Blogger templates


...KATEGORIE:.......DIY.......KULINARNIE....... KULTURA I SZTUKA.......LUMPEKSY.......MODA.......MOIM ZDANIEM.......ZDROWIE I URODA..

piątek, 19 września 2014

Awantura o hotdoga

Hot dogi bez mięsa? Że co? Powariowali! To jakaś sekta! A w ogóle to od kiedy w parówkach jest mięso? Przecież można poprosić o bułę bez parówki! Marchewkę sobie niech tam wsadzą! W dupach się poprzewracało!!!
zdjęcie  stąd (klikajcie i podpisujcie) + screenshot komentarza stąd

Kilka dni temu całe polskie internety obiegło zdjęcie ogłaszające światu, że weg(etari)anie domagają się od Orlenu wprowadzenia do oferty bezmięsnych hotdogów. I się zaczęło... Nie-wegetarianie rozpoczęli natarcie. Bo przecież jak to hot dogi bez mięsa? Że co? Powariowali! To jakaś sekta! A w ogóle to od kiedy w parówkach jest mięso? Przecież można poprosić o bułę bez parówki! Marchewkę sobie niech tam wsadzą! W dupach się poprzewracało!!!

kilka przykładowych komentarzy - stąd

Mówią, że weg(etari)anie to sekta. Krzyczą, że wege-faszyzm. Panuje powszechna opinia, że ludzie, którzy wyrzekli się mięsa, dostają nagle na tym punkcie hopla i zaczynają nawracać innych, uświadamiać, jakie to mięso jest be i jak dieta roślinna jest jedyną słuszną. Cóż, w całym swoim życiu, raz jeden jedyny, no maksymalnie dwa, spotkałam takiego wege fanatyka. Sama też nikogo na siłę nie uświadamiam, ale jak mnie pytają, to udzielam naprawdę wyczerpującej odpowiedzi. Natomiast nie zliczę, ile się potępieńczych komentarzy nasłuchałam i naczytałam na temat swojej diety, odkąd przestałam jeść mięso. Oczywiście, od nie-wegetarian! I kto tu jest faszystą, co?

Co do argumentów "od kiedy w parówkach jest mięso? lol", mam jedno zasadnicze pytanie - kochani pytający, serio jesteście idiotami czy tylko udajecie? Dla wszystkim jasnym jest, że gdy ktoś mówi "nie jem mięsa", to w ogóle nie je zwierząt, żadnych (jedynie ryby wśród niedoinformowanych budzą wątpliwości) i żadnej z nich części. Proste to to jak drut, nawet dla ludzi, którzy mają znikome pojęcie na temat wegetarianizmu. Natomiast gdy pojawia się kwestia hot dogów, to nagle nie-wegetarianie zaczynają zgrywać debili (albo faktycznie nimi są?). Bo w parówce, zwłaszcza tej ze stacji, nie ma mięsa, no heloł! Owszem, coś tam ze zwierzęcia jest - tkanka łączna, zmielone kości, chrząstka i takie tam, no, ale nie mięso! Tak że tego - brejking nius: parówki są wegetariańskie!!!

Jako wegetarianka, akcję z roślinnymi hot dogami popieram całym sercem, bo nie zrezygnowałam z mięsa dlatego, że go nie lubię i czasem brakuje mi jego smaku (zwłaszcza tego syfiastego mięsa z fast foodów!). Zaś jako człowiek wyznający zasadę "żyj i daj żyć innym" zupełnie nie rozumiem całego tego zamieszania, całego tego oburzenia nie-wegetarian. Serio, wytłumaczcie mi - o co chodzi? Jeszcze całkiem niedawno jadłam mięso, ba, swego czasu również bawiło mnie, że ktoś może nie jeść mięsa (ale już dorosłam), ale podejrzewam, że nawet wtedy nie przyszłoby mi do głowy oburzać się, że ktoś niejedzący mięsa też chciałby zjeść coś ciepłego w drodze... Przecież w akcji Otwartych Klatek chodzi o ROZSZERZENIE oferty ciepłych przekąsek o wegetariańskie, a nie zastąpienie zwyczajnych hot dogów roślinnymi. Skąd więc ten gniew? Skąd ten jad? No naprawdę... Niech mi ktoś wreszcie wytłumaczy, dlaczego moje (i całej reszty z ponad 3% populacji) preferencje żywnościowe tak bolą tych ludzi. Chciałabym zrozumieć tę pokrętną logikę (gdyby w ogóle jakaś w tym była, co jest wątpliwe). Ludzie, dajmy sobie wzajemnie żyć po swojemu, bez wpierdalania się z butami w cudze życie i cudze poglądy, bez zaglądania sobie w talerze. 

