Blogger templates


...KATEGORIE:.......DIY.......KULINARNIE....... KULTURA I SZTUKA.......LUMPEKSY.......MODA.......MOIM ZDANIEM.......ZDROWIE I URODA..

wtorek, 11 listopada 2014

Początek miłości to czas udawania

Na początku nowej relacji perfidnie udajemy. Jesteśmy wtedy tacy łał. Super elokwentni. Oczytani. Sypiemy żartami jak z rękawa. No a wszystko, co ludzkie, jest nam na dodatek obce - "nie zdarza nam się jadać, więc nie wydalamy".

A. opowiada o koledze, który zaczął umawiać się z nową dziewczyną i... przy niej kazał mówić do siebie per pan! K. przypomina sobie, jak to jej facet, obecnie już mąż, po roku znajomości zobaczył ją po raz pierwszy bez makijażu i... zapytał, czy jest chora. A mi szkoda czasu na takie dyrdymały jak udawanie człowieka doskonałego.

Nosowska w jednym ze swych utworów (z którego zresztą zaczerpnęłam tytuł tego wpisu!) śpiewa o tym, jak to na początku nowej relacji perfidnie udajemy. Jesteśmy wtedy tacy łał. Super elokwentni. Oczytani. Sypiemy żartami jak z rękawa. No a wszystko, co ludzkie, jest nam na dodatek obce - "nie zdarza nam się jadać, więc nie wydalamy". Poza tym zawsze jesteśmy świeży, pachnący, wystrojeni, wypacykowani. Jak najgłębiej w sobie chowamy swe popieprzenie (nie wierzę w ludzi tak zwanych normalnych, każdy na swój sposób jest dziwakiem), słowem nie wspominamy o swoich dziwactwach. Słowem - jesteśmy chodzącymi ideałami.

A ja to pieprzę!

Oczywiście, kiedyś też wyznawałam pogląd, że trzeba udawać normalną do czasu, aż ktoś polubi mnie na tyle, by zaakceptować moje dziwactwa (a jest ich naprawdę dużo!), ale na szczęście zmądrzałam. Szkoda czasu na udawanie kogoś kim się nie jest tylko po to, by dostać ochłapy czyjejś uwagi. Przecież chowanie swojego prawdziwego "ja" w najbardziej zapomniany kąt jest zwyczajnie... głupie! Jeżeli kogoś poznaję - nieważne, czy w celu koleżeńskim czy do ewentualnego związku - i gdy ktoś poznaje mnie, to chciałabym, aby od początku to było szczere, abyśmy oboje mogli ustalić, czy przypadamy sobie do gustu czy też nie, i czy ewentualnie będzie z tego fajna znajomość, przyjaźń, romans, czy też nie będzie z tego kompletnie nic. Nie mam ochoty udawać zwykłego nudnego człowieka tylko po to, by wybadać teren. Nie mam ochoty ukrywać tego, że jestem - co tu kryć - dziwakiem. Jeżeli mam stworzyć z kimś fajną relację - teraz mam na myśli związek - to przecież szczerość jest tu cholernie ważna i równie ważne jest to, by potencjalny partner to moje popieprzenie lubił, a najlepiej, by sam okazywał podobne. Jeżeli natomiast dla takiego potencjalnego partnera moje dziwactwa, moje poglądy czy choćby moja niepomalowana facjata (bo zawsze bardzo szybko pokazuję się bez makijażu, żeby potem nie było niespodzianki) okażą się nie do przeskoczenia, to przynajmniej dowiaduję się o tym bardzo szybko, nie zdążając się emocjonalnie zaangażować, no i nie tracąc swego cennego czasu. No sami powiedzcie, czy nie lepiej od razu wyłożyć karty na stół?

PS. Tytuł i cytat użyty w tekście pochodzą z piosenki "zakochani" Hey.

________________________

Podoba Ci się wpis? Polub mnie na Facebooku,  obserwuj na Bloglovin lub Twitterze!

