni - jest to bieganie, potem marsz dla uspokojenia mięśni i wreszcie rozciąganie.
Plan treningowy, jaki sobie narzuciłam od początku miesiąca to 4 treningi w tygodniu oraz zwiększanie dystansu o 0,5 km co drugi trening, aż będę w stanie biec 10 km bez przerwy. Z ilością treningów się, niestety, jak widzicie nie udało. Trochę chorowałam, czasem były ważniejsze sprawy, jak np. sesja... Ale i tak udało mi się zrobić tę dyszkę szybciej niż planowałam (miało to być 19 lipca, a udało mi się 3 dni wcześniej, bo pominęłam dystans 9,5 km).
Nooo, szalałaś w tym miesiącu :) gratuluję dyszki, a kawa z pierwszej fotki wygląda znakomicie :)
OdpowiedzUsuńświetny wynik na 10 km! gratuluję.
OdpowiedzUsuńMnie też lipiec przeleciał szybko, za szybko... Nie biegałam, bo póki co nie lubię, ale po górach chadzałam, więc chyba też dobrze... Ale co najważniejsze - w lipcu trafiłam na Twój blog i zamierzam zaglądać regularnie, bo możesz się okazać motywatorem do wielu działań :-) Zatem czekam na sierpień!
OdpowiedzUsuń