PS. Nie, nie wsadzamy marchewki w hot doga. Nie pchamy do niego sałatki. Też mamy swoje parówki (tak samo jak swoje kotlety, "nuggetsy" i inne odpowiedniki mięsa), tyle, że roślinne.

________________________

Podoba Ci się wpis? Polub mnie na Facebooku,  obserwuj na Bloglovin lub Twitterze!

34 komentarze:

  1. Dlatego, że akcja wymuszania na prywatnej firmie wprowadzenia bezmięsnych parówek jest idiotyczna. Jest miliard bezmięsnych produktów, które można zjeść, po co czepiać się orlenu? To jakbym weszła do kościoła katolickiego i zażądała ewangelickiej mszy bo jestem ewangeliczką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt niczego nie wymusza. Grupa konsumentów, którzy nie korzystają z danego asortymentu, zgłasza zapotrzebowanie na produkt, który będą z chęcią kupować. Jedni i drudzy odniosą z tego korzyści. Wilk syty i owca cała, chciałoby się powiedzieć.

      Usuń
    2. To nie jest wymuszanie, to po pierwsze, petycja to raczej prośba. I to nie jest tak, że "ojojoj biedna prywatna firma taka zmuszana, nic na tym nie zyska, a może i straci". Wręcz przeciwnie - ponad 3% populacji to ludzie niejedzący mięsa (dane na 2013 rok), to mnóstwo klientów, a co za tym idzie mnóstwo potencjalnych przychodów, zwłaszcza, że byłoby to wypełnienie niszy, a że żadna inna stacja benzynowa nie ma roślinnych hotdogów w ofercie, Orlen mógłby jeszcze poszerzyć swoje grono klientów. Dla mnie to jest sytuacja win-win. I co z tego, że jest "miliard bezmięsnych produktów"? Jak ktoś nie je mięsa, a jest w drodze, to chciałby zjeść coś ciepłego, a nie zimne przygotowane w domu kanapki czy kupionego na stacji batona... Twoje porównanie z kościołem jest totalnie z dupy, bo tak jak napisałam już niżej - "Orlen nie jest restauracją specjalizującą się w serwowaniu mięsa, więc twoje porównanie jest zupełnie nieadekwatne do sytuacji. Orlen to stacja benzynowa, na której tankują wszyscy bez względu na dietę."

      Usuń
    3. No i po co wypowiadać się na tematy, o których nie ma się pojęcia? Petycja, prośba to nie wymuszenie. Oni nie wymuszają (bo jak?) wegańskich parówek. Nie weszli do mięsnego z petycją, by go zamknięto, na Jowisza! A ewangelicy nie mają mszy, tylko nabożeństwa. Ignorancja tego społeczeństwa jest naprawdę powalająca.

      Lila

      Usuń
  2. A gdyby chodziło o mięsożerców domagających się (ten zwrot został użyty przez wegetarian) "tylko rozszerzenia oferty" restauracji wegetariańskich o produkty mięsne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Orlen nie jest restauracją specjalizującą się w serwowaniu mięsa, więc twoje porównanie jest zupełnie nieadekwatne do sytuacji. Orlen to stacja benzynowa, na której tankują wszyscy bez względu na dietę.

      Usuń
    2. Orlen nie jest również miejscem specjalizującym się w podawaniu jakiegokolwiek jedzenia, więc wymuszanie poszerzania oferty dodatkowej jest nie na miejscu.