11 komentarzy:

  1. Piękne zdjęcie i własnie Nosowska zaciagnęła mnie do Ciebie, bardzo się ciesze,że idąc tym tropem, niczym po nitce do kłębka znalazłam się własnie w tym miejscu... Pięknie piszesz, szczerze i to jest cudne, ze w świecie obłudy i tak mocno nagiętym do granic sztuczności i nienormalności nadal znajdują się ludzi normalni a przez to niezwykli ;) Z radością zaobserwuję :) chciałabym wpadać częściej i podglądać :) pozdrawiam i ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś wydawało mi się, że muszę robić super wrażenie i zawsze być idealną.
    Teraz moje nastawienie się zmieniło. Albo ktoś mnie akceptuje, albo nie. Dużo dał mi mój eks do myślenia. Na początku był naprawdę ideałem. Z czasem zaczęło wychodzić z niego wiele cech, a kiedy mu zwróciłam uwagę że np. to co mówi jest chamskie, on stwierdzał, że przecież może być sobą.
    Tylko że nie na takiego faceta się pisałam.

    Swoją drogą dzisiaj rozmawiałam też ze znajomą o naszym koledze. Byliśmy kiedyś we trójkę na obozie tanecznym, mieszkaliśmy w jednym pokoju przez 5 dni, dzieliliśmy łazienkę. Koleś widział mnie we wszystkich najgorszych możliwych wersjach: spoconą, nieogarniętą z rana po 3 godzinach snu, bez makijażu, z rozmazanym makijażem, a nawet po raz pierwszy wstawioną po alkoholu.
    Kilka dni temu powiedział mi, że w okularach wyglądam seksowniej niż normalnie.
    Jeżeli po tym wszystkim jeszcze uważa, że mogę wyglądać seksownie, to chyba skarb xd
    To tak w kontekście udawania. Po co to komu

    OdpowiedzUsuń
  3. zawsze smieszyly mnie kolezanki ktore bezmakijazu nie wysszlypobulkido sklepu czy wyniesc smieci. masz racje szczerosc to podstawa zwiazkow i relacji miedzyludzkich, wszyscy o tym trabia, po czm maskuja sie tona tapety i pieknymusmieccchem. pozdrawiam! (ps.sorry za brak pl znakow, ale na tablecie pisze a tu ich nie posiadam) Pani Rolnik

    OdpowiedzUsuń
  4. zawsze lepiej od razu pokazać się kim się jest po stawiamy w niekomfortowych warunkach i samych siebie (no bo kiedyś trzeba będzie przestać udawać, jak zacznie nam brakować NAS prawdziwych) i drugą stronę którą pewnie rozczarujemy

    OdpowiedzUsuń
  5. Jasne że lepiej od razu pokazać, kim się jest tak naprawdę! Po co marnować czas swój i drugiej osoby?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja nigdy nie udaję, nie widzę sensu w tym, by siebie wybielać, a te dobre cechy podkoloryzowywać - w końcu i tak wszystko wyjdzie na jaw, po co tracić czas na niedopasowanie. Może to nie romantyczne podejście, ale dla mnie szczerość i to, że mogę być w związku zawsze sobą, jest dla mnie najważniejsza.

    I tak, oczywiście, na początku każdy się stara pokazać od jak najlepszej strony, ale nie powinno to być udawanie, tylko chęć by ta druga osoba dobrze się bawiła, spędzając czas w naszym towarzystwie. Po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  7. a ja właśnie zawsze robiłam dokładnie na odwrót. na początku nie udawałam lepszej. udawałam nawet gorszą :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hah, ja właśnie czasem w ten sposób testuję facetów :D tzn. pozwalam sobie po prostu na bycie bardziej wkurwiającą niż zazwyczaj, i sprawdzam reakcję :D

      Usuń
  8. Dojrzałość emocjonalna. Łączę się z Tobą siostrzana duszo :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Też wolę nosisz swoje jestejstwo jako odzież wierzchnią.
    Co prawda potem i tak się czasem okazuje, że ktoś tam jest zaskoczony bo mimo tego, że było widać to nagle pewne cechy jednak nie są tak radośnie akceptowalne. Ale tez jestem zdania, że przynajmniej wteyd można powiedzieć "widziały gały co brały" ;)

    OdpowiedzUsuń