Od dawien dawna nie było na blogu tych moich sucharów, więc najwyższa pora to nadrobić. Może chociaż te głupkowate rozmówki jakoś odwrócą Waszą uwagę od tego okropnego mrozu za oknem (jest zima, to musi być zimno!). Miłego chichotania!
Koleżanka: Jak to (falafel) smakuje? Jak co? Jak kotlet mielony?
Ja: Nie, no co Ty!
K: No to jak?
J: Nie wiem, nie potrafię tego do niczego porównać.
K: Zawsze da się coś do czegoś porównać.
J: Ale ja nie potrafię!
K: Nie to nie. Będziesz coś kiedyś chciała. Żebym coś dla Ciebie porównała. Tez Ci powiem, że nie potrafię.
Koleżanka1: Ty się świecisz jak miliony monet!
Koleżanka2: Na ryju czy na swetrze?
(tutaj wkraczam do akcji ja, rzucam porozumiewawcze spojrzenie i już szykuję się, by zacząć bębnić w klawiaturę, gdy wtem...)
Koleżanka2: A tylko spróbuj to zapisać!!!
K: Kupiłaś nam Pepsi?
J: Nie było, kupiłam Colę.
K: No wiesz co? To tak jakbyś mnie poprosiła, żebym kupiła Ci tofu, a ja bym ci kupiła torf!
K: Chcesz kupić ode mnie tego ogóra?
J: Śmiechu warte, żebym ja była dla kogoś życzliwa z okazji dnia życzliwości.
K: Nie, nikt się tego nie spodziewa.
Taki jeden pan: I co pani napisała?
Taka jedna wariatka: Co napisałam, to napisałam! To, co trzeba było!!!
Dziecko vel pasierbica: Asiu, jesteś najchujowszą panią domu na świecie i zarazem najlepszą macochą!
J (wzruszona): Ach, dziękuję!
Konkubent: Dawno na treningu nie byłem i trochę przytyłem.
J: Tylko żebyś sobie nie wyhodował Maciusia! Ja sobie nie życzę!!!
Konkubent (śmiejąc się z mody na lumberseksualizm): Chcesz, żebym sobie zapuścił brodę?
J: Przecież Ty byś wyglądał jak jakiś cholerny krasnal!
K: Mi się podobają te dekoracje świąteczne, jak w Almi Decor robią. Piękne, prawda?
J: Ja nie wiem, jakie to.
K: To se pogadałam. Ale sobie wybrałam towarzysza do rozmowy...
K: Nie ma to jak zapach pasztetu o poranku.
Koleżanki rozmawiają o romantyzmie.
K: A Ty, Dżoana, miałaś jakieś romantyczne chwile w życiu?
Ja: W moim życiu jest bardzo dużo romantyzmu. Jak mi facet kupuje jedzenie, to to jest dla mnie romantyczne!
Konkubent zaczyna się śmiać z każdą chwilą coraz głośniej i bardziej wariacko.
J: Ty się sam nakręcasz!
Konkubent: Wiem, to jest taka samonakręcająca się hekatomba.
J: A co to jest hekatomba?
Konkubent: Nie wiem, ale fajnie brzmi.
Koleżanka przychodzi do pracy spóźniona.
J: No dobrze, że w końcu jesteś, bo dziś jest Dzień Gazownika, musimy to hucznie świętować!
J: No to jakie są najlepsze wynalazki w historii ludzkości?
K: No internet! Proszę Cię! Jak masz np. w domu jakieś leki, a nie masz do nich ulotki, to możesz sobie sprawdzić!
J: To tylko Ty mogłaś podać taki przykład na potwierdzenie tego, że internet jest najgenialniejszym wynalazkiem ludzkości!
K: To Ty masz z takiego materiału, że Ci się kolana wypychają.
J: No i co z tego, skoro i tak kolana mam zawsze w tym samym miejscu?
I tak w bonusie dorzucam kilka bardzo archiwalnych dialogów:
Wieczorem:
Wujek: Po co to masło leży na lodówce?
J: Żeby zmiękło.
W: Ale po co?
J: Bo chcę sobie zrobić kanapki.
W: To musisz sobie je robić?
J: Tak
W: Nie możesz rano?
J: Ale... ja chcę je zjeść na kolację...
J: Jest papier toaletowy?
Pani w kiosku: A po co?
Menelik1 (do Menelika2): Zostaw mi pojarę.
Menelik3: Ale ja biorę pojarę.
Menelik1: To pojarę z pojary.
Ojciec biologiczny: A może byś tak, bejbe, ziemniaki obrała?
J: Nie.
O: Co?
J: Nie.
O: Nie?
J: Nie.