      Usuń
    3. owszem, jego główny produkt to bezyna, a przekąski to tylko dodatek, więc to żadna bezczelność PROSZENIE (a nie, jak sugerujesz, wymuszanie, które z definicji wiąże się z naciskiem, a tu nikt na nikogo nie naciska), by poszerzyli ofertę... Firmy, dostrzegając niszę na rynku, często same to robią (http://www.dw.de/nowa-nisza-rynkowa-w-niemczech-boom-na-produkty-bezmi%C4%99sne/a-17385876) i zarabiają na tym kupę hajsu. Nie na miejscu jest natomiast zaglądanie do cudzego talerza, krytykowanie diety i ocenianie ludzi na jej podstawie, oraz przede wszystkim i wpierdalanie się w sprawy, które nie mają żadnego związku z mądralami takimi jak opisani we wpisie i takimi jakim Ty próbujesz tutaj być.

      Usuń
    4. 2gi komentarz i już "argumenty" ad personam. Nie jest to zbyt skuteczne promowanie własnych poglądów, jak szczetne by nie były.

      Usuń
    5. ostatnie zdanie w moim komentarzu to już nie argument, tylko zarzut, taki sam jak we wpisie

      Usuń
  3. Sadze, że na stacjach powinny znaleźć się hot dogi z tofu. Osobiście nie jestem wegetarianką, jednak nie mogę jeść parówek, więc jestem tylko domowe hot-dogi składające się z bułki, surówki, sosu, czasem jeszcze tofu. :)
    Niech działają!

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba jako wyznawca pizzafarianizmu muszę rozpocząć protest o to, żeby Orlen zaczął serwować pizzę. Wegańska też moze być!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na Orlenie może nie, ale już coś takiego istnieje przecież, nazywa się Pizza Station ;)

      Usuń
  5. Zawsze jak mam styczność z wegetarianinem, bądź weganinem, zadaję mu kilka podstawowych pytań: Te buty są z eko-skóry? Sprawdzałaś, czy ten kosmetyk był testowany na zwierzętach? etc. Wiem, że to nie są najmilsze pytania, ale dzielę Wege, na prawdziwych i na hipokrytów.

    Wege-terrorystów poznałam 2, oboje to byli akurat weganami. Ich rozumiem najmniej. Jajka mogą przecież jeść z wolnego wybiegu, takie wiejskie jajka od szczęśliwych kur, można takie dostać np. na targu (bo farmio to pic na wodę). A gdy gadają, że są to zmarnowane istnienia kurze, kwituję: uprawiasz seks bez zabezpieczenia? - nie. - to marnujesz istnienia ludzkie ];-> Jednak Weganie to już inna bajka.

    Jestem wszystko-żerna, jestem w stanie jako-tako zrozumieć powody zmiany diety na bezmięsną. Jak byłam mała, widziałam rzeź i nie zrobiło to na mnie wrażenia. Wege papu jest smaczne, przez 7 miesięcy pracowałam w barze bezmięsnym, mogłam podjadać rzeczy z asortymentu. Jednak mój organizm domagał się po 12h pracy jakiegoś zwierzęcia. To jestem jednak ja i mój organizm.

    Na orlenie, powinni spróbować dać jakąś ciepłą wegetariańską potrawę, chociażby na próbę i w ograniczonych ilościach (jeśli są trudne do przechowywania w świeżości), aby zobaczyć, czy i jaki będzie na nie popyt.

    Choć z drugiej strony, smażyli by te parówki na tej samej podgrzewarce, co leżą mięsne parówy. Pojawiły by się protesty, ze strony roślinożerców, że mają styczność z tłuszczami pochodzenia zwierzęcego i firma musiałaby zainwestować w mniejsze, osobne podgrzewacze.

    Zatem to musiałaby być taka inwestycja, że koszty surowców(mały), reklamy(maly), osprzętu na skalę krajową (większy), musiały by się zwrócić, najlepiej z nawiązką. Też nie powiedziane jest, ile ludzi z tych 3% populacji by faktycznie korzystało z takiej usługi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak to wygląda na stacjach, ale np. w Żabce parówki nie są w żadnym tłuszczu grzane, tylko na takim opiekaczu, coś w stylu do tostów, nie jest tam potrzebny żaden tłuszcz.
      Co do weganizmu, ja jak najbardziej rozumiem i popieram i jedynie chyba przez upodobanie do słodyczy (mleczka w tubce np.) nie jestem w stanie kompletnie zrezygnować z jajek i produktów mlecznych, ale też staram się je jak najbardziej ograniczać. Nie chce mi się tłumaczyć, jak to z tymi jajkami jest, nawet z wolnego wybiegu - to nie jest żadna przesada, ale jeśli faktycznie Cię to interesuje, to możesz znaleźć takie informacje w internetach i sama poczytać, ja nie chcę nikogo na siłę nawracać i uświadamiać.

      Usuń
    2. Ach, jeszcze co do produktów skórzanych, kosmetyków testowanych na zwierzętach itp. - ja np. mam buty ze skóry. Teraz bym takich nie kupiła, ale zostały mi z czasów, gdy nie byłam wege. I co? To, że w nich chodzę robi ze mnie hipokrytkę? Miałabym je wyrzucić czy co?
      W kwestii kosmetyków, niestety, często konsumenci są wprowadzani w błąd... Przecież obecnie jest w Europie zakaz testowania na zwierzętach, więc kupuję te europejskie produkty z ufnością, że żaden zwierzak nie ucierpiał, a tu figa, bo się okazuje, że jednak niektóre firmy w jakiś sposób omijają ten zakaz...

      Usuń
    3. Nie, to nie robi z Ciebie hipokrytki, tu masz akurat wyjątek, bo jesteś świadoma tego, co kupiłaś i zmieniłaś zdanie. Szkoda wyrzucić.
      To fakt, niektóre firmy omijają zakaz, ale co począć.

      Usuń
    4. Ten "opiekacz" na orlenie, to są takie kręcące się rolki i podczas podgrzewania widać, jak parówki wypuszczają tłuszcz, który zostaje na tych rolkach. Także o tym też warto by było pomyśleć, przy inwestowaniu.

      Nie jestem pewna - Jajka z wolnego wybiegu chyba w większości (jak i nie wszystkie) mają tam zygotę, więc niektórzy też traktują to, jako zjadanie mięsa, o to Ci chodzi? To są takie zawiłe tematy, Najciekawsi są weganie mówiący - bezwarunkowo - tak dla aborcji.

      Mi chodzi tylko o taką konsekwencję a propos podejścia. Gdy się tak wypytuje i drąży temat, to często widzimy brak konsekwencji w działaniu wege-ludka.

      Usuń
    5. wydaje mi się, że nawet jeśli te opiekacze musiałyby być osobne dla parówek roślinnych i zwykłych, to i tak spokojnie z nawiązką by się taka inwestycja zwróciła.
      co do drążenia tematu - wydaje mi się, że to jest kwestia indywidualnego podejścia, ja nie określam zasad, które mają obowiązywać wegetarianina czy weganina, nikt ich nie określa. jeśli są tacy, co kupuję np. skórzane buty, ale mięsa nie jedzą, to i tak coś robią w kierunku ograniczenia tego cierpienia zwierząt, bo może w ten sposób "uratują" rocznie 30 zwierząt, a nie np. 32, jak by było gdyby i z butów skórzanych zrezygnowali. 30 to i tak dużo więcej niż 0, dlatego ja bym mimo wszystko nie posuwała się do nazywania takiej osoby hipokrytą. zresztą podejrzewam, że oni i tak mają to w nosie, czy nazwiesz ich tak czy nie, przynajmniej ja bym to w nosie miała. tak jak mówię - żyj i daj żyć innym.

      Usuń
    6. Fantastycznie mi się z Tobą dyskutuje.
      Idąc dalej - Jeżeli decydujemy się na niespożywanie mięsa, z powodów humanitarnych, bo szkoda nam zwierzątek, ich cierpienia, etc, bronimy tejże tezy, a nie mamy problemu, by nosić rzeczy, obdartych ze skóry zwierząt, to ja to traktuję jako pewną formę hipokryzji. Zwierząt, z których pozyskujemy futro - ich się przeważnie nie jada, ale bydło, które jadamy, też jest wykorzystywane, do produkcji galanterii skórzanej. I takiego węża, lisa, cielaka mniej żal, bo na buty dobre jakościowo, niż na jedzenie świnkę, kurę, czy to samo bydło?
      Jeśli podejmuje się decyzje - od dziś będę prawdziwą wegetarianką, bo szkoda mi zwierząt, chcę się przyczynić, by chociaż ułamek promila tych zwierząt było mniej mordowanych, to robiłabym to we wszystkich możliwych aspektach.