J (tonem cierpiętnicy): Jezuuuuuu, muszę się w końcu ubrać, ale mi się nie chce... (po chwili) Ale ubiorę się, to może bym poszła do sklepu, bym sobie kupiła coś fajnego...
O: Mleko jest.
J (skonsternowana): Ale... ja powiedziałam "coś fajnego".
O: Ale mleko jest fajne. Czy nie?
PS. Mało Wam? Sprawdźcie również:
+ Polaków rozmowy #9
+ Polaków rozmowy #8
+ Polaków rozmowy #7
K: Kupiłaś nam Pepsi?
J: Nie było, kupiłam Colę.
K: No wiesz co? To tak jakbyś mnie poprosiła, żebym kupiła Ci tofu, a ja bym ci kupiła torf!
K: Chcesz kupić ode mnie tego ogóra?
J: Śmiechu warte, żebym ja była dla kogoś życzliwa z okazji dnia życzliwości.
K: Nie, nikt się tego nie spodziewa.
Taki jeden pan: I co pani napisała?
Taka jedna wariatka: Co napisałam, to napisałam! To, co trzeba było!!!
Dziecko vel pasierbica: Asiu, jesteś najchujowszą panią domu na świecie i zarazem najlepszą macochą!
J (wzruszona): Ach, dziękuję!
Konkubent: Dawno na treningu nie byłem i trochę przytyłem.
J: Tylko żebyś sobie nie wyhodował Maciusia! Ja sobie nie życzę!!!
Konkubent (śmiejąc się z mody na lumberseksualizm): Chcesz, żebym sobie zapuścił brodę?
J: Przecież Ty byś wyglądał jak jakiś cholerny krasnal!
K: Mi się podobają te dekoracje świąteczne, jak w Almi Decor robią. Piękne, prawda?
J: Ja nie wiem, jakie to.
K: To se pogadałam. Ale sobie wybrałam towarzysza do rozmowy...
K: Nie ma to jak zapach pasztetu o poranku.
Koleżanki rozmawiają o romantyzmie.
K: A Ty, Dżoana, miałaś jakieś romantyczne chwile w życiu?
Ja: W moim życiu jest bardzo dużo romantyzmu. Jak mi facet kupuje jedzenie, to to jest dla mnie romantyczne!
Konkubent zaczyna się śmiać z każdą chwilą coraz głośniej i bardziej wariacko.
J: Ty się sam nakręcasz!
Konkubent: Wiem, to jest taka samonakręcająca się hekatomba.
J: A co to jest hekatomba?
Konkubent: Nie wiem, ale fajnie brzmi.
Koleżanka przychodzi do pracy spóźniona.
J: No dobrze, że w końcu jesteś, bo dziś jest Dzień Gazownika, musimy to hucznie świętować!
J: No to jakie są najlepsze wynalazki w historii ludzkości?
K: No internet! Proszę Cię! Jak masz np. w domu jakieś leki, a nie masz do nich ulotki, to możesz sobie sprawdzić!
J: To tylko Ty mogłaś podać taki przykład na potwierdzenie tego, że internet jest najgenialniejszym wynalazkiem ludzkości!
K: To Ty masz z takiego materiału, że Ci się kolana wypychają.
J: No i co z tego, skoro i tak kolana mam zawsze w tym samym miejscu?
I tak w bonusie dorzucam kilka bardzo archiwalnych dialogów:
Wieczorem:
Wujek: Po co to masło leży na lodówce?
J: Żeby zmiękło.
W: Ale po co?
J: Bo chcę sobie zrobić kanapki.
W: To musisz sobie je robić?
J: Tak
W: Nie możesz rano?
J: Ale... ja chcę je zjeść na kolację...
J: Jest papier toaletowy?
Pani w kiosku: A po co?
Menelik1 (do Menelika2): Zostaw mi pojarę.
Menelik3: Ale ja biorę pojarę.
Menelik1: To pojarę z pojary.
Ojciec biologiczny: A może byś tak, bejbe, ziemniaki obrała?
J: Nie.
O: Co?
J: Nie.
O: Nie?
J: Nie.
J (tonem cierpiętnicy): Jezuuuuuu, muszę się w końcu ubrać, ale mi się nie chce... (po chwili) Ale ubiorę się, to może bym poszła do sklepu, bym sobie kupiła coś fajnego...
O: Mleko jest.
J (skonsternowana): Ale... ja powiedziałam "coś fajnego".
O: Ale mleko jest fajne. Czy nie?
PS. Mało Wam? Sprawdźcie również:
+ Polaków rozmowy #9
+ Polaków rozmowy #8
+ Polaków rozmowy #7
________________________
hekatomba <3
OdpowiedzUsuń