      Natomiast, jeżeli nie jemy mięsa ze względów zdrowotnych, dietetycznych, to wtedy takie rozwiązanie jest dopuszczalne, bo nie kierujemy się cierpieniem istot, a swoim zdrowiem, sylwetką, czymkolwiek. I tego już nie traktuję jako formę hipokryzji.

      Bo czy można być pół wegetarianinem? Kiedy się kończą racje? W momencie, jak wytykamy komuś błąd, ta osoba mówi: a nie wpieprzaj się, żyj swoim życiem, to są moje poglądy? Jeśli już się szufladkujemy i dumnie mówimy sobie: Jestem wegetarianką, ze względu na cierpienie zwierząt, to powinno się patrzeć na inne aspekty obranej drogi.

      No właśnie - żyj i daj żyć innym - interpretować to jako, róbta, co chceta? Czy róbta co chceta do momentu krzywdzenia kogoś/czegoś? A może żyj i nie niszcz żyć innych stworzeń?

      Usuń
    7. żyj i daj żyć innym jako żyj tak jak chcesz i daj innym żyć tak jak chcą. ja nie chcę nikomu mówić jak ma żyć. oczywiście, masz rację z tym wegetarianizmem, ale czy to cokolwiek zmieni jak powiesz komuś, że jest hipokrytą? nie sądzę, więc szkoda czasu, przynajmniej mi było szkoda... wiem, że niektórzy wegetarianie noszący skórę tłumaczą się tym, że skóra jest, że tak powiem efektem ubocznym uboju zwierząt, i niby jakaś logika w tym jest - jeśli faktycznie noszą akurat taką skórę, a nie taką ze zwierzęcia specjalnie hodowanego na torebkę, bo i takie przecież są... w takich przypadkach (skóra jako efekt uboczny) można dyskutować, czy to już jest hipokryzja czy jeszcze nie, tak mi się wydaje. ja jednak już o tym dyskutować nie będę, bo, jak mówię, nie wyznaję tego poglądu, więc go skutecznie nie obronię...

      Usuń
    8. No niestety nic to nie zmieni. Tych mocnych argumentów używam wyłącznie w sytuacji, kiedy ktoś obnosi się swoim stylem żywienia, a poza tym nic sobą szczególnie humanitarnego, nie reprezentuje, lubię patrzeć, jak milkną. Choć powiem szczerze, niektórym moje dywagacje dały do myślenia, przynajmniej na takich wyglądali. Jak wygląda ich dzisiejsze życie? Nie mam bladego pojęcia.

      I tak na koniec zarzucę ciekawą anegdotką, za czasów pracy w barze wege, K-klientka, J-ja
      K - Dzień dobry, jestem weganką, co dla mnie macie?
      J - Gulasz z kostki sojowej, burrito (wymieniam jeszcze 5 potraw)
      K - A pierożki? Bo wie Pani, jestem weganką.
      J - Pierożki nie są wegańskie, ciasto zawiera jajka i mleko.
      K - Poproszę.
      J - Chciała Pani coś wegańskiego, nie wolała by Pani potrawy x?
      K - chcę pierożki!

      Usuń
  6. Ludzie robią z siebie idiotów i raczej to się nie zmieni. Prawda jest taka, że jeśli Orlen się nie zdecyduje, przejmie to inna stacja chcąca poszerzyć ofertę i zarobić na tym - i oni zyskają. A niekonsekwentnym i niewyedukowanym konsumentom mięska trzeba powiedzieć papa! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja żałuję, że nie doczekałam wegeburgerów w mc donaldzie. W Londynie były w każdym macu, ale w Polsce niestety nie uświadczysz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też żałuję, że nie ma takiej oferty w PL, bo czasem mam straszną ochotę na takiego syfiastego burgera z maka. Oczywiście, pyszne wege burgery mogę zjeść sobie gdzie indziej (i robię to), bo we Wrocławiu są miejsca specjalizujące się w kuchni wegetariańskiej, no, ale jednak to zupełnie innej kategorii fast food.

      Usuń
  8. Bo taka prawda ze w polsce wszystko co jest normalne i naturalne za granicą to dla większości polaków jak by z kosmosu wzięte i boją się o tym nawet pomyśleć,żeby przypadkiem i na nich nie" przeszło",żeby się "biedaki" takie same nie stały dlatego takie oburzenie robią.Powiedziałabym ,że małe ciasne móżczki mają ale jak widzę i słyszę co robią,mówią,jak się oburzają to stwierdzam,że rozumu im w ogóle brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  9. Radze usunac nazwiska z komentarzy. Chyba wiekszosc chce byc anonimowa :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, dzięki. Napisali te bzdury pod własnym (albo i wymyślonym) nazwiskiem na fanpejczu dostępnym publicznie, więc chyba wcale nie chcą być anonimowi.

      Usuń
  10. Dlaczego na Orlenie nie ma wege-dogów (swoją drogą to ma tyle sensu co wege-schabowe;)?
    Bo Orlenowi się to nie opłaca. Magiczne tabelki w excelu mówią że nie i grupka krzykaczy tego nie zmieni. Inne sieci z tego co pamiętam też nie mają wege-dogów w ofercie, a nikt pikiet nie urządza. To po prostu nieopłacalne a nie spisek korporacji żeby uprzykrzyć życie niemięsojadom. Pozdrawiam serdecznie :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ubawiłeś mnie tym spiskiem, nikt przecież niczego takiego nie sugeruje :D Że nieopłacalne, to bym nie powiedziałam, tak jak już pisałam ludzie niejedzący mięsa to ponad 3% populacji, co daje ponad 1,2 mln potencjalnych klientów. Podejrzewam, że żadnych badań nie przeprowadzili, po prostu pewnie nie wpadło im to do głowy, skoro, jak już wspominałam, ciepłe przekąski nie są głównym produktem Orlenu, ale raczej dodatkiem.

      Usuń
    2. 97% vs 3% - wiadomo na czym się należy skupić. Natomiast co do tego że ciepłe przekąski nie są głównym produktem to się gruuuubo mylisz. Otóż stacje na paliwie zarabiają, nomen omen, grosze. Największa kasa jest właśnie z hotdogów/kawy/browarów nocą/słodyczy na wysokości oczu dzieci/alkoholu/papierosów itd itp. Wszystko na stacji jest drogie, a ludzie kupują. Dlatego przy tankowaniu kasjer ma obowiązek zaproponować płyn do spryskiwaczy/kawę/hotdoga bo na tym stacja ma największe bicie.

      Usuń
    3. Whatever. Możemy sobie dyskutować, czy się Orlenowi to opłaca czy nie, ale to nie o tym jest wpis i wciąż nie wiem, dlaczego czyjeś preferencje żywnościowe mogą kogokolwiek boleć.

      Usuń
  11. Mam taką swoją teorię na ten temat. Ludzie zadowoleni z życia mają generalnie w odwłoku życie i wybory innych. Ludzie, którzy chcieliby coś zmienić, ale boją się wychylać będą wyśmiewać i krytykować wszystkich, którzy żyją inaczej. Przykład z mojego własnego życia - zmieniłam wyznanie. Jestem wierząca, ale nie odpowiadał mi KRK - nie tylko ze względu na jego hierarchów, głównie ze względu na naukę. I choć ogólnie spotykam się z pozytywnym nastawieniem, tak wiele razy słyszałam przykre rzeczy od "katolików", którzy do kościoła chodzą święcić jaja i brać śluby. Tych, którzy sami na KRK nadają od rana do nocy, no ale przecież to NASZ (oh, really?) Kościół! Od tych pewnych swojej wiary nigdy przykrego słowa nie słyszałam. I to chyba po prostu odbija się w różnych dziedzinach życia. Także w sferze jedzeniowej. Bo ktoś jest życiową pierdołą, która nie potrafi się postawić szefowi/żonie/matce, to przynajmniej w necie sobie poużywa na tych, którzy nie wstydzą się pokazać światu. Bo wątpię, żeby prosto w twarz kogoś wyśmiali.

    Lila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, też mi się wydaje, że tylko nieszczęśliwi znudzeni ludzie się wpierdalają w życie innych wylewając jad w internetach w niezbyt merytorycznych "dyskusjach" i to, że mimo tylu komentarzy żaden z obrońców jedynej słusznej diety, jaką jest wszystkożerność, nie wyjaśnił, dlaczego tak ich boli to, że inni nie jedzą mięsa, jedynie mnie w tej teorii utwierdza

      Usuń